03 Cze 2010, Czw 9:07, PID: 208913
Tośka napisał(a):Jeśli tę "konieczność" rozpatrujemy na tle kontaktów towarzyskich, to doskonale wiem, że czasem trzeba się zmusić, by o coś spytać, o coś poprosić, pogadać o pogodzie, nauce czy ponarzekać na korki w mieście.Kompletnie mnie nie zrozumiałaś. Konieczność to np. gdybyś zaszła w ciążę, urodziła dziecko. Wtedy jest się przypartym do muru i są największe szanse na to, żeby wyjść z niechcenia się. Bo fobia społeczna, depresja itp. są w większości fanaberiami. Jak ktoś ma za dobrze, to mu się w tyłku przewraca, bo człowiek żeby być zdrowym musi mieć jakieś problemy. I znam dużo właśnie takich przypadków (np. ja). Ale kiedy pojawiają się prawdziwe kłopoty, to nie ma się czasu na bzdury typu "nie chce mi się". I wiem o czym mówię, bo to przerabiam. Z tym, że ja nie mam takiej super-hiper dużej fobii. A "niechcenie" jest po prostu brakiem konieczności (lub nieświadomością konieczności). Polecam Welcome to the NHK
Nie wyobrażam sobie jednak zmuszania się do przyjaźni. Prawdziwa przyjaźń powinna rodzić się naturalnie, a nie według określonego planu, który ma nam przynieść korzyści.
Do jednych ludzi można poczuć sympatię już przy pierwszym spotkaniu, a do innych z jakichś powodów (lub i nawet bez powodu ) nie przekonamy się nigdy.
Relacje z ludźmi powinny być przyjemnością, a nie przykrą koniecznością, takie przynajmniej jest moje zdanie. Jeśli w przyszłości jakaś nowo poznana osoba wzbudzi moje zaufanie i będę chciała się do niej zbliżyć, to mimo wszystko postaram się podjąć jakieś nieudolne kroki ku temu, by zaskarbić sobie jej sympatię. Ale nic na siłę...