22 Sty 2008, Wto 15:00, PID: 10616
Z rodzicami mam teoretycznie swietne stosunki. Teoretycznie bo w praktyce jest inaczej. Bardzo kocham moich rodzicow i wiem, ze moge na nich w kazdej sytuacji liczyc. Pomimo, ze nie mieszkamy razem od kilku lat i widujemy sie kilka razy do roku, utrzymujemy kontakt lelefoniczny lub przez gg. Moge powiedziec, ze mi sie dobrze trafilo, wiem, ze w kazdej chwili znajda dla mnie czas. Problem polega na tym, ze nie potrafie im powiedziec tego co naprawde czuje. Nie chce ich martwic, a wiem, ze tak by bylo. Wiedza, ze jestem inna, ze inaczej podchodze do zycia niz moj brat, ale nie wiedza skad to wynika. Niedawno zdobylam sie na odrobine szczerosci i powiedzialam, ze byli nadopiekunczy i za bardzo ulatwiali mi zycie, ale nie potrafilam powiedziec do czego to doprowadzilo. Jak bylam dzieckiem rozmawialam o wszystkich moich problemach, glownie z mama, bardzo sie tym wszystkim przejmowala i zazwyczaj konczylo sie na tym, ze rozwiazywala je za mnie zeby pomoc. Teraz uwazam, ze powinnam im tego oszczedzic, chce sobie z tym sama poradzic. Od kilku lat prowadze z nimi cos w rodzaju gry. Mowie ze wszystko dobrze, a o ewentualnych problemych dowiaduja sie po fakcie jak juz je rozwiaze, albo wcale. Tak jest lepiej. Wiem, ze jak widza, ze jestem szczesliwa tez sa szczesliwi. Chociaz czasami ciezko to pokazac, jak sie tego nie czuje.