12 Gru 2007, Śro 4:23, PID: 7518
Okej, jestem nowy, ale juz jade z tematem . U mnie to bylo tak.. Mam 25 lat. Poltora roku temu powiedzialem sobie dosc i zaczalem brac seroxat. Jakiez bylo moje zdziwienie, kiedy po 3-ch miesiacach stosowania tego czegos poznalem dziewczyne. Tfu, co tam poznalem, zauroczylem ja. Nie wazne, ze kiedy sie spotkalismy, bylem juz po 3-ch piwach. Nie wazne, ze w trakcie rozmowy wypilem nastepne 4. Grunt, ze dzialalo . Pomyslalem wiec, ze wreszcie cos ruszylo, bo do tej pory nic a nic mi w tym temacie nie chcialo wychodzic. Bylo pieknie, przez cale dwa i pol miesiaca, kiedy to, wreszcie, moze pierwszy raz w zyciu pewny siebie, odstawilem tabletki. Bum. Czar prysl. Ciagle pytam sie sam siebie: pech? fatum? przeznaczenie? Czy naprawde cale moje zycie moze uratowac ta zabawna pigulka? Na pewno mi pomogla, ale.. Wiecie sami, dziwne uczucie.. Przestalem brac seroxat, bo skoro poznalem dziewczyne, stwierdzilem, ze nie jest mi juz potrzebny. Moze to byl jeden z wiekszych bledow w moim zyciu, a moze tak musialo byc. Nigdy sie tego nie dowiem. Zwiazek mi sie rozpadl i wyjechalem na Wyspy zarobic . Tutaj tablet tak latwo nie dostane. W Polsce mieszkalem z rodzicami, matka jest neurologiem, wiec mialem je pod reka. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze caly problem ludzi z fobia spoleczna przy probie poznania kogos, to ciagle mysli: co powinienem zrobic/powiedziec, zeby ten ktos nie poczul sie urazony, zeby dobrze mnie odebral, zeby zrozumial moje intencje. Przynajmniej ja tak mam. No coz, skupiajac sie na tym, nie mamy szans byc soba i to juz przekresla wszystko. Mi najlepiej szlo, kiedy przestalem sie tym przejmowac. Spotkania towarzyskie, wyjscia do baru czy na imprezy przestaly byc jedna ciagla mysla: jak oni mnie odbieraja? Mowilem co chcialem, robilem, co chcialem i nie myslalem o innych. Nagle okazalo sie, ze mam wiecej uwagi ze strony innych ludzi niz kiedykolwiek w zyciu. Sad, but true. Przepraszam, ze tak troche bladze po tematach. To moj trzeci post, a najchetniej napisalbym o fobii spolecznej co najmniej ksiazke, jesli nie sage. Anyway, wiem jakie to trudne, nie myslec o tym, jak postrzegaja nas inni, kiedy od tego, jak nam sie wydaje, zalezy powodzenie i szczesliwosc w naszym zyciu. To jest kwestia spojrzenia, nad ktora to kwestia fobik spoleczny musi pracowac dlugo, wytrwale, ze swiadomoscia, ze czasem, mimo calej misternej pracy, wszystko nagle bierze w leb, bo przychodzi gorszy dzien. Z mojej historii wynika jeden smutny fakt: dla kobiety czesto bardziej atrakcyjny jest nachlany baran po 7-dmiu piwach, niz wrazliwy intelektualista. Wiem, bo czasem jestem jednym, a czasem drugim. Pozdrawiam.