16 Maj 2020, Sob 18:34, PID: 821109
Do ok. 22 roku życia odkładałam wszystko na później, Otarłam się o bezdomność, nie miałam wykształcenia, pracy, jakichkolwiek relacji z kimkolwiek. Pisałam na forach, ale to oczywiście nic nie pomagało, bo co mogli powiedzieć inni ludzie poza "weź się w garść" czy "będzie dobrze"... a ilość tych problemów mnie jeszcze bardziej paraliżowała i tym bardziej osadzała w bierności i odkładaniu. Aż dotarłam do takiego punktu, w którym poziom odczuwanego dyskomfortu tym spowodowanego był tak wielki, że po prostu nie mogłam tego znieść. I z dnia na dzień mnie to przestawiło - był to taki jednorazowy przełom, a kopa mi dawał lęk przed tym właśnie odczuciem dyskomfortu. Postanowiłam nigdy więcej już go nie dopuścić do tego, by mnie w takim stopniu pochłonął. Trudno mi to wyjaśnić, po prostu myślę, że czasem trzeba dotrzeć do takiego punktu, w którym nawyk staje się nie do zniesienia - wtedy znajdziemy w sobie mobilizację, by się z tego wyrwać czym prędzej. Musimy w sobie wytworzyć taki ultra mocny mechanizm skojarzeniowo-awersyjny...