16 Mar 2012, Pią 16:16, PID: 295113
Zas, poniekąd tak, nazwałabym to kulminacja kryzysu, który sie zaczął pod koniec drugiego roku. Ale faktycznie jak już w dalszych latach maiłam mniej zajec i nauki poza sesjami to jakoś trudniej było sie zebrac, zeby na te zajęcia iść. Zdecydowanie lepiej czułam sie wsród ludzi w liceum niż na studiach. Teraz kiedy siedze w domu i "pisze" prace jest jeszcze gorzej, to juz totalna tragedia. Jeszcze pare miesięcy temu nie bałam sie wychodzenia, a teraz to tylko wczesnie rano (w weekendy), albo po zmroku, zeby tylko nikogo nei spotkać Nie potrafie sie nawet zmobilizowac żeby zapisać sie do psychiatry