21 Mar 2021, Nie 10:40, PID: 839499
Cześć,
Na szczęście już jest to doświadczenie za mną...
Finalnie wyszło tak, że musiałem szkolić tą osobę tylko 1 dzień z trzech, więc jakby się udało. Niczego nie odwołałem u mojego przełożonego ani nie wziąłem L4, po prostu poszedłem normalnie do pracy i starałem się wykonać to zadanie, ale zacznę od początku...
Jak to na mnie przystało już 2 dni przed szkoleniem bardzo się bałem oraz stresowałem, że będzie źle, przez co przez te 2 dni nie mogłem spać i w dzień byłem ledwo przytomny.
Przygotowanie się zostawilem tez na ostatnia chwile co oczywiście nie było dobrym pomysłem. Kiedy nadszedł dzień szkolenia byłem już totalnie zestresowany, no ale trudno, co się miało wydarzyć niech się wydarzy. Osoba, która miałem szkolić była w tym dniu w innym dziale wiec musialem po nią tam isc. Stresu było co nie miara tym bardziej, ze nie wiedziałem nawet jak po angielsku powiedzieć jej ze ma ze mna zaczac szkolenie. W drodze po niego szybko przetlumaczylem sobie w internecie to co miałem mu powiedziec, przynajmniej oszczedzilem sobie wstydu w innym dziale, bo wiedziałem jak do niego powiedziec cokolwiek. Kiedy byłem już na miejscu, otworzyłem drzwi i zobaczyłem tego chłopaka to prawie mnie skosilo, dostałem takiego ataku paniki, ze wszystko zapomniałem, ale przełknąłem sline i zabrałem go ze sobą. Moje pierwsze myśli były o tym, ze zaraz strace prace i wyjde na totalnego idiote. Na szczescie tak się nie stało i miłym zaskoczeniem było to, że okazało się, że uczy się on polskiego od jakiegoś czasu, wiec byłem częściowo uratowany. Po paru minutach jakos to nawet szlo, rozmowa szla lepiej niż mi się wydawalo, mowilem trochę po polsku i trochę po angielsku, tez chłopak był naprawdę pozytywnie nastawiony i nawet mi pomagal w mowieniu. Moja taktyka była taka, ze wszystkie moje czynności wydluzałem maksymalnie, żeby jak najmniej pokazac mu nisestanardowych sytuacji, bo wytłumaczenie mu ich byłoby dla mnie niemożliwe. Zaczelismy od podstawowych moich obowiazkow a w drugiej kolejności oprowadziłem go po firmie. Czas zleciał mi bardzo szybko w zasadzie, ale w pewnym momencie zadzwonil mój szef, zebym przyprowadzil go na social żeby zjeść z nim obiad. Ten telefon wywolal we mnie jeszcze więcej strachu niż stresowanie się przed tym szkoleniem razem wzięte, bo wiedziałem ze będzie rozmowa po angielsku i osmiesze się nie tylko przed szefem, ale i przed innymi osobami, które aktualnie jedza obiad… No ale coz, nie było innego wyjścia ( az mi się przypomniał mem ze to jest jak trytyrka i tego nie cofniesz…). Zdobylem się na odwage i poszedłem. Cale szczęście, ze w moim kierunku padly może ze 2 pytania na które jakims cudem udało mi się odpowiedzieć. Uff, kamien z serca mi spadl. Po obiedzie było już jakos lepiej i czas szybko zleciał. Pod koniec nie wiedziałem już co mam do niego mowic i wyczul, ze chciałbym aby sobie już poszedł. Wiec powiedział, ze to koniec i wraca. Na koniec dostal ode mnie i mojego szefa prezent i odjechal. Ja odetchnąłem z ulga i cieszylem się ze cudem mi się to udało.
WNIOSEK: Klamanie nigdy nie przynosi korzyści.. Mysle, ze ta sytuacja nauczyla mnie, aby nie klamac bo to i tak prędzej czy później się wyda. Ile musialem się nastresowac wiem tylko ja, no ale coz widocznie aby dojść do takich wnioskow musialem przezyc to na własnej skorze.
Na szczęście już jest to doświadczenie za mną...
Finalnie wyszło tak, że musiałem szkolić tą osobę tylko 1 dzień z trzech, więc jakby się udało. Niczego nie odwołałem u mojego przełożonego ani nie wziąłem L4, po prostu poszedłem normalnie do pracy i starałem się wykonać to zadanie, ale zacznę od początku...
Jak to na mnie przystało już 2 dni przed szkoleniem bardzo się bałem oraz stresowałem, że będzie źle, przez co przez te 2 dni nie mogłem spać i w dzień byłem ledwo przytomny.
Przygotowanie się zostawilem tez na ostatnia chwile co oczywiście nie było dobrym pomysłem. Kiedy nadszedł dzień szkolenia byłem już totalnie zestresowany, no ale trudno, co się miało wydarzyć niech się wydarzy. Osoba, która miałem szkolić była w tym dniu w innym dziale wiec musialem po nią tam isc. Stresu było co nie miara tym bardziej, ze nie wiedziałem nawet jak po angielsku powiedzieć jej ze ma ze mna zaczac szkolenie. W drodze po niego szybko przetlumaczylem sobie w internecie to co miałem mu powiedziec, przynajmniej oszczedzilem sobie wstydu w innym dziale, bo wiedziałem jak do niego powiedziec cokolwiek. Kiedy byłem już na miejscu, otworzyłem drzwi i zobaczyłem tego chłopaka to prawie mnie skosilo, dostałem takiego ataku paniki, ze wszystko zapomniałem, ale przełknąłem sline i zabrałem go ze sobą. Moje pierwsze myśli były o tym, ze zaraz strace prace i wyjde na totalnego idiote. Na szczescie tak się nie stało i miłym zaskoczeniem było to, że okazało się, że uczy się on polskiego od jakiegoś czasu, wiec byłem częściowo uratowany. Po paru minutach jakos to nawet szlo, rozmowa szla lepiej niż mi się wydawalo, mowilem trochę po polsku i trochę po angielsku, tez chłopak był naprawdę pozytywnie nastawiony i nawet mi pomagal w mowieniu. Moja taktyka była taka, ze wszystkie moje czynności wydluzałem maksymalnie, żeby jak najmniej pokazac mu nisestanardowych sytuacji, bo wytłumaczenie mu ich byłoby dla mnie niemożliwe. Zaczelismy od podstawowych moich obowiazkow a w drugiej kolejności oprowadziłem go po firmie. Czas zleciał mi bardzo szybko w zasadzie, ale w pewnym momencie zadzwonil mój szef, zebym przyprowadzil go na social żeby zjeść z nim obiad. Ten telefon wywolal we mnie jeszcze więcej strachu niż stresowanie się przed tym szkoleniem razem wzięte, bo wiedziałem ze będzie rozmowa po angielsku i osmiesze się nie tylko przed szefem, ale i przed innymi osobami, które aktualnie jedza obiad… No ale coz, nie było innego wyjścia ( az mi się przypomniał mem ze to jest jak trytyrka i tego nie cofniesz…). Zdobylem się na odwage i poszedłem. Cale szczęście, ze w moim kierunku padly może ze 2 pytania na które jakims cudem udało mi się odpowiedzieć. Uff, kamien z serca mi spadl. Po obiedzie było już jakos lepiej i czas szybko zleciał. Pod koniec nie wiedziałem już co mam do niego mowic i wyczul, ze chciałbym aby sobie już poszedł. Wiec powiedział, ze to koniec i wraca. Na koniec dostal ode mnie i mojego szefa prezent i odjechal. Ja odetchnąłem z ulga i cieszylem się ze cudem mi się to udało.
WNIOSEK: Klamanie nigdy nie przynosi korzyści.. Mysle, ze ta sytuacja nauczyla mnie, aby nie klamac bo to i tak prędzej czy później się wyda. Ile musialem się nastresowac wiem tylko ja, no ale coz widocznie aby dojść do takich wnioskow musialem przezyc to na własnej skorze.