26 Kwi 2019, Pią 21:12, PID: 790220
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Kwi 2019, Pią 21:18 przez forgetall.)
Byłem dziś na impro, mam dobre porównanie do stanu z brania sertraliny i odstawienia.
Jednak sertralina działała nawet po dwóch latach. Tak na 20%. Wszystko było trochę złagodzone. Dzięki temu zrobiłem wiele rzeczy, których bym pewnie nie zrobił. Było warto, bo zrobiłem dużo obiektywnie zdrowych rzeczy, przed którymi mogłem być zablokowany.
Jak teraz na to patrzę widzę, że byłem kamikadze, w pewnym stopniu nie czującym strachu, negatywnych myśli i ograniczeń. Ale tak właśnie trzeba żyć.
Na sertralinie łatwiej było mi się rozśmieszać i wczuwać na przykład w muzykę. Może bez sertraliny też się blokowałem i jak ma sie negatywne stany to trudniej o emocje więc nie demonizowałbym działania tłumiącego sertraliny.
Jak odstawiłem to bardziej się odciąłem od wszystkiego i mogę odnieść wrażenie, że jestem bardziej znieczulony i zobojętniony, ale to raczej wynika z chwilowego poczucia braku nadziei i akceptacji wegetacji, ze spadku serotoniny, tylko na chwilę. Zaczynam już czuć, że negatywne emocje łatwiej przychodzą i zaczynam czuć jakiś zew. Show must go on, żyje się dalej.
Bez sertraliny łatwiej przychodzą negatywne myśli. Wyraźnie to odczuwam, jakby ktoś mi coś wyjął z głowy, wyciągnął tamę.
Poczułem się trochę bardziej roztrzęsiony. Na impro zrobiłem wszystko jak na sertralinie, ale czułem się troche jak bez tarczy. Roztrzęsiony to najlepsze słowo.
Na sertralinie też nie byłem zupełnie wolny. Trochę sobie odpuszczałem drobne rzeczy i poczułem satysfakcjonujący poziom przez co odpuszczałem czasami. Jednak to poczucie dyskomfortu motywuje mnie do tego żeby go nie czuć i żeby się uwolnić.
Biorąc sertralinę nie czułem takiego strachu więc robienie sytuacji spoza strefy komfortu nie dostarczało takich emocji.
Spróbuję znów poczuć ten zew, jak gdy zaczynałem kilka lat temu i to było jak skakanie ze spadochronu, rzucanie się w przepaść.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy mocno zredukowałem kontakty z ludźmi ostatnio. Chciałem się skupić na mojej pracy, ale bez doświadczeń i kontaktów z ludźmi, odcięcia od ludzi nie mogę robić tego co chciałem, bo po prostu mój mózg nie jest w odpowiednim trybie i nie produkuje tego co chcę.
Czuję, że muszę wziąć się za siebie i stawiać sobie wyzwania, być kamikadze bez setraliny.
Jednak sertralina działała nawet po dwóch latach. Tak na 20%. Wszystko było trochę złagodzone. Dzięki temu zrobiłem wiele rzeczy, których bym pewnie nie zrobił. Było warto, bo zrobiłem dużo obiektywnie zdrowych rzeczy, przed którymi mogłem być zablokowany.
Jak teraz na to patrzę widzę, że byłem kamikadze, w pewnym stopniu nie czującym strachu, negatywnych myśli i ograniczeń. Ale tak właśnie trzeba żyć.
Na sertralinie łatwiej było mi się rozśmieszać i wczuwać na przykład w muzykę. Może bez sertraliny też się blokowałem i jak ma sie negatywne stany to trudniej o emocje więc nie demonizowałbym działania tłumiącego sertraliny.
Jak odstawiłem to bardziej się odciąłem od wszystkiego i mogę odnieść wrażenie, że jestem bardziej znieczulony i zobojętniony, ale to raczej wynika z chwilowego poczucia braku nadziei i akceptacji wegetacji, ze spadku serotoniny, tylko na chwilę. Zaczynam już czuć, że negatywne emocje łatwiej przychodzą i zaczynam czuć jakiś zew. Show must go on, żyje się dalej.
Bez sertraliny łatwiej przychodzą negatywne myśli. Wyraźnie to odczuwam, jakby ktoś mi coś wyjął z głowy, wyciągnął tamę.
Poczułem się trochę bardziej roztrzęsiony. Na impro zrobiłem wszystko jak na sertralinie, ale czułem się troche jak bez tarczy. Roztrzęsiony to najlepsze słowo.
Na sertralinie też nie byłem zupełnie wolny. Trochę sobie odpuszczałem drobne rzeczy i poczułem satysfakcjonujący poziom przez co odpuszczałem czasami. Jednak to poczucie dyskomfortu motywuje mnie do tego żeby go nie czuć i żeby się uwolnić.
Biorąc sertralinę nie czułem takiego strachu więc robienie sytuacji spoza strefy komfortu nie dostarczało takich emocji.
Spróbuję znów poczuć ten zew, jak gdy zaczynałem kilka lat temu i to było jak skakanie ze spadochronu, rzucanie się w przepaść.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy mocno zredukowałem kontakty z ludźmi ostatnio. Chciałem się skupić na mojej pracy, ale bez doświadczeń i kontaktów z ludźmi, odcięcia od ludzi nie mogę robić tego co chciałem, bo po prostu mój mózg nie jest w odpowiednim trybie i nie produkuje tego co chcę.
Czuję, że muszę wziąć się za siebie i stawiać sobie wyzwania, być kamikadze bez setraliny.