02 Lut 2009, Pon 22:23, PID: 120003
Z racji tego, że jest to mój pierwszy post, chciałam wszystkich serdecznie przywitać.
Od razu muszę oświadczyć, że pisanie na forum jest dla mnie prawie tak samo stresujące (przysięgam, że nawet teraz, podczas pisania posta, trzęsą mi się ręcę :<), jak normalne kontakty z ludźmi. Jednak postanowiłam się chociaż trochę przemóc, zwłaszcza ze względu na to, że jutro jestem umówiona z panią psycholog i strasznie mnie ten fakt stresuje. Nie chcę, żeby ta pani była pierwszą osobą, której powiem o mojej ewentualnej fobii (nie licząc mamy, ale ona nie bierze niczego na poważnie, a w każdym razie nie na tyle, żeby przejąć się tym w większym stopniu), także piszę tutaj. Wcześniej byłam już u specjalistów, jednak to było przed jakąkolwiek (oczywiście zupełnie amatorską) analizą własnej osobowości, także nie miałam nawet pojęcia, czy coś w ogóle jest ze mną nie tak. Poszłam, bo mama mnie o to prosiła. W każdym razie, ani na jednym, ani na drugim spotkaniu z psychologiem nie powiedziałam właściwie nic. Dosłownie nic, bo siedziałam patrząc w bok (Ostatnim razem konkretnie na paprotkę. A tak przy okazji, z kontaktem wzrokowym jest u mnie naprawdę źle. Właściwie prawie nie występuje, chociaż zdarza się, jeżeli mam do czynienia z osobą, którą lubię.), ewentualnie potakując. Ale teraz, bardziej świadoma własnej osobowości, chciałabym, żeby takie spotkanie coś mi dało. Przede wszystkim, czy mam w ogóle podstawy, żeby podejrzewać u siebie fobię społeczną? Myślę, że tak. Jednak muszę wziąć pod uwagę fakt, że w ciągu ostatnich miesięcy wmawiałam sobie dziesiątki najróżniejszych chorób albo zaburzeń psychicznych, z zespołem Aspergera na czele.
Jednak strach przed kontaktem z ludźmi, nawet, a może zwłaszcza, najdrobniejszą rozmową 'o niczym' na pewno mnie dotyczy. W takich sytuacjach ręce mi latają, pocę się strasznie, a najgorsze, że nie kontroluję mojej twarzy. Drgania mięśni, wykrzywianie twarzy w okropnym grymasie, najprawdopodobniej strachu, to dla mnie norma. Jednak nie powiem, że mogę się z tym pogodzić. Nie potrafię dobierać właściwych słów, podczas rozmów mam całkowitą pustkę w głowie i często tracę wątek (jeśli już uda mi się go podjąć) najzwyczajniej rozproszona przez na przykład przejeżdżający akurat ulicą samochód. To oczywiście dosyć utrudnia mi komunikację.
Na lekcjach nie zabieram głosu wcale, chociaż w 80% przypadków jestem pewna odpowiedzi. Nie raz i nie dwa mi to wypominano. Jednak strachu przed publicznym wypowiadaniem się właściwie już nie pamiętam, bo od dłuższego czasu udaje mi się skutecznie tego unikać, co mnie bardzo cieszy. Pamiętam tylko, że jeszcze rok temu był. Inna szkoła, inne zwyczaje, a wśród nich brak jakiegokolwiek przemawiania na forum klasy.
Pozostają jednak sytuacje, których unikać nie mogę. O ile przestałam jeść przy ludziach, oraz korzystać z publicznych toalet, nie mam wpływu na to, że ktoś nagle postanowi ze mną porozmawiać. Co gorsza zdarza się, że czyni mnie w ten sposób środkiem zainteresowania. Aj. W takich sytuacjach po prostu potakuję i uśmiecham się. (I drżę.. Dosłownie, w środku i na zewnątrz.) Mam nadzieję, że to wystarczy, chociaż mam całkowitą pewność, że ludzie, może nie wszyscy, ale część z nich na pewno, widzą, że coś ze mną nie tak. Kilka razy nawet ktoś bez ogródek powiedział mi, że ''jestem dziwna''. No cóż. To wiedziałam od zawsze, także przejęłam się tylko trochę. '
Nie wypiszę wszystkiego, co mogłoby potwierdzać moją ewentualną fobię, bo zwyczajnie nie mogę mieć pewności, że czegoś nie pominę. Może jeszcze to, że nie jestem w stanie niczego zrobić, będąc obserwowaną. W moim przypadku jest to dosyć nasilone i często po prostu to, że czuję na sobie czyjś wzrok, całkowicie mnie paraliżuje i powstrzymuje od działania, zarówno w domu, jak i poza nim.
Acha, jeszcze wiele rzeczy staje się dla mnie prostszymi, gdy dokładnie je planuję. Umiem już bez stresu zamówić jedzenie przez telefon, gdyż każda rozmowa ma taki sam schemat, którego się nauczyłam (pomijając sytuację, gdy kiedyś zaskoczyło mnie pytanie o nazwisko i przez kilka dobrych sekund nie odpowiadałam.. -.-). Co innego, wykonanie telefonu do babci, żeby złożyć życzenia, choćby z okazji ostatniego Dnia Babci. No cóż.
Nie wiem, czy nie napisałam za dużo, czy pominęłam wiele ważnych rzeczy. Nie jestem też pewna, czy to dobry temat. W ogóle mam mnóstwo wątpliwości, bo zazwyczaj na forach nie piszę. Jedynie czytam i obserwuję. Boję się, że każde niewłaściwie napisane przeze mnie słowo może zostać wyśmiane. (W ogóle jestem z siebie strasznie dumna, że zdecydowałam się napisać tego posta.)
Więc.. Czy Waszym zdaniem mam fobię społeczną? Test Liebowitza twierdzi, że tak. Ja również. Właściwie nie wiem, dlaczego mam tak wielkie wątpliwości. Byś może jutro ostatecznie stwierdzi to psycholog. Mam taką cichą nadzieję, że w końcu uda mi się choć trochę otworzyć.
Ach tak. Na koniec dodam, że mam 16 lat, także jestem jeszcze dość młoda. Nie wiem, czy to odpowiedni wiek do stwierdzenia, że mogę mieć fobię społeczną, czy też jest to coś najzwyczajniej związanego z dojrzewaniem. Chociaż od rówieśników jestem na pewno w jakimś stopniu inna. To jedyna rzecz, co do której wątpliwości nie mam.
Od razu muszę oświadczyć, że pisanie na forum jest dla mnie prawie tak samo stresujące (przysięgam, że nawet teraz, podczas pisania posta, trzęsą mi się ręcę :<), jak normalne kontakty z ludźmi. Jednak postanowiłam się chociaż trochę przemóc, zwłaszcza ze względu na to, że jutro jestem umówiona z panią psycholog i strasznie mnie ten fakt stresuje. Nie chcę, żeby ta pani była pierwszą osobą, której powiem o mojej ewentualnej fobii (nie licząc mamy, ale ona nie bierze niczego na poważnie, a w każdym razie nie na tyle, żeby przejąć się tym w większym stopniu), także piszę tutaj. Wcześniej byłam już u specjalistów, jednak to było przed jakąkolwiek (oczywiście zupełnie amatorską) analizą własnej osobowości, także nie miałam nawet pojęcia, czy coś w ogóle jest ze mną nie tak. Poszłam, bo mama mnie o to prosiła. W każdym razie, ani na jednym, ani na drugim spotkaniu z psychologiem nie powiedziałam właściwie nic. Dosłownie nic, bo siedziałam patrząc w bok (Ostatnim razem konkretnie na paprotkę. A tak przy okazji, z kontaktem wzrokowym jest u mnie naprawdę źle. Właściwie prawie nie występuje, chociaż zdarza się, jeżeli mam do czynienia z osobą, którą lubię.), ewentualnie potakując. Ale teraz, bardziej świadoma własnej osobowości, chciałabym, żeby takie spotkanie coś mi dało. Przede wszystkim, czy mam w ogóle podstawy, żeby podejrzewać u siebie fobię społeczną? Myślę, że tak. Jednak muszę wziąć pod uwagę fakt, że w ciągu ostatnich miesięcy wmawiałam sobie dziesiątki najróżniejszych chorób albo zaburzeń psychicznych, z zespołem Aspergera na czele.
Jednak strach przed kontaktem z ludźmi, nawet, a może zwłaszcza, najdrobniejszą rozmową 'o niczym' na pewno mnie dotyczy. W takich sytuacjach ręce mi latają, pocę się strasznie, a najgorsze, że nie kontroluję mojej twarzy. Drgania mięśni, wykrzywianie twarzy w okropnym grymasie, najprawdopodobniej strachu, to dla mnie norma. Jednak nie powiem, że mogę się z tym pogodzić. Nie potrafię dobierać właściwych słów, podczas rozmów mam całkowitą pustkę w głowie i często tracę wątek (jeśli już uda mi się go podjąć) najzwyczajniej rozproszona przez na przykład przejeżdżający akurat ulicą samochód. To oczywiście dosyć utrudnia mi komunikację.
Na lekcjach nie zabieram głosu wcale, chociaż w 80% przypadków jestem pewna odpowiedzi. Nie raz i nie dwa mi to wypominano. Jednak strachu przed publicznym wypowiadaniem się właściwie już nie pamiętam, bo od dłuższego czasu udaje mi się skutecznie tego unikać, co mnie bardzo cieszy. Pamiętam tylko, że jeszcze rok temu był. Inna szkoła, inne zwyczaje, a wśród nich brak jakiegokolwiek przemawiania na forum klasy.
Pozostają jednak sytuacje, których unikać nie mogę. O ile przestałam jeść przy ludziach, oraz korzystać z publicznych toalet, nie mam wpływu na to, że ktoś nagle postanowi ze mną porozmawiać. Co gorsza zdarza się, że czyni mnie w ten sposób środkiem zainteresowania. Aj. W takich sytuacjach po prostu potakuję i uśmiecham się. (I drżę.. Dosłownie, w środku i na zewnątrz.) Mam nadzieję, że to wystarczy, chociaż mam całkowitą pewność, że ludzie, może nie wszyscy, ale część z nich na pewno, widzą, że coś ze mną nie tak. Kilka razy nawet ktoś bez ogródek powiedział mi, że ''jestem dziwna''. No cóż. To wiedziałam od zawsze, także przejęłam się tylko trochę. '
Nie wypiszę wszystkiego, co mogłoby potwierdzać moją ewentualną fobię, bo zwyczajnie nie mogę mieć pewności, że czegoś nie pominę. Może jeszcze to, że nie jestem w stanie niczego zrobić, będąc obserwowaną. W moim przypadku jest to dosyć nasilone i często po prostu to, że czuję na sobie czyjś wzrok, całkowicie mnie paraliżuje i powstrzymuje od działania, zarówno w domu, jak i poza nim.
Acha, jeszcze wiele rzeczy staje się dla mnie prostszymi, gdy dokładnie je planuję. Umiem już bez stresu zamówić jedzenie przez telefon, gdyż każda rozmowa ma taki sam schemat, którego się nauczyłam (pomijając sytuację, gdy kiedyś zaskoczyło mnie pytanie o nazwisko i przez kilka dobrych sekund nie odpowiadałam.. -.-). Co innego, wykonanie telefonu do babci, żeby złożyć życzenia, choćby z okazji ostatniego Dnia Babci. No cóż.
Nie wiem, czy nie napisałam za dużo, czy pominęłam wiele ważnych rzeczy. Nie jestem też pewna, czy to dobry temat. W ogóle mam mnóstwo wątpliwości, bo zazwyczaj na forach nie piszę. Jedynie czytam i obserwuję. Boję się, że każde niewłaściwie napisane przeze mnie słowo może zostać wyśmiane. (W ogóle jestem z siebie strasznie dumna, że zdecydowałam się napisać tego posta.)
Więc.. Czy Waszym zdaniem mam fobię społeczną? Test Liebowitza twierdzi, że tak. Ja również. Właściwie nie wiem, dlaczego mam tak wielkie wątpliwości. Byś może jutro ostatecznie stwierdzi to psycholog. Mam taką cichą nadzieję, że w końcu uda mi się choć trochę otworzyć.
Ach tak. Na koniec dodam, że mam 16 lat, także jestem jeszcze dość młoda. Nie wiem, czy to odpowiedni wiek do stwierdzenia, że mogę mieć fobię społeczną, czy też jest to coś najzwyczajniej związanego z dojrzewaniem. Chociaż od rówieśników jestem na pewno w jakimś stopniu inna. To jedyna rzecz, co do której wątpliwości nie mam.