19 Sie 2008, Wto 8:59, PID: 56194
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Sie 2008, Wto 9:00 przez fistaszek.)
Wtrace sie, zeby napisac to co zwykle przychodzi mi na mysl, czytajac podobne rzeczy. Idealy fajnie miec, ale i tak najczesciej zakochujemy w osobach, ktore maja niewiele wspolnego z naszymi idealami. Liczy sie charakter i to on ma decydujacy wplyw na to, czy sie w kims zakochamy. Nikt nie chce miec (pisze o w miare inteligentnych ludziach ), ladnej i glupiej czy po prostu zlej dziewczyny/chlopaka. Poza tym, jak juz przy kims poczujemy sie dobrze, zaczynamy zauwazac w jego/jej wygladze, rzeczy na ktore wczesniej nie zwracalismy uwagi i to one zaczynaja nam sie podobac. Odkrywamy nowe idealy.
To tak, jakbysmy probowali nieswiadomie przekonac sami siebie, ze nawet jezeli ta osoba nie przypomina zewnetrznie naszego idalu, tez jest piekna.
Kazdy z nas ma zestaw swoich ulubionych cech, ale czy to one decyduja o tym co sie dzieje w naszym sercu?
( No i kazdy lubi cos innego, wedlug starego porzekadla: "Każda zmora znajdzie swego amatora". Ja na przyklad nie znosze glosu Zebrowskiego, jest okrutnie monotonny i czuje sie sluchajac go, jak na mszy w kosciele Ile ludzi tyle idealow.)
To tak, jakbysmy probowali nieswiadomie przekonac sami siebie, ze nawet jezeli ta osoba nie przypomina zewnetrznie naszego idalu, tez jest piekna.
Kazdy z nas ma zestaw swoich ulubionych cech, ale czy to one decyduja o tym co sie dzieje w naszym sercu?
( No i kazdy lubi cos innego, wedlug starego porzekadla: "Każda zmora znajdzie swego amatora". Ja na przyklad nie znosze glosu Zebrowskiego, jest okrutnie monotonny i czuje sie sluchajac go, jak na mszy w kosciele Ile ludzi tyle idealow.)