06 Mar 2010, Sob 11:05, PID: 198083
U mnie to zależy jaka rodzina, która etc.
W tamtym roku miałem ślub brata oraz pogrzeb ojca chrzestnego. W tym pierwszym to musiałem usiąść do stołu przy którym siedziało 15 osób w sumie, z czego jeden pił wódkę ile wlezie z moim młodszym bratem. I tych dwóch panów trzeźwych już nie wyszło. Mnie w takich sytuacjach przeraża, że ktoś z nich może się o mnie spytać. Czym się zajmuję etc. Tutaj dodatkowo gorzej, bo nie mogę ot tak wstać i wyjść po 5 minutach. Nie mogę też odpowiedzieć "c*** Ci do tego".
To raz, dwa to u mnie w domu rodzina przy stole siada bardzo sporadycznie. Zazwyczaj gdy są Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc. Jest to raczej stresujący okres. Pamiętam ostatnie święta, który były piękne dopóki nie trzeba była usiąść do stołu, wtedy matka zaczęła histeryzować i leciały krzyki, wulgaryzmy etc. Ale ogólnie te Święta były z tych najbardziej udanych.
Trzecia rzeczy to miedzy moją najbliższą rodziną (matka, ojciec, rodzeństwo) a inną dalszą rodziną jest gigantyczna przepaść. To co dla innych normalne jest, u nas zazwyczaj w ogóle nie istnieje lub jest traktowane jak coś nienormalnego. No ja właśnie łamię te rodzinne zasady dlatego nie ma możliwości bym mógł podjąć pracę bez kilku kilogramów stresu. W sumie samo wyjście z domu jest bardziej stresujące niż wszystkie rozmowy razem wzięte. Bo te przy tym nie są stresujące.
A co do pogrzebu to poszło nawet ok. Było blisko 400 osób (nie ma literówki), mnie tylko stresowało spotkanie z wujkiem i ciotką z którymi nie utrzymuję kontaktu od 2007 roku i generalnie uważają mnie za c*** od tamtego roku. Ale jako, że mieli negatywny na mnie wpływ to wolałem zerwać z nimi kontakt i już.
W tamtym roku miałem ślub brata oraz pogrzeb ojca chrzestnego. W tym pierwszym to musiałem usiąść do stołu przy którym siedziało 15 osób w sumie, z czego jeden pił wódkę ile wlezie z moim młodszym bratem. I tych dwóch panów trzeźwych już nie wyszło. Mnie w takich sytuacjach przeraża, że ktoś z nich może się o mnie spytać. Czym się zajmuję etc. Tutaj dodatkowo gorzej, bo nie mogę ot tak wstać i wyjść po 5 minutach. Nie mogę też odpowiedzieć "c*** Ci do tego".
To raz, dwa to u mnie w domu rodzina przy stole siada bardzo sporadycznie. Zazwyczaj gdy są Święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc. Jest to raczej stresujący okres. Pamiętam ostatnie święta, który były piękne dopóki nie trzeba była usiąść do stołu, wtedy matka zaczęła histeryzować i leciały krzyki, wulgaryzmy etc. Ale ogólnie te Święta były z tych najbardziej udanych.
Trzecia rzeczy to miedzy moją najbliższą rodziną (matka, ojciec, rodzeństwo) a inną dalszą rodziną jest gigantyczna przepaść. To co dla innych normalne jest, u nas zazwyczaj w ogóle nie istnieje lub jest traktowane jak coś nienormalnego. No ja właśnie łamię te rodzinne zasady dlatego nie ma możliwości bym mógł podjąć pracę bez kilku kilogramów stresu. W sumie samo wyjście z domu jest bardziej stresujące niż wszystkie rozmowy razem wzięte. Bo te przy tym nie są stresujące.
A co do pogrzebu to poszło nawet ok. Było blisko 400 osób (nie ma literówki), mnie tylko stresowało spotkanie z wujkiem i ciotką z którymi nie utrzymuję kontaktu od 2007 roku i generalnie uważają mnie za c*** od tamtego roku. Ale jako, że mieli negatywny na mnie wpływ to wolałem zerwać z nimi kontakt i już.