09 Gru 2016, Pią 12:37, PID: 600827
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Gru 2016, Pią 13:05 przez Zuuuu.)
Nie, zdecydowanie wolę koty - są mniej problematyczne. Nie kuszą mnie radości wynikające z macierzyństwa, nie mam zamiaru przekazywać wadliwych genów i predyspozycji do chorób psychicznych. Dodatkowo brzydzi mnie proces cięży, o czym już kiedyś wspominałam, ale na inny forum. Ciąża. Brzydzą mnie wszelakie procesy zachodzące u kobiet w ciąży. Brzydzi mnie sama świadomość tego, że w moim organizmie mogłoby się cokolwiek rozwijać, rozrastać - jednocześnie nie będąc jednostką autonomiczną, a jakąś częścią mnie. Częścią, dla której mojej ciało byłoby niezbędne do dalszego przetrwania i rozwoju. Dziecko jako następstwo ciąży brzydzi mnie nieco mniej (o ile nie myślę o jego wcześniejszych "macicznych" losach). Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynam się nad tym intensywniej zastanawiać. W zasadzie ciąża brzydzi mnie od zawsze. Męką było dla mnie oglądnie filmu (w czasie nauki w podstawówce) o etapach rozwoju płodu, na który to zareagowałam odruchem wymiotnym. Ewentualnie mogłabym adoptować dziecko, gdy moja sytuacja emocjonalna i meterialna byłaby bardziej ustabilizowana.