28 Lis 2009, Sob 1:18, PID: 187501
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28 Lis 2009, Sob 1:28 przez eric.)
Właśnie. Poza tym czuję że w taką pracę mógłbym się zaangażować. Lubię prowadzić wszystko co ma silnik (a nawet i to co nie ma ), prowadzić samochód nauczyłem się już w wieku 12 lat i przyszło mi to z ogromną łatwością (co prawda tylko po polnych drogach, ale to zawsze jakieś doświadczenie), poza tym ta praca by mi odpowiadała bo po prostu lubię samotność, wtedy mogę się w pełni skupić nad tym co robię i dać z siebie 100% siły. Zawsze tak było, w szkole, nawet w domu. Ludzie rozpraszają moją uwagę, męczą mnie. Jasne oczywiście, że jeśli z jakichś względów mi się to jednak nie spodoba to nie koniecznie muszę całą karierę zawodową przepracować na tirach. W każdym razie kumpel zna wiele takich osób, które właśnie tak zrobiły. Dodatkowo jeśli firma ojca mojego kumpla będzie się rozwijała to zawsze mam jakąś minimalnie większą szansę na znalezienie tam bezpiecznej posady i "łatwej" pracy (oni jeżdżą tylko na zachód, a w innych firmach czasem trzeba stać 2 tygodnie na wschodnich granicach)
Z innej beczki: czy studia na licencjacie są trudne dla fobika? (co prawda robię Richardsa i pomaga mi, ale kto wie co będzie dalej) Chodzi mi o prywatny licencjat za który się płaci kasę co miesiąc. Jak to w ogóle wygląda? Czy tak jak normalne studia? Pytają, torturują pod tablicą? Co do kierunku to rodzice mi go nie narzucają, po prostu mam mieć papier na wyższe wykształcenie (co jednak jest dla mnie zbędne, bo nie wyobrażam sobie w czym mogło by mi to pomóc, gdzie mógłbym pracować z użyciem tego papieru). Pójdę na zarządzanie, politologię albo socjologię, chociaż wybiorę raczej najłatwiejszy kierunek i po najmniejszej linii oporu zdobędę papier i po sprawie. Za 3 lata będę mógł już iść na tiry i przy okazji czmychnąć starym sprzed nosa, bo nie czuję potrzeby mieszkania z kimś, kto traktował mnie przez wszystkie lata jak narzędzie. Pomęczę się tyle ile będzie trzeba czasu na zdobycie umowy bezterminowej, a potem żegnam i powodzenia życzę.
Z innej beczki: czy studia na licencjacie są trudne dla fobika? (co prawda robię Richardsa i pomaga mi, ale kto wie co będzie dalej) Chodzi mi o prywatny licencjat za który się płaci kasę co miesiąc. Jak to w ogóle wygląda? Czy tak jak normalne studia? Pytają, torturują pod tablicą? Co do kierunku to rodzice mi go nie narzucają, po prostu mam mieć papier na wyższe wykształcenie (co jednak jest dla mnie zbędne, bo nie wyobrażam sobie w czym mogło by mi to pomóc, gdzie mógłbym pracować z użyciem tego papieru). Pójdę na zarządzanie, politologię albo socjologię, chociaż wybiorę raczej najłatwiejszy kierunek i po najmniejszej linii oporu zdobędę papier i po sprawie. Za 3 lata będę mógł już iść na tiry i przy okazji czmychnąć starym sprzed nosa, bo nie czuję potrzeby mieszkania z kimś, kto traktował mnie przez wszystkie lata jak narzędzie. Pomęczę się tyle ile będzie trzeba czasu na zdobycie umowy bezterminowej, a potem żegnam i powodzenia życzę.