09 Mar 2022, Śro 9:01, PID: 855409
Przede wszystkim przestałam na siebie patrzeć oczyma swojego ojca i prześladowców ze szkoły - nie myślę już o sobie jako o totalnym nieudaczniku, marnującym zasoby życiowe, uosobieniu porażki, słabości i głupoty.
Mój sukces życiowy może i jest umiarkowany, ale dla mnie to niesamowity postęp - dokonałam rzeczy, o których kiedyś sądziłam, że są dla mnie niemożliwe (np. usamodzielniłam się, wyprowadziłam na swoje, dostałam samodzielne stanowisko).
Przekonałam się, że jestem znacznie silniejsza, niż mi się wydawało i że moja droga życiowa wprawdzie była bardzo wyboista i w dodatku większość musiałam przejść zupełnie sama, ale dałam radę wyjść na prostą.
W jakimś stopniu pogodziłam się też ze swoim bagażem trudnych doświadczeń. Nadal mam PTSD do wyleczenia i pod wieloma względami zostałam - być może na zawsze - skrzywiona, ale pomalutku przestaję topić się w żalu nad straconym dzieciństwem i wczesną młodością.
W stosunkach międzyludzkich powoli przestaję wchodzić z automatu w rolę ofiary i osoby "z definicji" gorszej od wszystkich. Rzadziej wpadam w panikę, jest we mnie więcej spokoju. Uczę się dostrzegać swoje mocne i słabe strony.
Być może nigdy nie będę tak "normalna" jak ludzie o mniej pokiereszowanej psychice. Ale umacniam się w wierze, że poradzę sobie - tak po prostu.
Mój sukces życiowy może i jest umiarkowany, ale dla mnie to niesamowity postęp - dokonałam rzeczy, o których kiedyś sądziłam, że są dla mnie niemożliwe (np. usamodzielniłam się, wyprowadziłam na swoje, dostałam samodzielne stanowisko).
Przekonałam się, że jestem znacznie silniejsza, niż mi się wydawało i że moja droga życiowa wprawdzie była bardzo wyboista i w dodatku większość musiałam przejść zupełnie sama, ale dałam radę wyjść na prostą.
W jakimś stopniu pogodziłam się też ze swoim bagażem trudnych doświadczeń. Nadal mam PTSD do wyleczenia i pod wieloma względami zostałam - być może na zawsze - skrzywiona, ale pomalutku przestaję topić się w żalu nad straconym dzieciństwem i wczesną młodością.
W stosunkach międzyludzkich powoli przestaję wchodzić z automatu w rolę ofiary i osoby "z definicji" gorszej od wszystkich. Rzadziej wpadam w panikę, jest we mnie więcej spokoju. Uczę się dostrzegać swoje mocne i słabe strony.
Być może nigdy nie będę tak "normalna" jak ludzie o mniej pokiereszowanej psychice. Ale umacniam się w wierze, że poradzę sobie - tak po prostu.