29 Sty 2008, Wto 16:33, PID: 11188
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Sty 2008, Wto 16:34 przez Keisu.)
Czy robicie cos, zeby ona zniknela? Czy raczej jest miekkim przyczółkiem, żeby nic nie robić w kierunku poprawienia swojej sytuacji?
Ja , staram się , właściwie codzienność nie pozwala mi na to żeby nie próbować , choc to bardzo trudne.
Czy na pewno chcielibyscie sie jej pozbyc? Czy teraz, skoro wasz problem jest juz nazwany, mozecie spokojnie poddac sie stagnacji emocjonalnej?
Co to za pytanie?Osobiście nie widzę siebie w roli zgorzkniałej starej panny chodującej koty i uważanej za wariatkę bądź obłąkaną.
Nawet jeśli nie znałabym nazwy dla mojego problemu , to nadal on jest i nie widzę powodu dla którego inaczej mogłabym sie czuć w momencie kiedy jest on nazwany . Chyba że nie zrozumiałam pytania.
Czy sa relacje jakichs osob, ktore z tego wyszły?
Jedyną osobą którą znam z takimi spaczeniami jestem ja sama
Więc nie jestem w stanie nikogo tu podać na przykład .
Czy wierzycie psychologom ze nie da sie z tego wyjsc do konca? I czy takie przykonanie jest korzystne? Czy nie myslicie ze psycholog chce zebys przychodzil do niego juz do konca zycia i sie leczyl bo przeciez na tym zarabia?
Ogólnie rzec biorąc nie da się zupełnie wyleczyć problemu psychicznego , wiem to z własnych przeżyć (nie mogę tego nazwać doświadczeniem bo było by to śmieszne w stosunku do tego ile mam lat )Psycholog z tego co wiem nie jest po to aby do niego przychodzić i tylko u niego się leczyć , psycholog jest po to aby pokazać nam jak sobie radzić. Psycholog (psychiatra)jest j normalnym lekarzem , jak wyobrażasz sobie sytuację w której załóżmy lekarz stomatolog źle Ci założył plombę po to abyś do niego wrócił.Tu chodzi o to że jeśli dobrze raz coś zrobisz to jest możliwość że osoba wyleczona poleci danego specjalistę lub w razie problemu do niego wróci.Zauważ ze jeśli jedna osoba Ci nie pomoże kierujesz się do następnej a nie wracasz do tej co Ci nie pomogła ...Na tym według mnie polega cała ta filozofia.
Uch...dużo napisałam ...
Ale cóż....
Ja , staram się , właściwie codzienność nie pozwala mi na to żeby nie próbować , choc to bardzo trudne.
Czy na pewno chcielibyscie sie jej pozbyc? Czy teraz, skoro wasz problem jest juz nazwany, mozecie spokojnie poddac sie stagnacji emocjonalnej?
Co to za pytanie?Osobiście nie widzę siebie w roli zgorzkniałej starej panny chodującej koty i uważanej za wariatkę bądź obłąkaną.
Nawet jeśli nie znałabym nazwy dla mojego problemu , to nadal on jest i nie widzę powodu dla którego inaczej mogłabym sie czuć w momencie kiedy jest on nazwany . Chyba że nie zrozumiałam pytania.
Czy sa relacje jakichs osob, ktore z tego wyszły?
Jedyną osobą którą znam z takimi spaczeniami jestem ja sama
Więc nie jestem w stanie nikogo tu podać na przykład .
Czy wierzycie psychologom ze nie da sie z tego wyjsc do konca? I czy takie przykonanie jest korzystne? Czy nie myslicie ze psycholog chce zebys przychodzil do niego juz do konca zycia i sie leczyl bo przeciez na tym zarabia?
Ogólnie rzec biorąc nie da się zupełnie wyleczyć problemu psychicznego , wiem to z własnych przeżyć (nie mogę tego nazwać doświadczeniem bo było by to śmieszne w stosunku do tego ile mam lat )Psycholog z tego co wiem nie jest po to aby do niego przychodzić i tylko u niego się leczyć , psycholog jest po to aby pokazać nam jak sobie radzić. Psycholog (psychiatra)jest j normalnym lekarzem , jak wyobrażasz sobie sytuację w której załóżmy lekarz stomatolog źle Ci założył plombę po to abyś do niego wrócił.Tu chodzi o to że jeśli dobrze raz coś zrobisz to jest możliwość że osoba wyleczona poleci danego specjalistę lub w razie problemu do niego wróci.Zauważ ze jeśli jedna osoba Ci nie pomoże kierujesz się do następnej a nie wracasz do tej co Ci nie pomogła ...Na tym według mnie polega cała ta filozofia.
Uch...dużo napisałam ...
Ale cóż....