15 Cze 2007, Pią 23:57, PID: 390
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Cze 2007, Sob 20:44 przez LEON.)
Teraz to już naprawdę EPILOG!!
Zaczynając nie myślałem, że aż tak się rozpiszę. To już ostatni odcinek, naprawdę ostatni.
Justyna nie podzielała mojego zainteresowania sprawami meteorologicznymi Nie pamiętam dlaczego wybrałem sobie taki okropny temat. Wydaje mi się, że chciałem żeby pomyślała o mnie jak o takim zwyczajnym znajomym z osiedla, a nie jak o kimś kto... nie ma szans. Może pomyślała sobie coś gorszego, miała mnie za chama który chciał tylko... no wiecie czego
Wpadłem na pomysł, że może należałoby Ją przeprosić za to wczorajsze ale nie mogłem z siebie tego wydusić. Przez te sześć minut razem dużo było ciszy, opowiedziałem jej coś jeszcze o mojej uczelni. A na koniec wysiadając:
-Moj przystanek to do zobaczenia [dotknąłem lekko Jej ramienia, nie ja to wymyśliłem tak napisali w podręczniku dla podrywaczy ,,oswajać dziewczynę z dotykiem" ]
- CZESC
- Do poniedziałku [powiedziałem to przez poł autobusu - gwoźdź do trumny tego podrywu]
-C Z E S C [to chyba była ewidentna oznaka ...w.... wzburzenia ]
W poniedziałek jak przypuszczacie Jej nie było. Przez trzy tygodnie także.
Ponieważ widzę przystanek na którym wsiada z okna jedząc śniadanie, wiedziałem że wstaje na wcześniejszy autobus i przesiada się gdzie na mieście. To nie jest wcale miło czuć się winnym probowałem wstać wcześniej i porozmawiać, ale nie wyszło, widząc mnie wsiadała do pierwszego lepszego autobusu.
Od pewnego czasu znowu jeździ ze mną, wsiada z tyłu, zawsze z tyłu! Raz kiedy Ją zauważyłem posłała mi spojrzenie: ,,Zabije jak sprobujesz znowu!"
Dwa razy widziałem ją poza tymi kontrolowanymi przez MPK miejscami:
raz na zakupach i raz w zeszłą niedzielę na spacerze z córką i psem (nie jestem pewien na 100% czy to rzeczywiście Ona).
Zakończenie takie sobie mi wyszło
KONIEC
P.S. Justyno jeśli w jakikolwiek sposób to do Ciebie dotrze to wiedz, że... Przepraszam
Zaczynając nie myślałem, że aż tak się rozpiszę. To już ostatni odcinek, naprawdę ostatni.
Justyna nie podzielała mojego zainteresowania sprawami meteorologicznymi Nie pamiętam dlaczego wybrałem sobie taki okropny temat. Wydaje mi się, że chciałem żeby pomyślała o mnie jak o takim zwyczajnym znajomym z osiedla, a nie jak o kimś kto... nie ma szans. Może pomyślała sobie coś gorszego, miała mnie za chama który chciał tylko... no wiecie czego
Wpadłem na pomysł, że może należałoby Ją przeprosić za to wczorajsze ale nie mogłem z siebie tego wydusić. Przez te sześć minut razem dużo było ciszy, opowiedziałem jej coś jeszcze o mojej uczelni. A na koniec wysiadając:
-Moj przystanek to do zobaczenia [dotknąłem lekko Jej ramienia, nie ja to wymyśliłem tak napisali w podręczniku dla podrywaczy ,,oswajać dziewczynę z dotykiem" ]
- CZESC
- Do poniedziałku [powiedziałem to przez poł autobusu - gwoźdź do trumny tego podrywu]
-C Z E S C [to chyba była ewidentna oznaka ...w.... wzburzenia ]
W poniedziałek jak przypuszczacie Jej nie było. Przez trzy tygodnie także.
Ponieważ widzę przystanek na którym wsiada z okna jedząc śniadanie, wiedziałem że wstaje na wcześniejszy autobus i przesiada się gdzie na mieście. To nie jest wcale miło czuć się winnym probowałem wstać wcześniej i porozmawiać, ale nie wyszło, widząc mnie wsiadała do pierwszego lepszego autobusu.
Od pewnego czasu znowu jeździ ze mną, wsiada z tyłu, zawsze z tyłu! Raz kiedy Ją zauważyłem posłała mi spojrzenie: ,,Zabije jak sprobujesz znowu!"
Dwa razy widziałem ją poza tymi kontrolowanymi przez MPK miejscami:
raz na zakupach i raz w zeszłą niedzielę na spacerze z córką i psem (nie jestem pewien na 100% czy to rzeczywiście Ona).
Zakończenie takie sobie mi wyszło
KONIEC
P.S. Justyno jeśli w jakikolwiek sposób to do Ciebie dotrze to wiedz, że... Przepraszam