19 Lut 2011, Sob 14:30, PID: 240416
Koncert, festwial, kameralne spotkanie w sympatycznym gronie, flower power, warsztaty, DKF blablabla... Lubie to! Jednak ostatnio rozrywek tego rodzaju doswiadczylam sto lat temu. Raz na ruski rok tylko stawiam sie na jakiejs imprezie, wiekszej/mniejszej glownie dla muzyki i tzw odchamienia sie. Praktycznie rzecz biorac nie mam zycia towarzyskiego, ogolnie ograniczam imprezy, na ktorych przebywa szeroko pojeta mlodziez, czy to starsza, czy to młodsza, ktora mnie irytuje przez wielkie I.
Z dyskoteką taka z prawdziwego zdarzenia własciwie nigdy nie mialam nic wspolnego Aleeee... Nie licząc tych kilku razów pójścia na dyskę w podstawówce, kiedys przypadkiem (gdy bylam mala, glupia i mialam duzo znajomych) zarzucilo nas po juwenaliach do jakiegos night clubu w Elblągu, jako że do pociągu mieliśmy ładnych kilka godzin. Byl to początek nocy, lokal (nieźle wyposażony i urządzony zresztą) pękał w szwach. Na bramce dwóch pudzianów, z głownej sali wydobywał się łomot trance/techno, na ścianach plazmy z porno. Skitraliśmy się gdzies w kącie przy stołach bilardowych i posiedzielismy tam prawie zasypiajac. Gdzie ja jestem? - pomyslalam opierajac glowe o sciane stylizowaną na baranka. Po 2 godzinach wyszliśmy przeciskając się przez tłum kobiet z tlenionymi włosami i agresywnych mężczyzn w czapeczkach z daszkiem posyłajacych sobie zalotne spojrzenia. Resztę nocy spędzilismy drzemajac na dworcu wsrod bezdomnych. Poczułam spokoj, jakbym byla wsrod swoich, nie przeszkadzal mi ich zapach alkoholu ani chrapanie.
Po kolejnych kilku godzinach przyjechał w koncu pociag relacji Olsztyn - Gdynia. No w koncu... Wsiadamy. Przedzialy byly prawie puste, wiec rozlozylismy sie z naszymi bagażami zupełnie swobodnie. Towarzystwo liczylo juz tylko dwie zmeczone kujonki i trzech zmeczonych cichych piwoszy, ktore wydawało sie miec skrępowanie przed zdjęciem butów w dup*e. Tez se zdejme, a co! - stwierdzilam. Co jakis czas nasza grupka sie zmniejszala, bo ktorys z nas dojechal na miejsce, az wreszcie przyszla i na mnie kolej. Jakos sie zabralam z moimi workami pod oczami i udalam sie na drugi koniec miasta, do siebie. Jestem coraz blizej posesji, ten budynek wyglada mi bardzo znajomo... Z trudem otworzylam drzwi, zrzucilam manatki, ogarnelam sie i padlam twarza na łozko wtulajac sie w posciel. Kutwa, w domu zawsze najlepiej
Znajdujac sie w tamtym miejscu utwierdzilam sie w przekonaniu, ze to zupelnie nie moj swiat. W powietrzu wisiał seks, muzyka kojarzy mi się z ostrym rypaniem , dookoła te wszystkie znaki i mowy ciala (hehehe), towarzystwo siakies takie napuszone. Nie moje klymaty.
A że tak przy okazji spytam: widzielista taki dokument pt. "Czekajac na sobote"? Dokladnie taki sam obraz dyskoteki wyrobil mi sie na podstawie wlasnych obserwacji i paru innych doswiadczen, ciekawi mnie, czy postrzegacie ją podobnie.
sorry za offtopy i w ogole
Z dyskoteką taka z prawdziwego zdarzenia własciwie nigdy nie mialam nic wspolnego Aleeee... Nie licząc tych kilku razów pójścia na dyskę w podstawówce, kiedys przypadkiem (gdy bylam mala, glupia i mialam duzo znajomych) zarzucilo nas po juwenaliach do jakiegos night clubu w Elblągu, jako że do pociągu mieliśmy ładnych kilka godzin. Byl to początek nocy, lokal (nieźle wyposażony i urządzony zresztą) pękał w szwach. Na bramce dwóch pudzianów, z głownej sali wydobywał się łomot trance/techno, na ścianach plazmy z porno. Skitraliśmy się gdzies w kącie przy stołach bilardowych i posiedzielismy tam prawie zasypiajac. Gdzie ja jestem? - pomyslalam opierajac glowe o sciane stylizowaną na baranka. Po 2 godzinach wyszliśmy przeciskając się przez tłum kobiet z tlenionymi włosami i agresywnych mężczyzn w czapeczkach z daszkiem posyłajacych sobie zalotne spojrzenia. Resztę nocy spędzilismy drzemajac na dworcu wsrod bezdomnych. Poczułam spokoj, jakbym byla wsrod swoich, nie przeszkadzal mi ich zapach alkoholu ani chrapanie.
Po kolejnych kilku godzinach przyjechał w koncu pociag relacji Olsztyn - Gdynia. No w koncu... Wsiadamy. Przedzialy byly prawie puste, wiec rozlozylismy sie z naszymi bagażami zupełnie swobodnie. Towarzystwo liczylo juz tylko dwie zmeczone kujonki i trzech zmeczonych cichych piwoszy, ktore wydawało sie miec skrępowanie przed zdjęciem butów w dup*e. Tez se zdejme, a co! - stwierdzilam. Co jakis czas nasza grupka sie zmniejszala, bo ktorys z nas dojechal na miejsce, az wreszcie przyszla i na mnie kolej. Jakos sie zabralam z moimi workami pod oczami i udalam sie na drugi koniec miasta, do siebie. Jestem coraz blizej posesji, ten budynek wyglada mi bardzo znajomo... Z trudem otworzylam drzwi, zrzucilam manatki, ogarnelam sie i padlam twarza na łozko wtulajac sie w posciel. Kutwa, w domu zawsze najlepiej
Znajdujac sie w tamtym miejscu utwierdzilam sie w przekonaniu, ze to zupelnie nie moj swiat. W powietrzu wisiał seks, muzyka kojarzy mi się z ostrym rypaniem , dookoła te wszystkie znaki i mowy ciala (hehehe), towarzystwo siakies takie napuszone. Nie moje klymaty.
A że tak przy okazji spytam: widzielista taki dokument pt. "Czekajac na sobote"? Dokladnie taki sam obraz dyskoteki wyrobil mi sie na podstawie wlasnych obserwacji i paru innych doswiadczen, ciekawi mnie, czy postrzegacie ją podobnie.
sorry za offtopy i w ogole