22 Paź 2010, Pią 18:15, PID: 226153
Byłem ostatnio u mojej rodzinki, tzn u mojej cioci(czyli siostry mojej(r.i.p.)mamy)malowałem z wujasem mieszkanie, od gory do dołu ma sie rozumieć, no i klops polegał na tym(albo zgrzyt)że...przyszła niedziela a ja chciałem pospać dłużej, wiecie, podryfować na moim nowym łóżeczku.Gdy tak płynąłem wpadł wujas ze swoim pretensjami, wiążąc krawat, rzucał trzy po cztery pretensje, do której to sie spi?.Namieszał mi w bani konkretnie, zwłaszcza że drzemałem w najlepsze i z na wpół przymkniętym okiem zauważyłem że nie żartuje.Ale o co chodzi?-spytałem.Cały tydzień zapieprzalismy z malowaniem, pomyslałem że niedziela w tym domu obowiązuje.Ale wuj sprowadził mnie na ziemie.Oburzony miotał sie deczko a ja juz miałem spaprane samopoczucie i szczerze bałem sie schodzić na sniadanie do kuchni.Cały problem zaczął sie gdy zszedłem do kuchni, gdy było już po śniadaniu(co miało zazwyczaj miejsce w tyg.)gdy moja ciocia, jak wydawało mi się"wcielenie bożej czułości"pokazała rogi i poczułem sie really nieprzyjemnie.Po długim milczeniu postawiłem sie wujasowi(z którym zawsze na luzie podczas przerw w pracy sączyliśmy browara)i postanowiłem sie sprzeciwić obowiązującym tam zasadom i powiedziałem że jest niedziela(sjesta, wujas)wyluzuj.Jednak on chodził spięty jak 15latek na randce.Jego zakres kroków obejmował 5 m. w prawo 5m. w lewo.majstrował przy krawacie nerwowo.Ciocia, mój miód pokazała inne oblicze, była pełna oburzenia co do mojej asertywnej postawy i mocno sie zdenerwowała solidaryzując się z wujkiem, którego zdanie brzmi że praca to priorytet i że nawet niedziele nie zoobowiązuje do jej zlekceważenia.
Byłem mocno poruszony i kiedy poszedłem na góre płakałem, w miedzy czasie usłyszałem od cioci że jestem "mięczakiem".W tym momencie czułem jak zabrałko mi przyjaciela, a najbardziej ojca którego zdanie mogłoby by być zbawienne i neutralizujące wszelkie rany zadane od rodzinki.
Mimo wszystko ten czas z nimi wspominam ciepło i życzliwie(poza opisanym ekscesem)zarobiłem szmal.Pogodziłem się z nimi i wybaczyłem im w sercu.
Byłem mocno poruszony i kiedy poszedłem na góre płakałem, w miedzy czasie usłyszałem od cioci że jestem "mięczakiem".W tym momencie czułem jak zabrałko mi przyjaciela, a najbardziej ojca którego zdanie mogłoby by być zbawienne i neutralizujące wszelkie rany zadane od rodzinki.
Mimo wszystko ten czas z nimi wspominam ciepło i życzliwie(poza opisanym ekscesem)zarobiłem szmal.Pogodziłem się z nimi i wybaczyłem im w sercu.