22 Paź 2020, Czw 17:52, PID: 830635
@BlankAvatar Nie czytałem książek Alice Miller ale Bradshaw przywołał ten jej przykład. Tutaj przegięła ale jestem na tyle przytomny, żeby wyłapywać takie rzeczy i jednocześnie nie skreślać od razu metody czy danej książki czy artykułu. Bradshaw twierdzi, że zaczął to szerzej propagować, bo metoda okazała się skuteczna dla niego, bo sam miał ojca alkoholika, który opuścił rodzinę, po czym z kolei czuł dużą presję ze strony matki. Być może Alice też ma tego typu historię i pisząc swoje publikacje "eksperymentowała na sobie", po czym uznała, że świat byłby lepszy gdyby wszyscy stosowali to co ona. To się zdarza kiedy ktoś bardzo cierpi i nagle coś go z tego cierpienia wyciągnie. Nie znam jej historii i nie pisze tego po to, żeby ją bronić, ale zmierzam do tego, że niektóre wpisy czy teorie, nie muszą być złe a ich twórca nastawiony tylko na oskubanie naiwniaków z kasy. Przyswajając tego typu rzeczy trzeba zachować dystans i zdrowy rozsądek. I myślę, że tu się zgadzamy
Szczerze mówiąc, jak słuchałem co mówi Kinga z kanału który poleciłem, o tym, że pisała listy do siebie z młodości to strzeliłem facepalma, ale pomyślałem, że poszperam głębiej (może to jakaś intuicja. ). No i obejrzałem z 3/4 jej filmików, z wieloma rzeczami się zgadzałem i wywoływały we mnie duże emocje a z innymi zupełnie się nie zgadzałem. Pomyślałem sobie, że skoro to z czym się zgadzam wywołuje we mnie emocje to coś jest na rzeczy więc postanowiłem zajrzeć jeszcze głębiej i tak trafiłem do Bradshawa. Uznałem, że potrzebuję bardziej wiarygodnego źródła niż dziewczyna z YouTube. O jego programach nie wiedziałem wtedy. Ponownie z kilkoma rzeczami się nie zgadzałem ale inne wywołały u mnie silne emocje tak jakby pisane były o mnie więc pomyślałem, że czas sprawdzić jak to jest. Żadnych listów nie pisałem, nadal mam do tego mieszane uczucia ale medytacje, przy których człowiek ma się "cofać" do tego swojego dzieciństwa pomogły mi się otworzyć na wykonywanie ekspozycji z mojej właściwej terapii prowadzonej przez terapeutę a arkusze z jego książki pomogły mi bardziej niż te arkusze z terapii poznawczo-behawioralnej.
Bradshaw w wielu miejscach zaznacza, że dobrze jest uczęszczać na terapię a nie polegać tylko na jego książce a nawet konsultować jego pomysły ze swoimi terapeutami i faktycznie tak jest, że to jakby się uzupełnia. Dzięki temu "uznaniu swoich krzywd" zmniejszył się mój lęk na ekspozycje, które są bardzo ważne, może najważniejsze, ale jednak czułem, że są ponad moje siły przed poznaniem terapii z wewnętrznym dzieckiem, a także stałem się bardziej luźny w relacjach z ludźmi z pracy a co za tym idzie zwiększyła się w niej moja efektywność.
Przez programowanie w poprzednim poście miałem na myśli to, że człowiek ma pretensje sam do siebie, że jest taki a nie inny, bo to naturalne kiedy przez całe dzieciństwo mu się mówi, że jest taki i taki i nie da sobie rady w dorosłym życiu. Wtedy to dorosłe życie i świat zewnętrzny staje się zły i kojarzy tylko z ciągłą walką o przetrwanie, kiedy relacje z ludźmi wyglądają nie tak jak potrzeba to wtedy właśnie człowiek zaczyna myśleć, że chyba faktycznie jest coś nie tak. Żeby taki "program" zastąpić innym, to trzeba dużego wysiłku, nie wystarczy znać definicje i podejrzeć od innych jak się zachowywać. Ludzie którym powiedziałem o swoim problemie czasem mówili "masz taką wiedzę, widzisz jak zachowują się inni, więc masz przykłady z góry i w czym problem? Wprowadź to w życie i tyle". Nie wystarczy wiedzieć, trzeba to poczuć, poczuć swoją wartość, zrozumieć, że ma się wpływ na własne życie i zaufać sobie, swoim odczuciom i w tym mi pomogła lektura Bradshawa, chociaż i tak jeszcze długa droga przede mną.
Pisząc ten wątek nie przyszło mi do głowy, że ktoś może odbierać coś zbyt dosłownie, nie zrozumie metafor i zdawałem sobie też sprawę, że autorzy nie są idealni, bo to też tylko ludzie
Szczerze mówiąc, jak słuchałem co mówi Kinga z kanału który poleciłem, o tym, że pisała listy do siebie z młodości to strzeliłem facepalma, ale pomyślałem, że poszperam głębiej (może to jakaś intuicja. ). No i obejrzałem z 3/4 jej filmików, z wieloma rzeczami się zgadzałem i wywoływały we mnie duże emocje a z innymi zupełnie się nie zgadzałem. Pomyślałem sobie, że skoro to z czym się zgadzam wywołuje we mnie emocje to coś jest na rzeczy więc postanowiłem zajrzeć jeszcze głębiej i tak trafiłem do Bradshawa. Uznałem, że potrzebuję bardziej wiarygodnego źródła niż dziewczyna z YouTube. O jego programach nie wiedziałem wtedy. Ponownie z kilkoma rzeczami się nie zgadzałem ale inne wywołały u mnie silne emocje tak jakby pisane były o mnie więc pomyślałem, że czas sprawdzić jak to jest. Żadnych listów nie pisałem, nadal mam do tego mieszane uczucia ale medytacje, przy których człowiek ma się "cofać" do tego swojego dzieciństwa pomogły mi się otworzyć na wykonywanie ekspozycji z mojej właściwej terapii prowadzonej przez terapeutę a arkusze z jego książki pomogły mi bardziej niż te arkusze z terapii poznawczo-behawioralnej.
Bradshaw w wielu miejscach zaznacza, że dobrze jest uczęszczać na terapię a nie polegać tylko na jego książce a nawet konsultować jego pomysły ze swoimi terapeutami i faktycznie tak jest, że to jakby się uzupełnia. Dzięki temu "uznaniu swoich krzywd" zmniejszył się mój lęk na ekspozycje, które są bardzo ważne, może najważniejsze, ale jednak czułem, że są ponad moje siły przed poznaniem terapii z wewnętrznym dzieckiem, a także stałem się bardziej luźny w relacjach z ludźmi z pracy a co za tym idzie zwiększyła się w niej moja efektywność.
Przez programowanie w poprzednim poście miałem na myśli to, że człowiek ma pretensje sam do siebie, że jest taki a nie inny, bo to naturalne kiedy przez całe dzieciństwo mu się mówi, że jest taki i taki i nie da sobie rady w dorosłym życiu. Wtedy to dorosłe życie i świat zewnętrzny staje się zły i kojarzy tylko z ciągłą walką o przetrwanie, kiedy relacje z ludźmi wyglądają nie tak jak potrzeba to wtedy właśnie człowiek zaczyna myśleć, że chyba faktycznie jest coś nie tak. Żeby taki "program" zastąpić innym, to trzeba dużego wysiłku, nie wystarczy znać definicje i podejrzeć od innych jak się zachowywać. Ludzie którym powiedziałem o swoim problemie czasem mówili "masz taką wiedzę, widzisz jak zachowują się inni, więc masz przykłady z góry i w czym problem? Wprowadź to w życie i tyle". Nie wystarczy wiedzieć, trzeba to poczuć, poczuć swoją wartość, zrozumieć, że ma się wpływ na własne życie i zaufać sobie, swoim odczuciom i w tym mi pomogła lektura Bradshawa, chociaż i tak jeszcze długa droga przede mną.
Pisząc ten wątek nie przyszło mi do głowy, że ktoś może odbierać coś zbyt dosłownie, nie zrozumie metafor i zdawałem sobie też sprawę, że autorzy nie są idealni, bo to też tylko ludzie