24 Lut 2018, Sob 23:35, PID: 732760
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Lut 2018, Sob 23:38 przez Divine.)
Ja zaś pamiętam ze swojego dzieciństwa, że było mi nieporównywalnie łatwiej nawiązywać znajomości. Nie miałem tych wszystkich "społecznych" obaw, każdy wydawał mi się niepoznanym jeszcze przyjacielem. Wystarczyło że powiedziałem do kogoś "cześć" i otrzymałem odpowiedź, a już uznawałem daną osobę za swojego znajomego. To było wtedy takie naturalne. W końcu narobiłem sobie tyle znajomych, że aż żaliłem się mamie w stylu "mam dosyć tego, że oni ciągle przychodzą do mnie, aby się bawić, nie mam czasu zająć się swoimi sprawami". Miałem też znajomych, którzy nie pozwalali mi wrócić do domu gdy ich odwiedzałem i trzymali u siebie niemal siłą, bo chcieli się ze mną bawić np. w mszę Co za ironia losu z tym wszystkim... To działo się kiedy miałem 6-12 lat. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś jeszcze powrócić do tego stanu.
Do tematu: w wieku 17 lat, znalazłem stosowne info w necie.
Do tematu: w wieku 17 lat, znalazłem stosowne info w necie.