16 Lut 2010, Wto 13:26, PID: 196220
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16 Lut 2010, Wto 13:31 przez eric.)
Jeśli chodzi o kierunek i dzienne/zaoczne to jakoś ugadałem a raczej ukrzyczałem. Zgodzili się żebym robił studia jakie chce i gdzie chce bylebym miał wyższe. Będzie się czym pochwalić przed rodziną co nie yeah yeah huuuuu <orgazm>. Poza tym myślę o zrobieniu uprawnień na egzaminatora na prawo jazdy, a może tylko tak sobie podświadomie dodaje motywacji żeby robić te studia żeby to niby miało jakiś cel... nigdy nie myślałem o takiej pracy. No dobra niech będzie wyższe, na kierowcę TIRa mogę isc i tak dopiero od 21 lat więc akurat zleci.
Problemem jest jednak, że ojciec ostatnio wyładowuje na mnie jakieś problemy czy kompleksy. Robi mi przesłuchania, tłucze mi że bede mu kasę w zębach nosił i buty lizał jak skończe studia, albo mogę mieszkać na dworcu. Poniża mnie, zastrasza jak jakiś psychol. Dzisiaj już nie wytrzymałem jak przyszedł 3 raz i mu odpaliłem tekstem "chcesz namiary do psychiatry czy w mordę?". To jedyna metoda żeby się go pozbyć, inaczej znów zacznie sie przesłuchiwanie, poniżanie, wypominanie błędów, wyszydzanie, darcie się. Jak ma kompleksy z powodu braku pieniędzy to niech sprzeda dom i pójdzie do bloku. Ja rozumiem że niczego więcej się w życiu nie dorobił (notabene kasę na wybudowanie tego domu dostał po zmarłej ciotce) ale to że teraz nie jest w stanie tego utrzymać to nie powód żeby sie na mnie wyładowywać bo ja też mam spore problemy i jestem człowiekiem. Piwo i wódka jak widać już nie pomaga. Nie można pić bo trzeba chodzić do roboty. Rachunki większe niż wypłata. Trzeba było zrobic remont generalny 10 lat temu jak była kasa, wtedy sie tylko piło a teraz co? Ręka w nocniku? To sie wyładujemy na synu, a co tam.
Co do dziadków to raczej nie trzymają sztamy z rodzicami bo sami wiedzą że coś jest z nimi nie tak, szczególnie z ojcem. Babcia mówiła mi że zawsze powtarzała mamie żeby się nie żeniła z takim człowiekiem. Tutaj mogę upatrywać jakiejś szansy. Ale nawet nie mogę pogadać z babcią teraz na ten temat bo mi to uniemożliwiają. Ani telefonu, ani autobusem bo sie przeziębię bo mnie napadną, bo to bo tamto. Dopiero na wiosnę, za prawie 2 miesiące wyjdę na rower, powiem że jadę sie przejechać po mieście, a pojadę tak naprawdę w odpowiednim kierunku... mam nadzieje że ojcu nie odbije kompletnie przez ten czas, że nie będzie dla mnie za późno. Na razie nie wiem czy powinienem walczyć o swoje czy powinienem cicho siedzieć, bo nie wiem czy bede miał gdzie iść jak wylecę na ulicę.
Problemem jest jednak, że ojciec ostatnio wyładowuje na mnie jakieś problemy czy kompleksy. Robi mi przesłuchania, tłucze mi że bede mu kasę w zębach nosił i buty lizał jak skończe studia, albo mogę mieszkać na dworcu. Poniża mnie, zastrasza jak jakiś psychol. Dzisiaj już nie wytrzymałem jak przyszedł 3 raz i mu odpaliłem tekstem "chcesz namiary do psychiatry czy w mordę?". To jedyna metoda żeby się go pozbyć, inaczej znów zacznie sie przesłuchiwanie, poniżanie, wypominanie błędów, wyszydzanie, darcie się. Jak ma kompleksy z powodu braku pieniędzy to niech sprzeda dom i pójdzie do bloku. Ja rozumiem że niczego więcej się w życiu nie dorobił (notabene kasę na wybudowanie tego domu dostał po zmarłej ciotce) ale to że teraz nie jest w stanie tego utrzymać to nie powód żeby sie na mnie wyładowywać bo ja też mam spore problemy i jestem człowiekiem. Piwo i wódka jak widać już nie pomaga. Nie można pić bo trzeba chodzić do roboty. Rachunki większe niż wypłata. Trzeba było zrobic remont generalny 10 lat temu jak była kasa, wtedy sie tylko piło a teraz co? Ręka w nocniku? To sie wyładujemy na synu, a co tam.
Co do dziadków to raczej nie trzymają sztamy z rodzicami bo sami wiedzą że coś jest z nimi nie tak, szczególnie z ojcem. Babcia mówiła mi że zawsze powtarzała mamie żeby się nie żeniła z takim człowiekiem. Tutaj mogę upatrywać jakiejś szansy. Ale nawet nie mogę pogadać z babcią teraz na ten temat bo mi to uniemożliwiają. Ani telefonu, ani autobusem bo sie przeziębię bo mnie napadną, bo to bo tamto. Dopiero na wiosnę, za prawie 2 miesiące wyjdę na rower, powiem że jadę sie przejechać po mieście, a pojadę tak naprawdę w odpowiednim kierunku... mam nadzieje że ojcu nie odbije kompletnie przez ten czas, że nie będzie dla mnie za późno. Na razie nie wiem czy powinienem walczyć o swoje czy powinienem cicho siedzieć, bo nie wiem czy bede miał gdzie iść jak wylecę na ulicę.