16 Paź 2014, Czw 22:15, PID: 416270
Ja miałem taki ok. roczny okres "fajerwerków duchowych", które skończyły się katastrofą psychiczną. Czułem się tak jakby wyższa siłą przejęła nade mną kontrolę i prowadziła za mnie życie. Totalnie odleciałem, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, nie potrafiłem wykonać najprostszych rzeczy, operacji myślowych a mimo to funkcjonowałem bardzo inteligentnie. Załatwiałem mnóstwo skomplikowanych spraw w urzędach, wszystko mi się układało, dostawałem kasę od rodziny, wszyscy się o mnie troszczyli, pomagali mi, na ulicy się do mnie uśmiechali, wystarczy że byłem "tym". Mnóstwo jakichś dziwnych zbiegów okoliczności, np. włączałem radio a tam akurat piosenka idealnie pasowałą do mojej sytuacji życiowej w danym momencie lub nastroju. Timing był zabójczy, czułem się jakbym był w kompletnie innej rzeczywistości, zupełnie inna percepcja. Jeżdząc samochodem doskonale trafiałem w miejsca docelowe kompletnie nie znając ulic. Pieniędzy wystarczało mi co do grosza na wszystkie potrzebne wydatki. Wszystko zupełnie bez "mojego" udziału. Czułem za+ą radość i doskonałość. Miałem tak odjechane i po+ stany , po prostu nie do opisania, nie z tego świata. Codziennie osiągałem coraz większą wiedzę, wpływały do mnie co chwilę jakieś wgłądy, głębokie zrozumienie wszechświata (nic z tego nie pamięam). Otworzyło mi się 'trzecie oko', komunikowałem się z kosmitami, malowałem za+ obrazy, wymyślałem za+ pomysły. Mogłem komunikować się ze zwierzętami (niewerbalnie). Czułem współczucie dla całego świata, np. jak w telewizji słyszałem, że gdzieś wojna albo wybuchłą bomba, natychmiast rzygałem. Gdy tylko próbowałem stawiać jakiś opór albo wrócić do siebie tzn. ego albo zrobić coś po swojemu wszystko się . Nie miałem żadnej kontroli , nie mogłem nic zrobić. Po prostu życie się toczyło bez mojego udziału, Bóg sobie przejął to ciało jako instrument. Wszystko funkcjonowało jak w zegarku szwajcarskim z dokładnością do milisekundy, mimo, że odebrało mi intelekt całkowicie. To był za+ czas, ale na dłuższą metę nie mogłem tego udźwignąć bo dostawałęm coraz trudniejsze wyzwania, w końcu wylądowałęm w szpitalu z diagnozą "schizofrenia paranoidalna" I od tamtego czasu już jest normalnie.