29 Sie 2018, Śro 20:47, PID: 761246
(29 Sie 2018, Śro 17:04)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):To nie jest dziwne doszukiwanie się. Ciasto na stole najbardziej przeszkadza nie tym, którzy go nie lubią, a tym, którzy są na diecie. Moim zdaniem też nie nagabywanie do posiadania dziecka wpływa na to, że widok dziecka wywołuje negatywne uczucia, a po prostu niechęć do dziecka sama w sobie. Jeśli ktoś nie chce dziecka BARDZIEJ tylko dlatego, że inni go namawiają, to moim zdaniem jest dziwne .(28 Sie 2018, Wto 22:19)Kiwi napisał(a): Jeśli komuś tak przeszkadzają obrazki dzieci na ścianach poczekalni, to może ma jakiś wewnętrzny problem ze swoją decyzją?Skąd się to bierze, takie doszukiwanie się dziwnych wyjaśnień do w gruncie rzeczy bardzo prostych zjawisk?
Jeżeli ktoś jest co rusz nagabywany o rodzenie dzieci przez rodzinę, znajomych i obce osoby, to nic dziwnego, że widok dziecka wywołuje w nim negatywne odczucia.
(29 Sie 2018, Śro 17:04)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Poza tym, bądźmy szczerzy, dzieci nie są fajne i to sami rodzice bardzo często przyznają, więc po co takie paskudztwo na ścianie, jak można by zawiesić jakiś ładny widoczek, choćby wybrzeże Teneryfy.U okulisty wiszą przekroje oka, często zdjęcia wyglądu oczu w różnych stanach chorobowych i nieraz obrazy, jakie ponoć widzi ktoś, z danym schorzeniem. U chirurga na ścianie wisiał plakat pokazujący, jak rozpoznać czerniaka. Generalnie moje przykłady są dla mnie znacznie ciekawszą opcją niż bobas. Taka opcja pozwala się czegoś nauczyć lub coś zrozumieć, ale tak to już chyba jest, że u ginekologa wiszą dzieci (choć z mojego doświadczenia często w formie plakatów z jakimiś informacjami - że za 5 milionów jakiś bank może pobrać krew z pępowiny, albo coś takiego), ale u mnie też wiszą plakaty o samobadaniu piersi na przykład. Wystrój poczekalni jak wystrój, dopóki nie będzie tam dzieci w wersji z rozmazaną kupą lub wymiocinami, to mi NAPRAWDĘ nie przeszkadzają.
(29 Sie 2018, Śro 17:04)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Moim zdaniem powinna być osobna specjalność, ginekolog od zdrowia układu płciowego i jakiś ciążolog dla tych, które swoich narządów płciowych używają w celach innych niż współżycie seksualne.Nawet jak ktoś nie używa swoich narządów płciowych niemal w ogóle, to wciąż ginekolog jest potrzebną specjalnością . Ale tak, ogólnie rozumiem zamysł i nie miałabym nic przeciwko wydzielenia "ciążologii", jedynie kwestia techniczna jest taka, że te specjalności bardzo by się łączyły i pewnie niejeden specjalista chciałby mieć specjalność ginekologia-ciążologia, a wtedy czy jest sens to rozdzielać?
Za to jakieś dni dla nieciążatych to mógłby być strzał w dziesiątkę dla wielu kobiet
(29 Sie 2018, Śro 17:04)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Jeśli chodzi o mnie, to denerwuje mnie u ginekologa, że ciężarne wchodzą zawsze przede mną bez względu na to kiedy przyszły, więc siedzę po 3-4 godziny w poczekalni, żeby spędzić w gabinecie 5-10 minut.U każdego ginekologa? Ja nigdy żadnej ciężarnej przed siebie nie wpuściłam (żadna też nie prosiła), bo umawiam się na godzinę. Jak mają "numerek" po mnie, to mnie nic więcej nigdy nie interesowało.
(29 Sie 2018, Śro 17:04)dziewczyna z naprzeciwka napisał(a): Ale ciężarne się wielce oburzały, gdy lekarz informował o możliwości usunięciaOburzenia ciężarnych na opcję usuwania nie rozumiem tak samo, jak oburzenia bezdzietnych na obrazki na ścianie .