02 Mar 2010, Wto 1:52, PID: 197482
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Mar 2010, Wto 1:56 przez młody.)
Witam:
Jest to mój pierwszy wpis na ta stronę. Widzę że są ludzie z tym problemem na świecie , z tym bardzo problemem. Wzięło się to u mnie jakoś w szkole średniej, na wycieczce jakoś nie mogłem się odlać, wszyscy wyskoczyli z autobusu i im leciało a mi gdzieś się zablokowało, i tak to się zaczęło, wycieczka to był horror, zwiedzanie stolicy z pełnym pęcherzem, ale jakoś przeżyłem, choć co to za życie, teraz kończę szkołę średnią i wybieram się na studia z akademikiem i może być problem ze zwykłą niby banalną sprawą, w domu to leci bez problemu a w miejscu publicznym jakoś następuje blokada, na szczęście w szkole był kibel na jednym piętrze z wentylatorem który zagłuszał prawie wszystko i jakoś zagłuszał to co działo się w sąsiedniej kabinie(przynajmniej mi się tak wydawało) mi pomagało i jakoś dawałem rade a w innych gdzie była cisza to nie mogłem się skupić. Jeżeli chodzi o mnie to pomaga mi alkohol jak walnę kilka głębszych to nie ma problemu, ale to nie jest rozwiązanie, czuję się wtedy rozluźniony ale to bym musiał codziennie chodzić na bani i jak tu iść normalnie studiować. No wieszać się to jeszcze nie zamierzam, jak kolega wyżej ma myśli samobójcze, ale jest ciężko chociażby gdzieś pojechać np. na jakąś wycieczkę ze znajomymi, nie mówiąc o jakieś dziewczynie albo o pojechaniu do przyszłych teściów jak się odlać w ich kiblu gdzie będą obserwować wszystkie ruchy przyszłego zięcia. Totalna porażka.
Nie dawno dowiedziałem się, że to u mnie dziedziczne, bo mój dziadek ma tą sama przypadłość. A u was ma to ktoś w rodzinie? Mój dziadek ma już prawie 80 lat więc można z tym jakoś żyć i dożyć sędziwych lat, tylko że on prawie całe życie spędził w małym miasteczku w Bieszczadach, na samym uboczu, gdzie tuż za domem jest drewniany kibelek w którym go nigdy nie widziałem, choć zawsze przyjeżdżałem do dziadków na wakacje, zawsze chodził gdzieś w las który był tuż za domem, wszyscy wiedzieli w rodzince że ma problemy, pewnie to ta choroba, więc warto się przyznać, przynajmniej jest zrozumienie. Gorzej było jak trafił do szpitala, nie mógł chodzić tylko leżał, tam zaczął się dramat: chłopina nie pił żeby nie sikać, to się odwodnił i miał problem z oddawaniem kału miał kilkudniowy zastój. tak dbają o chorych że mieli to w dup*e że dziadek nie pije i się nie załatwia. Dopiero rodzinka zareagowała to dali mu tabletkę jakąś typu głupi Jaś i się rozluźnił. I jakoś wyszedł z tego szpitala i jeszcze żyje i ma się nawet dobrze choć miał przez miesiąc problemy z nerkami po tej przygodzie.
psychika. Liczyłem, że są na to jakieś lekarstwa miałem iść już do psychiatry ale z tego co czytam wasze wcześniejsze posty to widzę, że krucho. Nic trza jakoś brnąć z tym . Nieść ten krzyż przez życie, i pewnie nie będzie łatwo. A jeszcze taka sytuacja stoję w kiblu i nic nie leci a obok mnie też ktoś sika, i nagle słyszę tekst: Co nie leci? A ja do nie go że to młodzieńcza prostata to się od+ł: powiedział żebym się nie spieszył to jakoś się rozluźniłem i było lżej na pęcherzu. Pozdrawiam.
Jest to mój pierwszy wpis na ta stronę. Widzę że są ludzie z tym problemem na świecie , z tym bardzo problemem. Wzięło się to u mnie jakoś w szkole średniej, na wycieczce jakoś nie mogłem się odlać, wszyscy wyskoczyli z autobusu i im leciało a mi gdzieś się zablokowało, i tak to się zaczęło, wycieczka to był horror, zwiedzanie stolicy z pełnym pęcherzem, ale jakoś przeżyłem, choć co to za życie, teraz kończę szkołę średnią i wybieram się na studia z akademikiem i może być problem ze zwykłą niby banalną sprawą, w domu to leci bez problemu a w miejscu publicznym jakoś następuje blokada, na szczęście w szkole był kibel na jednym piętrze z wentylatorem który zagłuszał prawie wszystko i jakoś zagłuszał to co działo się w sąsiedniej kabinie(przynajmniej mi się tak wydawało) mi pomagało i jakoś dawałem rade a w innych gdzie była cisza to nie mogłem się skupić. Jeżeli chodzi o mnie to pomaga mi alkohol jak walnę kilka głębszych to nie ma problemu, ale to nie jest rozwiązanie, czuję się wtedy rozluźniony ale to bym musiał codziennie chodzić na bani i jak tu iść normalnie studiować. No wieszać się to jeszcze nie zamierzam, jak kolega wyżej ma myśli samobójcze, ale jest ciężko chociażby gdzieś pojechać np. na jakąś wycieczkę ze znajomymi, nie mówiąc o jakieś dziewczynie albo o pojechaniu do przyszłych teściów jak się odlać w ich kiblu gdzie będą obserwować wszystkie ruchy przyszłego zięcia. Totalna porażka.
Nie dawno dowiedziałem się, że to u mnie dziedziczne, bo mój dziadek ma tą sama przypadłość. A u was ma to ktoś w rodzinie? Mój dziadek ma już prawie 80 lat więc można z tym jakoś żyć i dożyć sędziwych lat, tylko że on prawie całe życie spędził w małym miasteczku w Bieszczadach, na samym uboczu, gdzie tuż za domem jest drewniany kibelek w którym go nigdy nie widziałem, choć zawsze przyjeżdżałem do dziadków na wakacje, zawsze chodził gdzieś w las który był tuż za domem, wszyscy wiedzieli w rodzince że ma problemy, pewnie to ta choroba, więc warto się przyznać, przynajmniej jest zrozumienie. Gorzej było jak trafił do szpitala, nie mógł chodzić tylko leżał, tam zaczął się dramat: chłopina nie pił żeby nie sikać, to się odwodnił i miał problem z oddawaniem kału miał kilkudniowy zastój. tak dbają o chorych że mieli to w dup*e że dziadek nie pije i się nie załatwia. Dopiero rodzinka zareagowała to dali mu tabletkę jakąś typu głupi Jaś i się rozluźnił. I jakoś wyszedł z tego szpitala i jeszcze żyje i ma się nawet dobrze choć miał przez miesiąc problemy z nerkami po tej przygodzie.
psychika. Liczyłem, że są na to jakieś lekarstwa miałem iść już do psychiatry ale z tego co czytam wasze wcześniejsze posty to widzę, że krucho. Nic trza jakoś brnąć z tym . Nieść ten krzyż przez życie, i pewnie nie będzie łatwo. A jeszcze taka sytuacja stoję w kiblu i nic nie leci a obok mnie też ktoś sika, i nagle słyszę tekst: Co nie leci? A ja do nie go że to młodzieńcza prostata to się od+ł: powiedział żebym się nie spieszył to jakoś się rozluźniłem i było lżej na pęcherzu. Pozdrawiam.