16 Maj 2019, Czw 20:13, PID: 792572
Ciekawe, jak wiele z tych osób, które tłumaczą swoją niechęć do posiadania dzieci ich dobrem, a więc odpowiedzialnością i racjonalnością, ma podobne skrupuły w przypadku (ewentualnego) wchodzenia w związki. Czy takie osoby są gotowe obciążać drugą stronę swoimi problemami, emocjonalnym upośledzeniem, fobiami, depresjami itd., marnując jej czas, niszcząc zdrowie psychiczne i życie emocjonalne, a może i w tym wypadku zachowują szlachetną racjonalność i ani myślą o związkach, tak jak nie myślą o dzieciach? No chyba że jest tu miejsce na jakąś wyimaginowaną gradację – i z faktu, że jednym (dzieciom) da się bardziej zaszkodzić, a innym ("partnerowi", bleh) mniej, już wynika, że to drugie jest spoko i do przyjęcia? Czy jednak profity w postaci emocjonalnego przyssania się do kogoś bądź gżenia się spychają na bok skrupuły? Hue hue.