20 Lip 2008, Nie 10:03, PID: 44942
Nie wiedziałam, w którym wątku to napisać, więc piszę tu.
Jestem tu nowa. Mam na imię Iza, 17 lat. Około roku temu byłam z koleżanką na zakupach (w centrum handlowym). Sylwia kupiła sobie torebkę. Weszłyśmy do innego sklepu. Wychodząc to ja trzymałam nowo zakupioną torebkę. Bramka zaczęła piszczeć. Ochroniarz sprawdził "moją" torebkę. Nie było w niej nic z wyjątkiem portwela i wody. Znów przeszłyśmy przez tą samą bramkę i znów zapiszczała. Ochroniarz puścił nas wolno. Przy ten torebce nadal była metka. Nie wiedziałam dlaczego bramka piszczała? Nic nie ukradłyśmy. Mamy pieniądze i nie potrzebna nam kradzież. Od tego czasu mam małe obawy, że znów zacznie piszczeć bramka gdy wychodzę ze sklepu, ale tak się nie dzieje.
2 tygodnie temu byłam znów w centrum handlowym z mamą. Był bardzo gorąco i duszno. Pojechałyśmy do Warszawy autobusem, w nim także było ciepło. Gdy szlyśmy od przystanku do Arkadii było mi już dość słabo (może to dlatego, że zjadłam rano tylko 1 kanapkę). W środku była klimatyzacja, więc myślałam, że mi przejdzie. Gdy byłyśmy w jednym ze sklepów powiedziałam mamie, że jest mi niedobrze, że muszę iść do łazienki. Nie wymiotowałam. Myślałam, że mi przeszło. Wróciłyśmy na główny korytarz w centrum handl. Znów miałam odruch wymiotny. Zadzwoniłam do taty, żeby po nas przyjechał. Zakupy w centrum się nie udały. Po drodze zajechaliśmy do innego sklepu z odzieżą. Czułam się trochę słabo i nic więcej. Przymierzyłam kilka rzeczy. Było ok. Potem pojechaliśmy do Selgrosu. Powiedziałam, że zaczekam na rodziców, ale jednak musiałam iść z nimi bo mama chciała kupić mi buty. Jakoś wytrzymałam chodzenie po sklepie. W domu czułam, że jestem osłabiona, jakoś mi przeszło.
Dzień później pojechałam na mazury (na tydzień z rodzicami). Miałam tam pracować jako ratownik. Byłam w tym miejscu już 2 razy. Jedzenie i warunki w pokoju całkiem dobre. Ale coś się ze mną stało. Straciłam tam apetyt. Trochę pomagałam Robertowi (ratownikowi, który był zatrudniony w tym ośrodku na całe wakacje) ale niewiele. Trochę też pływałam z grupami. Apetytu nie miałam przez cały tydzień. Nie chodziłam na śniadania (na stołówkę) rodzice przynosili mi je do pokoju. Na obiady i kolacje chodziłam. W ciągu tego tygodnia miałam 2 dni kryzysowe. nie zjadłam prawie nic, tylko jakieś 4 herbatniki i wypiłam kilka herbat. Gdy wróciłam do domu apetyt powrócił. teraz jem normalnie.
Wczoraj mama zaproponowała wyjazd do kina. Nie chciałam. Nie pojechaliśmy. Wieczorem usiadła do komputera i zaczęła szukać jakie są rodzaje fobii. Ja w tym czasie pisałam z koleżanką i zaproponowała mi FS. Mówiła, że też to miała (nawet kilka razy).
Dodam, że gdy mieliśmy jechać naszą "paczką" do kina, ja zawsze znajdowałam usprawiedliwienie i nie pojechałam.
Szłam ostatnio na zakupy i do biblioteki. Miałam najpierw iść do bablioteki, lecz poczułam się niedobrze. Poszłam najpierw do sklepu, potem do biblioteki. Dlaczego źle się poczułam? Może dlatego, ze miałam wypożyczyć "Pamiętnik narkomanki" i podobną do niej książkę? Ale przecież to nic złego. Na studia chcę iść na resocjalizację i zaczęłam czytać książki o narkomanii itp.
Czy to może być fobia społeczna lub coś podobne do niej? Bardzo proszę o poradę. Zgłosić się do psychologa?
Jestem tu nowa. Mam na imię Iza, 17 lat. Około roku temu byłam z koleżanką na zakupach (w centrum handlowym). Sylwia kupiła sobie torebkę. Weszłyśmy do innego sklepu. Wychodząc to ja trzymałam nowo zakupioną torebkę. Bramka zaczęła piszczeć. Ochroniarz sprawdził "moją" torebkę. Nie było w niej nic z wyjątkiem portwela i wody. Znów przeszłyśmy przez tą samą bramkę i znów zapiszczała. Ochroniarz puścił nas wolno. Przy ten torebce nadal była metka. Nie wiedziałam dlaczego bramka piszczała? Nic nie ukradłyśmy. Mamy pieniądze i nie potrzebna nam kradzież. Od tego czasu mam małe obawy, że znów zacznie piszczeć bramka gdy wychodzę ze sklepu, ale tak się nie dzieje.
2 tygodnie temu byłam znów w centrum handlowym z mamą. Był bardzo gorąco i duszno. Pojechałyśmy do Warszawy autobusem, w nim także było ciepło. Gdy szlyśmy od przystanku do Arkadii było mi już dość słabo (może to dlatego, że zjadłam rano tylko 1 kanapkę). W środku była klimatyzacja, więc myślałam, że mi przejdzie. Gdy byłyśmy w jednym ze sklepów powiedziałam mamie, że jest mi niedobrze, że muszę iść do łazienki. Nie wymiotowałam. Myślałam, że mi przeszło. Wróciłyśmy na główny korytarz w centrum handl. Znów miałam odruch wymiotny. Zadzwoniłam do taty, żeby po nas przyjechał. Zakupy w centrum się nie udały. Po drodze zajechaliśmy do innego sklepu z odzieżą. Czułam się trochę słabo i nic więcej. Przymierzyłam kilka rzeczy. Było ok. Potem pojechaliśmy do Selgrosu. Powiedziałam, że zaczekam na rodziców, ale jednak musiałam iść z nimi bo mama chciała kupić mi buty. Jakoś wytrzymałam chodzenie po sklepie. W domu czułam, że jestem osłabiona, jakoś mi przeszło.
Dzień później pojechałam na mazury (na tydzień z rodzicami). Miałam tam pracować jako ratownik. Byłam w tym miejscu już 2 razy. Jedzenie i warunki w pokoju całkiem dobre. Ale coś się ze mną stało. Straciłam tam apetyt. Trochę pomagałam Robertowi (ratownikowi, który był zatrudniony w tym ośrodku na całe wakacje) ale niewiele. Trochę też pływałam z grupami. Apetytu nie miałam przez cały tydzień. Nie chodziłam na śniadania (na stołówkę) rodzice przynosili mi je do pokoju. Na obiady i kolacje chodziłam. W ciągu tego tygodnia miałam 2 dni kryzysowe. nie zjadłam prawie nic, tylko jakieś 4 herbatniki i wypiłam kilka herbat. Gdy wróciłam do domu apetyt powrócił. teraz jem normalnie.
Wczoraj mama zaproponowała wyjazd do kina. Nie chciałam. Nie pojechaliśmy. Wieczorem usiadła do komputera i zaczęła szukać jakie są rodzaje fobii. Ja w tym czasie pisałam z koleżanką i zaproponowała mi FS. Mówiła, że też to miała (nawet kilka razy).
Dodam, że gdy mieliśmy jechać naszą "paczką" do kina, ja zawsze znajdowałam usprawiedliwienie i nie pojechałam.
Szłam ostatnio na zakupy i do biblioteki. Miałam najpierw iść do bablioteki, lecz poczułam się niedobrze. Poszłam najpierw do sklepu, potem do biblioteki. Dlaczego źle się poczułam? Może dlatego, ze miałam wypożyczyć "Pamiętnik narkomanki" i podobną do niej książkę? Ale przecież to nic złego. Na studia chcę iść na resocjalizację i zaczęłam czytać książki o narkomanii itp.
Czy to może być fobia społeczna lub coś podobne do niej? Bardzo proszę o poradę. Zgłosić się do psychologa?