26 Sie 2018, Nie 23:08, PID: 760785
No nie, uogólnić to się nie da, a jak kto by się zachował możemy gdybać. Rodzice tamtych osób też nie mieli diagnoz.
Rodzice chyba często uważają, że dziecko "po prostu takie jest". Co mnie w sumie nie dziwi, skoro my sami dorośli, którzy znamy siebie najlepiej, nie zawsze wiemy, czy taki mamy charakter, czy to choroba, zaburzenie osobowości czy Bóg wie co. jestem, ale z tego, co słyszę od dorosłych, to "kiedyś tyle tego nie było". W sensie była mniejsza świadomość, raczej o skuteczne, dostosowane leczenie zaburzeń było trudno. Plus chodzenie do psychiatry (sama za dzieciaka myślałam, że to "ten od czubków"), było stygmatyzacją. Do pedagoga/psychologa szkolnego chodziły niegrzeczne dzieci. I skąd tu taki rodzic ma wiedzieć, co robić?
Rodzice chyba często uważają, że dziecko "po prostu takie jest". Co mnie w sumie nie dziwi, skoro my sami dorośli, którzy znamy siebie najlepiej, nie zawsze wiemy, czy taki mamy charakter, czy to choroba, zaburzenie osobowości czy Bóg wie co. jestem, ale z tego, co słyszę od dorosłych, to "kiedyś tyle tego nie było". W sensie była mniejsza świadomość, raczej o skuteczne, dostosowane leczenie zaburzeń było trudno. Plus chodzenie do psychiatry (sama za dzieciaka myślałam, że to "ten od czubków"), było stygmatyzacją. Do pedagoga/psychologa szkolnego chodziły niegrzeczne dzieci. I skąd tu taki rodzic ma wiedzieć, co robić?