29 Wrz 2012, Sob 21:44, PID: 318324
Trochę się ostatnio interesowałem tematem i zrozumiałem to na swój sposób. Oczywiście to moja ,rozumowa i tak na prawdę stworzona przez ego interpretacja ,więc nie przedstawia prawdy ,a jedynie obraz ,który zobaczyłem, zaopatrzony we własne filtry. Więc istnieje dla mnie ego, inaczej negacja ,inaczej szatan. I obecność ,inaczej akceptacja, inaczej Bóg. Nie uważam ,aby to obecność coś na nas zsyłała. Wystarczy być poza nią ,aby uzyskać szeroki zestaw cierpień jaki zgotuje nam ego. Czyli wg. mnie paradoks jest taki: szatan zsyła na nas cierpienie jeśli się ku niemu zwrócimy ,ale paradoksalnie to cierpienie wywoła w nas chęć poszukiwania ,która może pójść jedynie w stronę Boga. Dodatkowo to inne zranione ego ,często jest powodem naszych cierpień. Tak jak wtedy ,gdy ojciec agresor gotuje piekło swojej rodzinie. Trauma pochodząca z tego wydarzenie może być przyczyną nerwic itd. Dlatego mój wniosek jest taki: Bóg ,nigdy nie zsyła na człowieka cierpienia. W żadnym wypadku. Człowiek błądzi i sam się pokaleczy ,albo zostanie pokaleczony przez innego błądzącego. Najlepiej jak można wtedy ten fakt wykorzystać to pójść w stronę obecności, Boga. Bo to koniec cierpienia. Taka moja interpretacja. Niestety intelektualne rozważania mają się nijak do bycia obecnym i praktyki. To tylko słowa. Specjalne podziękowania dla clouddead bo dzięki Twoim postom zainteresowałem się książkami Eckharta Tolla i jego osobą Czytając książki innych autorów (Osho) zauważyłem potężne podobieństwo ,które utwierdziło mnie w przekonaniu ,że każdemu z nich chodzi o to samo ,ale każdy ujmował to w inne słowa. Więc słowa nie są ważne ,ale po prostu obserwowanie i bycie w nieśmiertelnym tu i teraz.