07 Mar 2013, Czw 22:06, PID: 342128
Widzę, że odkopię kolejny wątek ;]
Z moim paruresis to było jakoś dziwnie. Raz w teatrze jak miałem 6 lat, to kolega mnie poganiał i nie mogłem się załatwić. Potem jakoś nie miałem większych problemów, aż do 5 klasy podstawówki, kiedy... eee... ktoś mnie podglądał z sąsiedniej kabiny. W gimnazjum jeździłem na wycieczki, nawet kilkudniowe i wszystko było ok, ale problem zaczął się pojawiać w domu. Nie mogłem się załatwić, kiedy ktoś siedział w łazience obok. W liceum to już coraz gorzej.
Powiedziałem kumplom o chorobie 4 lata temu, ale że byłem w depresji to nie chciało mi się z tym nic robić. Teraz już zacząłem z tym naprawdę walczyć, zrobiłem sobie takie bodajże 3 "sesje" u kolegi w domu. Wiem, że powinienem stawiać czoła coraz trudniejszym sytuacjom, ale boję się, że jak zrobię za duży krok, to to pójdzie na marne. Jutro kumpel chce mnie wyciągnąć do akademika na jakąś popijawo-imprezę, czy coś, w ramach kolejnej "sesji". Ja szczerze mówiąc nie wiem, czy psychicznie zdołam tam wytrzymać. To jest duże ryzyko, a ja nie należę (oczywiście, że nie należę) do ludzi, którzy dobrze znoszą porażkę.
Chciałbym Was prosić o radę. Powiedzmy, że kiedy jestem u kumpla to trudność załatwienia się na skali 0-10 to jakoś 3-4, a to co miałbym jutro zrobić to sięga 9-tki. Proszę, wyobraźcie sobie, cokolwiek to jest, podobnie działającą na Was sytuację i czy zaryzykowalibyście.
Tak jak mówię - to jest chyba dla mnie za duży krok. Wiem, że kiedyś będę musiał go wykonać, ale teraz to chyba za wcześnie. Ja sobie chciałem tę terapię przenieść od znajomych do pobliskich barów (w razie czego mógłbym po prostu dać nogę do domu), gdzie siedziałbym w zasadzie nadal ze znajomymi, ale byłoby trochę innych osób, które mnie nie obchodzą, a ja i to co robię w toalecie ich nie obchodzi. Takie wyjście na imprezę, gdzie narzucony jest obowiązek poznania, czy przynajmniej podania ręki każdemu nadaje dodatkowy stres (że mnie oceniają czy coś) i dlatego nie chcę tam jutro iść. Bardzo interesuje mnie opinia innych na taki problem.
Z moim paruresis to było jakoś dziwnie. Raz w teatrze jak miałem 6 lat, to kolega mnie poganiał i nie mogłem się załatwić. Potem jakoś nie miałem większych problemów, aż do 5 klasy podstawówki, kiedy... eee... ktoś mnie podglądał z sąsiedniej kabiny. W gimnazjum jeździłem na wycieczki, nawet kilkudniowe i wszystko było ok, ale problem zaczął się pojawiać w domu. Nie mogłem się załatwić, kiedy ktoś siedział w łazience obok. W liceum to już coraz gorzej.
Powiedziałem kumplom o chorobie 4 lata temu, ale że byłem w depresji to nie chciało mi się z tym nic robić. Teraz już zacząłem z tym naprawdę walczyć, zrobiłem sobie takie bodajże 3 "sesje" u kolegi w domu. Wiem, że powinienem stawiać czoła coraz trudniejszym sytuacjom, ale boję się, że jak zrobię za duży krok, to to pójdzie na marne. Jutro kumpel chce mnie wyciągnąć do akademika na jakąś popijawo-imprezę, czy coś, w ramach kolejnej "sesji". Ja szczerze mówiąc nie wiem, czy psychicznie zdołam tam wytrzymać. To jest duże ryzyko, a ja nie należę (oczywiście, że nie należę) do ludzi, którzy dobrze znoszą porażkę.
Chciałbym Was prosić o radę. Powiedzmy, że kiedy jestem u kumpla to trudność załatwienia się na skali 0-10 to jakoś 3-4, a to co miałbym jutro zrobić to sięga 9-tki. Proszę, wyobraźcie sobie, cokolwiek to jest, podobnie działającą na Was sytuację i czy zaryzykowalibyście.
Tak jak mówię - to jest chyba dla mnie za duży krok. Wiem, że kiedyś będę musiał go wykonać, ale teraz to chyba za wcześnie. Ja sobie chciałem tę terapię przenieść od znajomych do pobliskich barów (w razie czego mógłbym po prostu dać nogę do domu), gdzie siedziałbym w zasadzie nadal ze znajomymi, ale byłoby trochę innych osób, które mnie nie obchodzą, a ja i to co robię w toalecie ich nie obchodzi. Takie wyjście na imprezę, gdzie narzucony jest obowiązek poznania, czy przynajmniej podania ręki każdemu nadaje dodatkowy stres (że mnie oceniają czy coś) i dlatego nie chcę tam jutro iść. Bardzo interesuje mnie opinia innych na taki problem.