21 Lis 2020, Sob 16:21, PID: 832344
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Lis 2020, Sob 16:24 przez MissCthulhu.)
Oj tak, ile razy usłyszałam, że ja to tylko przed komputerem umiem siedzieć albo siedzieć z książką w kącie...
Próbowałam z tatuażami, handpoke, sterylność zachowana, to źle - bo gdzieś to musiałam robić, a więc stwarzałam bezpieczny kącik z jednorazowymi narzędziami w swoim pokoju, bo "OBCA OSOBA" wejdzie do mieszkania. Omatkobosko, no i co z tego? Na ile, na godzinę? A ja za to wezmę 300zł, dla przykładu. Już miałam uzbierane na maszynkę i naprawdę duże zainteresowanie, ale podcięto mi skrzydła. Obecnie nie mam gdzie takiego bezpiecznego kąciku zrobić, więc odpada.
Próbowałam z pływaniem, to po miesiącu usłyszałam złośliwe "coś średnio na tym pływaniu chudniesz, a musisz tyle pieniędzy wydawać?" - mimo, że istotnie schudłam w swoim PCOSowym tempie na stałe ze dwa, trzy kilo i zaczęłam nosić bardziej obcisłe rzeczy, ale jak coś mi idzie dobrze, to zaraz trzeba to uciąć. Bo jeszcze mi sie uda.
Próbowałam porozmawiać o zrobieniu u siebie domówki integracyjnej, to już w ogóle kosmos... A więc nie odbyła się, naturalnie ja na żadne też nie zostałam potem zaproszona i początek studiów minął mi w kompletnej samotności.
Szczególnie denerwujący był dla mnie przykład z basenem, usłyszane od osoby jarającej jak smok i wydającej na tytoń o wiele więcej, niż mój karnet. Nawet teraz chętnie poszłabym na basen, mam blisko, tylko sytuacja covidowa temu nie sprzyja... i jakieś tam moje pomniejsze lęki przed rozebraniem do kostiumu (który na pewno gdzieś się zapodział, no ale jest)
Nie rozumiem, jak można tak ucinać możliwości bliskiej osobie. Chciałabym czasem np. wzorować się z hobby na np. matce, ale nie ma żadnego. Babka - o nie, sztafety w oglądaniu propagandy politycznej nie przejmę. Ogólnie mieszkając z "ex" nie spraszałam osób, bo wiedziałam, że tego nie lubi - z perspektywy czasu olbrzymi błąd, miałam do tego prawo płacąc za mieszkanie - a po powrocie do M2 dzielonego z matką i babką, to zwyczajnie głupio w moim wieku gnieździć się jak za czasów "pszepani, mogę odwiedzić Karolinę?". Ściana.
Już nawet nie słyszę pytań o ludzi, kiedy gdzieś wyjdę (poza tym zawsze jest potem "eee teraz to lepiej nie wychodzić"), choć z drugiej strony raz zapłakana matka mówi mi, że przyjemność by jej sprawiło moje oświadczenie "dziś wychodzę, będę nad ranem bo mam cośtam, biorę telefon" - no ale skąd ma się taka inicjatywa pojawić, jak najpierw kogoś się przez lata blokuje, a potem wielkie zdziwienie...?
Przestałam mieć ochotę nawet ogrywać cokolwiek czy oglądać filmy, jak czytam w łóżku to czasem zdarzy mi się usnąć albo zamyślić - i to jest mój smutny odpoczynek.
Próbowałam z tatuażami, handpoke, sterylność zachowana, to źle - bo gdzieś to musiałam robić, a więc stwarzałam bezpieczny kącik z jednorazowymi narzędziami w swoim pokoju, bo "OBCA OSOBA" wejdzie do mieszkania. Omatkobosko, no i co z tego? Na ile, na godzinę? A ja za to wezmę 300zł, dla przykładu. Już miałam uzbierane na maszynkę i naprawdę duże zainteresowanie, ale podcięto mi skrzydła. Obecnie nie mam gdzie takiego bezpiecznego kąciku zrobić, więc odpada.
Próbowałam z pływaniem, to po miesiącu usłyszałam złośliwe "coś średnio na tym pływaniu chudniesz, a musisz tyle pieniędzy wydawać?" - mimo, że istotnie schudłam w swoim PCOSowym tempie na stałe ze dwa, trzy kilo i zaczęłam nosić bardziej obcisłe rzeczy, ale jak coś mi idzie dobrze, to zaraz trzeba to uciąć. Bo jeszcze mi sie uda.
Próbowałam porozmawiać o zrobieniu u siebie domówki integracyjnej, to już w ogóle kosmos... A więc nie odbyła się, naturalnie ja na żadne też nie zostałam potem zaproszona i początek studiów minął mi w kompletnej samotności.
Szczególnie denerwujący był dla mnie przykład z basenem, usłyszane od osoby jarającej jak smok i wydającej na tytoń o wiele więcej, niż mój karnet. Nawet teraz chętnie poszłabym na basen, mam blisko, tylko sytuacja covidowa temu nie sprzyja... i jakieś tam moje pomniejsze lęki przed rozebraniem do kostiumu (który na pewno gdzieś się zapodział, no ale jest)
Nie rozumiem, jak można tak ucinać możliwości bliskiej osobie. Chciałabym czasem np. wzorować się z hobby na np. matce, ale nie ma żadnego. Babka - o nie, sztafety w oglądaniu propagandy politycznej nie przejmę. Ogólnie mieszkając z "ex" nie spraszałam osób, bo wiedziałam, że tego nie lubi - z perspektywy czasu olbrzymi błąd, miałam do tego prawo płacąc za mieszkanie - a po powrocie do M2 dzielonego z matką i babką, to zwyczajnie głupio w moim wieku gnieździć się jak za czasów "pszepani, mogę odwiedzić Karolinę?". Ściana.
Już nawet nie słyszę pytań o ludzi, kiedy gdzieś wyjdę (poza tym zawsze jest potem "eee teraz to lepiej nie wychodzić"), choć z drugiej strony raz zapłakana matka mówi mi, że przyjemność by jej sprawiło moje oświadczenie "dziś wychodzę, będę nad ranem bo mam cośtam, biorę telefon" - no ale skąd ma się taka inicjatywa pojawić, jak najpierw kogoś się przez lata blokuje, a potem wielkie zdziwienie...?
Przestałam mieć ochotę nawet ogrywać cokolwiek czy oglądać filmy, jak czytam w łóżku to czasem zdarzy mi się usnąć albo zamyślić - i to jest mój smutny odpoczynek.