07 Kwi 2011, Czw 16:55, PID: 247375
Hmm, w tym co napisałeś mc widzę trochę narzutów katolicko lub tzw. rozwojowych. Myślę że pragnienie leży w naszej naturze, inaczej leżelibyśmy odłogiem i nic nam by się nie chciało. Pragnienie, to ruch z jednego miejsca na drugie, to motywacja by działać, to chęć robienia czegokolwiek, po to tu jesteśmy by tworzyć, uważam że pragnienia są dobre, z pewnością naturalne i nie można sie ich wyzbywać. Skrajnym przykładem co robi wyzbycie się pragnień (które i tak tam są! więc to nie jest wyzbycie się ich ale zaprzeczanie im) jest celibat, a jak to jest że im bardziej się czegoś sobie odmawia, tym bardziej się tego później pragnie. Odpychanie pragnienia powoduje jeszcze większe pragnienie.
To co piszesz, że "niczego nie potrzebuje, mam wszystko tu i teraz" to jest stan można powiedzieć już oświecenia, choć może to też być chwilowe, a nie permanentne. To jest stan który pewnie miał Budda i paru innych mu podobnych. Ale wątpię, żeby droga wyrzeczenia prowadziła do tego stanu. To raczej, inne działania powodują że ten stan nam sam wskakuje. Super jest to przedstawione w "Małym Buddzie", droga środka.
Medytacja jest potężnym narzędziem i można w niej dotrzeć baaardzo daleko, tyle że to też wszystko zależy od motywacji i co chcemy osiągnąć, do czego ona nam jest potrzebna. Wielką zaletą jest to, że w chwili kiedy uciszy się swój wiecznie gderający umysł, można jaśniej ujrzeć samego siebie i to, czego tak naprawdę się chce. Często jest to kwestia czasu, aby tego się dowiedzieć. Ciekawie ktoś też keidyś powiedział odnośnie takich "błyskotek" o których napisałeś, że one są błyskotkami (choć wolę je nazywać pragnieniami), dopóki mamy jakiś cel by je mieć. Jeśli jest to zazdrość, no to faktycznie jak już uda nam się coś osiągnąć, to błyskotka szybko przestanie być atrakcyjna.
Myślę, to wszystko kręci się wokół tego by dowiedzieć się czego tak naprawdę chce się w życiu. Uganianie się za tym co inni może być powodowane właśnie poczuciem zazdrości, dlatego to zawsze przestaje cieszyć. Jeśli wie się czego naprawdę w środku bardzo się pragnie, bez względu na to co ma/robi/ myśli otoczenie, to takie pragnienie będzie towarzyszyć nam dłuższy czas i bardzo nas uszczęśliwi. Może to nie jest nic materialnego, ani nie są tym osiągnięcia, może to być po prostu pewien stan spokoju, nasycenia, pełni etc.
Medytacja to też nie jest po prostu siedzenie i nic nie myślenie. Ten opis jest tylko opisem techniki. Najciekawsze jest to, co się dzieje później, kiedy wsłucha się w swoje wnętrze. Można dotrzeć do niesamowitej wiedzy, mieć lepszy wgląd w swoje życie, można osiągnąć stan błogości, spokoju. TO jest tak naprawdę wechikuł, który sprawia że nic nie potrzeba więcej, bo mamy swoje wewnętrzne bogactwo. Oczywiście są też i inne techniki do tego prowadzące, tu nawet nie zawsze trzeba medytacji, jak się wypracuje pewne stany.
To co piszesz, że "niczego nie potrzebuje, mam wszystko tu i teraz" to jest stan można powiedzieć już oświecenia, choć może to też być chwilowe, a nie permanentne. To jest stan który pewnie miał Budda i paru innych mu podobnych. Ale wątpię, żeby droga wyrzeczenia prowadziła do tego stanu. To raczej, inne działania powodują że ten stan nam sam wskakuje. Super jest to przedstawione w "Małym Buddzie", droga środka.
Medytacja jest potężnym narzędziem i można w niej dotrzeć baaardzo daleko, tyle że to też wszystko zależy od motywacji i co chcemy osiągnąć, do czego ona nam jest potrzebna. Wielką zaletą jest to, że w chwili kiedy uciszy się swój wiecznie gderający umysł, można jaśniej ujrzeć samego siebie i to, czego tak naprawdę się chce. Często jest to kwestia czasu, aby tego się dowiedzieć. Ciekawie ktoś też keidyś powiedział odnośnie takich "błyskotek" o których napisałeś, że one są błyskotkami (choć wolę je nazywać pragnieniami), dopóki mamy jakiś cel by je mieć. Jeśli jest to zazdrość, no to faktycznie jak już uda nam się coś osiągnąć, to błyskotka szybko przestanie być atrakcyjna.
Myślę, to wszystko kręci się wokół tego by dowiedzieć się czego tak naprawdę chce się w życiu. Uganianie się za tym co inni może być powodowane właśnie poczuciem zazdrości, dlatego to zawsze przestaje cieszyć. Jeśli wie się czego naprawdę w środku bardzo się pragnie, bez względu na to co ma/robi/ myśli otoczenie, to takie pragnienie będzie towarzyszyć nam dłuższy czas i bardzo nas uszczęśliwi. Może to nie jest nic materialnego, ani nie są tym osiągnięcia, może to być po prostu pewien stan spokoju, nasycenia, pełni etc.
Medytacja to też nie jest po prostu siedzenie i nic nie myślenie. Ten opis jest tylko opisem techniki. Najciekawsze jest to, co się dzieje później, kiedy wsłucha się w swoje wnętrze. Można dotrzeć do niesamowitej wiedzy, mieć lepszy wgląd w swoje życie, można osiągnąć stan błogości, spokoju. TO jest tak naprawdę wechikuł, który sprawia że nic nie potrzeba więcej, bo mamy swoje wewnętrzne bogactwo. Oczywiście są też i inne techniki do tego prowadzące, tu nawet nie zawsze trzeba medytacji, jak się wypracuje pewne stany.