09 Cze 2007, Sob 20:14, PID: 275
Odcinek 3003
[Obrazek: 6990330.3.jpg]
Nie widziałem Jej caaały długi tydzień, zaczynałem się niepokoić, że coś się z Nią stało ( albo, że może poznała PLAN ). Ale nie, w poniedziałek widzę ją znowu w autobusie, widocznie grypa męczyła dziewczynę przez tydzień była jeszcze trochę zakatarzona. Miałem porozmawiać z Nią za trzy dni- to był ostateczny termin (dałem sobie trochę czasu na ponowne przemyślenie taktyki). Ku mojemu zdumieniu dziewczyny znowu brak <-- to nie odzwierciedla nawet w 1/10 poziomu mojej rozpaczy. Nie pamiętam ile smutnych dni minęło, przywykłem do myśli, ze Jej nie zobaczę a tu pewnego dnia...Ona. Rozjaśniła nieznacznie włosy i włożyła cieplejszą białą kurtkę nie wiem dlaczego nie poznałem od razu, chyba cały czas szukałem tej czerwonej kurtki. Odwraca się do mnie w autobusie i patrzymy sobie w oczy, dzieli nas może metr. Sytuacja idealna wystarczy powiedzieć ,,CZEŚĆ" czy ,,Poznajesz mnie" ale to był mój przystanek (tak sobie to tłumaczyłem zresztą każdy pewnie ops: byłby trochę yym niespokojny)
Okazja nadarzyła sie w środę 06.12.2006r była konferencja i odwołali mi zajęcia miałem na 10 nic mnie już nie powstrzyma!
Tora! Tora! Tora!
W dniu ataku ogolony, pachnący i zdeterminowany wyruszyłem na przystanek odpowiednio wcześniej. Stanąłem z boku i czekałem. Widzę ją zbliżającą się do mnie jest w białej kurtce, zimno strasznie więc narzuciła kaptur i schowała dłonie w rękawach. Zatrzymuje się 1,5 metra ode mnie i też czeka. Nie widzi jak zaczynam się skradać ( zaskoczenie to w wielu wypadkach kluczowy element zwycięstwa) i kiedy już otwieram usta żeby zacząć wsiada do innego autobusu bo widzi koleżankę
Kolejna zmarnowana okazja, ale skoro już wstałem to pojadę na uczelnię, trudno. Wsiadłem do autobusu i dwa przystanki dalej wsiada ( wiecie kto [Obrazek: angel-smiley-002.gif] ) wsiadła trochę dalej, bo z przodu tłoczno. Tym razem jadę z Nią do końca!! Wysiadamy ok 5 przystanków dalej, jak przypuszczałem tu przesiada się na inny autobus. Jest w odległości 10m (to duży dystans dla kogoś kto ma galaretowate ze strachu kolana) sytuacja wyśmienita.
Podchodzę i postanowiłem (po części z konieczności) przyjąć strategie ,,na pierdołę" i zaczynam:
-Dziś znowu na 8 ?
[Ona odwraca się do mnie]
-Słucham?
-Dziś znowu na 8 ?[posłałem jej swój zabójczy ]
-Tak na 8, jak codziennie. [uśmiech lekki, figlarny w odpowiedzi]
-Jak masz na imię ops: [nie wiem czy byłem czerwony, pewnie nie, ale puls miałem niczym Małysz na belce startowej]
-Justyna
- A ja ..... [w tej chwili istniało dla mnie tylko jedno imię, chciałem powiedzieć JA TEŻ JUSTYNA, albo JUSTYNIAN, ale w ostatniej chwili zmieniłem temat]
- Studiujesz ekonomię, tak?
- Ja już skończyłam studia [ cały moj PLAN przepadł a wariantu B nie było ratowałem sytuację]
- A studiowałaś tu w .........?
- Nie w Łodzi. A ty studiujesz?
- Tak na wydziale T......
- To jest gdzieś tu [wskazuje palcem w kierunku akademików ]
- Nie, na ulicy.............
- To nie po drodze !
[posłała mi jeden z najpiękniejszych, olśniewająco białych uśmiechów jakie widziałem]
- Yyy no tak nie po drodze. Muszę podjechać dzisiaj przed zajęciami do kolegi w akademiku. [to było najlepsze co mogłem teraz wymyslec, Justyna nie dała po sobie poznać jak kretyńskie kłamstewko właśnie usłyszała]
Pytałem gdzie pracuje.
Powiedziała mi, że w poradni pedagogicznej.
-Ciekawa praca, podoba Ci się?
-Tak dzieci są bardziej PRZYSTĘPNE niż dorośli [ Pani nieprzystępna ]
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o studiach i kiedy piszę pracę. Przyjechał nasz autobus. Przypomniałem sobie jak mam na imię - lepiej pozno niż wcale
Wysiadła przystanek dalej. Ale następnego dnia znowu na 8 i ......
Nie wiem czy opisywać dzień następny bo ta przygoda jeszcze się nie skończyła Czy wynika z tego jakikolwiek morał? Pewnie nie
Ale teraz WY dziewczyny
[Obrazek: 6990330.3.jpg]
Nie widziałem Jej caaały długi tydzień, zaczynałem się niepokoić, że coś się z Nią stało ( albo, że może poznała PLAN ). Ale nie, w poniedziałek widzę ją znowu w autobusie, widocznie grypa męczyła dziewczynę przez tydzień była jeszcze trochę zakatarzona. Miałem porozmawiać z Nią za trzy dni- to był ostateczny termin (dałem sobie trochę czasu na ponowne przemyślenie taktyki). Ku mojemu zdumieniu dziewczyny znowu brak <-- to nie odzwierciedla nawet w 1/10 poziomu mojej rozpaczy. Nie pamiętam ile smutnych dni minęło, przywykłem do myśli, ze Jej nie zobaczę a tu pewnego dnia...Ona. Rozjaśniła nieznacznie włosy i włożyła cieplejszą białą kurtkę nie wiem dlaczego nie poznałem od razu, chyba cały czas szukałem tej czerwonej kurtki. Odwraca się do mnie w autobusie i patrzymy sobie w oczy, dzieli nas może metr. Sytuacja idealna wystarczy powiedzieć ,,CZEŚĆ" czy ,,Poznajesz mnie" ale to był mój przystanek (tak sobie to tłumaczyłem zresztą każdy pewnie ops: byłby trochę yym niespokojny)
Okazja nadarzyła sie w środę 06.12.2006r była konferencja i odwołali mi zajęcia miałem na 10 nic mnie już nie powstrzyma!
Tora! Tora! Tora!
W dniu ataku ogolony, pachnący i zdeterminowany wyruszyłem na przystanek odpowiednio wcześniej. Stanąłem z boku i czekałem. Widzę ją zbliżającą się do mnie jest w białej kurtce, zimno strasznie więc narzuciła kaptur i schowała dłonie w rękawach. Zatrzymuje się 1,5 metra ode mnie i też czeka. Nie widzi jak zaczynam się skradać ( zaskoczenie to w wielu wypadkach kluczowy element zwycięstwa) i kiedy już otwieram usta żeby zacząć wsiada do innego autobusu bo widzi koleżankę
Kolejna zmarnowana okazja, ale skoro już wstałem to pojadę na uczelnię, trudno. Wsiadłem do autobusu i dwa przystanki dalej wsiada ( wiecie kto [Obrazek: angel-smiley-002.gif] ) wsiadła trochę dalej, bo z przodu tłoczno. Tym razem jadę z Nią do końca!! Wysiadamy ok 5 przystanków dalej, jak przypuszczałem tu przesiada się na inny autobus. Jest w odległości 10m (to duży dystans dla kogoś kto ma galaretowate ze strachu kolana) sytuacja wyśmienita.
Podchodzę i postanowiłem (po części z konieczności) przyjąć strategie ,,na pierdołę" i zaczynam:
-Dziś znowu na 8 ?
[Ona odwraca się do mnie]
-Słucham?
-Dziś znowu na 8 ?[posłałem jej swój zabójczy ]
-Tak na 8, jak codziennie. [uśmiech lekki, figlarny w odpowiedzi]
-Jak masz na imię ops: [nie wiem czy byłem czerwony, pewnie nie, ale puls miałem niczym Małysz na belce startowej]
-Justyna
- A ja ..... [w tej chwili istniało dla mnie tylko jedno imię, chciałem powiedzieć JA TEŻ JUSTYNA, albo JUSTYNIAN, ale w ostatniej chwili zmieniłem temat]
- Studiujesz ekonomię, tak?
- Ja już skończyłam studia [ cały moj PLAN przepadł a wariantu B nie było ratowałem sytuację]
- A studiowałaś tu w .........?
- Nie w Łodzi. A ty studiujesz?
- Tak na wydziale T......
- To jest gdzieś tu [wskazuje palcem w kierunku akademików ]
- Nie, na ulicy.............
- To nie po drodze !
[posłała mi jeden z najpiękniejszych, olśniewająco białych uśmiechów jakie widziałem]
- Yyy no tak nie po drodze. Muszę podjechać dzisiaj przed zajęciami do kolegi w akademiku. [to było najlepsze co mogłem teraz wymyslec, Justyna nie dała po sobie poznać jak kretyńskie kłamstewko właśnie usłyszała]
Pytałem gdzie pracuje.
Powiedziała mi, że w poradni pedagogicznej.
-Ciekawa praca, podoba Ci się?
-Tak dzieci są bardziej PRZYSTĘPNE niż dorośli [ Pani nieprzystępna ]
Rozmawialiśmy jeszcze trochę o studiach i kiedy piszę pracę. Przyjechał nasz autobus. Przypomniałem sobie jak mam na imię - lepiej pozno niż wcale
Wysiadła przystanek dalej. Ale następnego dnia znowu na 8 i ......
Nie wiem czy opisywać dzień następny bo ta przygoda jeszcze się nie skończyła Czy wynika z tego jakikolwiek morał? Pewnie nie
Ale teraz WY dziewczyny