29 Lip 2014, Wto 11:42, PID: 405216
@ Judas
Co do wiedzy i pływania po warszawsku [dupą po piasku] to uparcie powtarzam jak mantrę hasła takie jak : empiryzm, sceptycyzm itp. Nauka zrobiła ogromny postęp właśnie dla tego, że oddzieliła to co zbadać i udowodnić jest w stanie, od tego co jest poza zasięgiem naszego poznania, od tego co jest subiektywne i nie sposób tego zbadać ani zmierzyć żadnymi miarodajnymi narzędziami.
Innymi słowy - oddzieliła realną wiedzę od wiary/metafizyki itp. Sam często i gęsto wyrażasz się dość negatywnie np. o religii, powiedział bym nawet sceptycznie. Ktoś mógł by postawić ci analogiczny zarzut do tego, który stawiasz m.in. mi - nie przeczytałeś wystarczająco dużo teologicznych bajerów itp. żeby zarzucać komuś ignorancję.
Tyle że taki zarzut byłby wadliwie skonstruowany, bo wystarczy że poprzez reductio ad absurdum sformułujesz dowód nie wprost, który uprawnia Cię do postawienia takich czy innych wniosków na temat np. religii i z logicznego punktu widzenia nikt nie może Ci zarzucić, że twój pogląd jest wzięty z d... , bo nie czytałeś wystarczająco dużo mądrych teologicznych książek.
Co do głupków to nie imputuj mi czegoś czego nie powiedziałem. Bo nie mam problemu z tym, że ktoś w cośtam sobie wierzy i wcale nie muszę takiej osoby uznawać za idiotę, z bardzo prostego powodu - rozdzielam wiedzę od wiary. Problem mam jedynie z tym kiedy ktoś miesza te dwie kategorie zarzucając mi czy komuś innemu ignorancję. To nic innego jak cofanie się w argumentacji do ciemnych wieków.
@clouddead
Na jakiej podstawie wysuwasz taki wniosek ? "Szczęścia" zmierzyć się nie da. Można co prawda próbować mierzyć jego "pochodne" i takie badania nawet były robione i to z różnych perspektyw. Ale żeby takie badanie (i konkluzje z niego płynące) było coś warte, na prawdę trzeba by było bardzo bardzo bardzo dużo wysiłku i kasy w nie władować.
Oczywiście współczynnik "szczęścia" wcale nie musi być wprost proporcjonalny do ogólnej materialnej zasobności, ale nie musi być też wprost proporcjonalny do stopnia "uduchowienia"
Tak na marginesie, wydaje mi się, że spora część osób zafascynowanych [głównie] dalekowschodnimi religiami itp. lubi idealizować pewne rzeczy. I szczerze mówiąc nic w tym dziwnego, bo choćby popkultura często i gęsto buduje i powiela stereotypy (np. zachód : zabiegani materialiści, schorowani, pozatruwani konserwantami, antybiotykami, spalinami ..., nieszczęśliwi, puści, zagubieni /daleki wschód[a przynajmniej jego 'uduchowiona część'] : wiodący spokojne życie, nie tak pazerni na materialne błyskotki, przepełnieni wewnętrznym spokojem itd.).
Co do wiedzy i pływania po warszawsku [dupą po piasku] to uparcie powtarzam jak mantrę hasła takie jak : empiryzm, sceptycyzm itp. Nauka zrobiła ogromny postęp właśnie dla tego, że oddzieliła to co zbadać i udowodnić jest w stanie, od tego co jest poza zasięgiem naszego poznania, od tego co jest subiektywne i nie sposób tego zbadać ani zmierzyć żadnymi miarodajnymi narzędziami.
Innymi słowy - oddzieliła realną wiedzę od wiary/metafizyki itp. Sam często i gęsto wyrażasz się dość negatywnie np. o religii, powiedział bym nawet sceptycznie. Ktoś mógł by postawić ci analogiczny zarzut do tego, który stawiasz m.in. mi - nie przeczytałeś wystarczająco dużo teologicznych bajerów itp. żeby zarzucać komuś ignorancję.
Tyle że taki zarzut byłby wadliwie skonstruowany, bo wystarczy że poprzez reductio ad absurdum sformułujesz dowód nie wprost, który uprawnia Cię do postawienia takich czy innych wniosków na temat np. religii i z logicznego punktu widzenia nikt nie może Ci zarzucić, że twój pogląd jest wzięty z d... , bo nie czytałeś wystarczająco dużo mądrych teologicznych książek.
Co do głupków to nie imputuj mi czegoś czego nie powiedziałem. Bo nie mam problemu z tym, że ktoś w cośtam sobie wierzy i wcale nie muszę takiej osoby uznawać za idiotę, z bardzo prostego powodu - rozdzielam wiedzę od wiary. Problem mam jedynie z tym kiedy ktoś miesza te dwie kategorie zarzucając mi czy komuś innemu ignorancję. To nic innego jak cofanie się w argumentacji do ciemnych wieków.
@clouddead
Na jakiej podstawie wysuwasz taki wniosek ? "Szczęścia" zmierzyć się nie da. Można co prawda próbować mierzyć jego "pochodne" i takie badania nawet były robione i to z różnych perspektyw. Ale żeby takie badanie (i konkluzje z niego płynące) było coś warte, na prawdę trzeba by było bardzo bardzo bardzo dużo wysiłku i kasy w nie władować.
Oczywiście współczynnik "szczęścia" wcale nie musi być wprost proporcjonalny do ogólnej materialnej zasobności, ale nie musi być też wprost proporcjonalny do stopnia "uduchowienia"
Tak na marginesie, wydaje mi się, że spora część osób zafascynowanych [głównie] dalekowschodnimi religiami itp. lubi idealizować pewne rzeczy. I szczerze mówiąc nic w tym dziwnego, bo choćby popkultura często i gęsto buduje i powiela stereotypy (np. zachód : zabiegani materialiści, schorowani, pozatruwani konserwantami, antybiotykami, spalinami ..., nieszczęśliwi, puści, zagubieni /daleki wschód[a przynajmniej jego 'uduchowiona część'] : wiodący spokojne życie, nie tak pazerni na materialne błyskotki, przepełnieni wewnętrznym spokojem itd.).