20 Paź 2020, Wto 21:06, PID: 830520
@BlankAvatar Już myślałem, że napiszesz, że Freud też jest uważany za kontrowersyjnego i w ogóle to był kobietą
A na poważnie to mam wrażenie, że to Ty bardziej przyjmujesz postawę "znachorską" (choć pewnie najlepiej byłby w stanie ocenić to ktoś postronny). Tzn wiesz najlepiej jak powinna wyglądać terapia i terapeuta i jak coś Ci wystaje poza ten obrazek, to jest to w najlepszym razie "kontrowersyjne" a w najgorszym - "pseudoterapią". I piszesz jakby to była prawda objawiona. Wiesz nawet najlepiej co sam "autor" miał na myśli. (autor w cudzyłowie, bo jeszcze raz powtórzę, że Bradshaw nie jest autorem tej koncepcji, a jedynie jego popularyzatorem- owszem dorobił się dzięki temu fortuny, co Ci się najwodoczniej nie podoba, ale cóż życie jest czasami niesprawiedliwe) Swoją drogą to nie mam nadal pojęcia na jakiej podstawie tak uważasz, bo ani ja, ani Enigma po przeczytaniu książek, obejrzeniu filmów, itp nie doszukaliśmy się tam tego, co Ty
Co do naukowości- ja byłbym ostrożny w używaniu tego terminu do takiej dziedziny jak psychologia. To nie matematyka, czy fizyka, gdzie wszystko da się udowodnić naukowo czy empirycznie. Duża tutaj rola rzeczy, których nie da się objąć racjonalnym umysłem- przykładem niech będzie wybór terapeuty. Jednemu pasuje taki, innemu ktoś inny- i trudno obiektywnie wytłumaczyć dlaczego. A np badania dotyczące skuteczności np terapii CBT także przecież opierają się na subiektywnych opiniach ludzi.
Na marginesie - sam używasz przy tym wielu średnio naukowych stwierdzeń- jak np "raczej" i wielu generalizacji I mam wrażenie, że stanowczo przeceniasz racjonalny umysł w radzeniu sobie z problemami psychicznymi.
Jeśli chodzi o wewnętrzne dziecko- to nie tylko spontaniczność i intuicja, ale także radość, beztroska, otwartość, naiwność, nieustępliwość, optymizm itp, itd... czyli generalnie cechy, z którymi rodzi się większość dzieci jeszcze niezatrutych przez złe wychowanie i społeczeństwo. W wyniku krzywd w dzieciństwie, itp. te cechy są z czasem tracone, a pojawia się zamiast tego "dziecko skrzywdzone"- co objawia się w doroslym życiu niedojrzałym zachowaniem (np. obrażaniem się, nieadekwatnym do sytuacji lękiem, gniewem, itp). Nie bez przyczyny wzięło się pojęcie "dorosłe DZIECI alkoholików" (swoją drogą na terapiach DDA powszechne są techniki zaczerpnięte z koncepcji "wewnętrznego dziecka"- no coś mi się nie wydaje, że nie mają tam pojęcia, że to pseudonauka)
Aby powrócić do tej swojej autentyczności części trzeba przeżyć zamrożone w dzieciństwie emocje (ja np. nie mogłem okazywać gniewu, bo było to karane), przeżyć żałobę z powodu utraconego dzieciństwa (czyli smutek z powodu krzywdy, ale także gniew), a następnie nauczyć się czynności, które są potrzebne w dorosłym życiu, a których nie dostaliśmy. To tak w ogromnym skrócie. Ja się w tym odnajduję i ma to dla mnie sens, nie wydaje mi się, żeby to było jakaś voodo pseudonauka
Nie mam pojęcia w jaki sposób można traktować koncepcję "wewnętrznego dziecka" inaczej, jak metaforczynie. Myślę, że jest to przedstawione w ten sposón, bo jest to po prostu użyteczne, bo przemawia do wyobraźni i ułatwia pewne rzeczy, bo łatwiej jest zapłakać nad krzywdą dziecka niż dorosłego człowieka. Ale tak, jak napisał Enigma, można zamiast "wewnętrznego dziecka" wstawić sobie coś innego. W jaki sposób Ty rozumiesz ten koncept, bo nie do końca zrozumiałem?
A na poważnie to mam wrażenie, że to Ty bardziej przyjmujesz postawę "znachorską" (choć pewnie najlepiej byłby w stanie ocenić to ktoś postronny). Tzn wiesz najlepiej jak powinna wyglądać terapia i terapeuta i jak coś Ci wystaje poza ten obrazek, to jest to w najlepszym razie "kontrowersyjne" a w najgorszym - "pseudoterapią". I piszesz jakby to była prawda objawiona. Wiesz nawet najlepiej co sam "autor" miał na myśli. (autor w cudzyłowie, bo jeszcze raz powtórzę, że Bradshaw nie jest autorem tej koncepcji, a jedynie jego popularyzatorem- owszem dorobił się dzięki temu fortuny, co Ci się najwodoczniej nie podoba, ale cóż życie jest czasami niesprawiedliwe) Swoją drogą to nie mam nadal pojęcia na jakiej podstawie tak uważasz, bo ani ja, ani Enigma po przeczytaniu książek, obejrzeniu filmów, itp nie doszukaliśmy się tam tego, co Ty
Co do naukowości- ja byłbym ostrożny w używaniu tego terminu do takiej dziedziny jak psychologia. To nie matematyka, czy fizyka, gdzie wszystko da się udowodnić naukowo czy empirycznie. Duża tutaj rola rzeczy, których nie da się objąć racjonalnym umysłem- przykładem niech będzie wybór terapeuty. Jednemu pasuje taki, innemu ktoś inny- i trudno obiektywnie wytłumaczyć dlaczego. A np badania dotyczące skuteczności np terapii CBT także przecież opierają się na subiektywnych opiniach ludzi.
Na marginesie - sam używasz przy tym wielu średnio naukowych stwierdzeń- jak np "raczej" i wielu generalizacji I mam wrażenie, że stanowczo przeceniasz racjonalny umysł w radzeniu sobie z problemami psychicznymi.
Jeśli chodzi o wewnętrzne dziecko- to nie tylko spontaniczność i intuicja, ale także radość, beztroska, otwartość, naiwność, nieustępliwość, optymizm itp, itd... czyli generalnie cechy, z którymi rodzi się większość dzieci jeszcze niezatrutych przez złe wychowanie i społeczeństwo. W wyniku krzywd w dzieciństwie, itp. te cechy są z czasem tracone, a pojawia się zamiast tego "dziecko skrzywdzone"- co objawia się w doroslym życiu niedojrzałym zachowaniem (np. obrażaniem się, nieadekwatnym do sytuacji lękiem, gniewem, itp). Nie bez przyczyny wzięło się pojęcie "dorosłe DZIECI alkoholików" (swoją drogą na terapiach DDA powszechne są techniki zaczerpnięte z koncepcji "wewnętrznego dziecka"- no coś mi się nie wydaje, że nie mają tam pojęcia, że to pseudonauka)
Aby powrócić do tej swojej autentyczności części trzeba przeżyć zamrożone w dzieciństwie emocje (ja np. nie mogłem okazywać gniewu, bo było to karane), przeżyć żałobę z powodu utraconego dzieciństwa (czyli smutek z powodu krzywdy, ale także gniew), a następnie nauczyć się czynności, które są potrzebne w dorosłym życiu, a których nie dostaliśmy. To tak w ogromnym skrócie. Ja się w tym odnajduję i ma to dla mnie sens, nie wydaje mi się, żeby to było jakaś voodo pseudonauka
Nie mam pojęcia w jaki sposób można traktować koncepcję "wewnętrznego dziecka" inaczej, jak metaforczynie. Myślę, że jest to przedstawione w ten sposón, bo jest to po prostu użyteczne, bo przemawia do wyobraźni i ułatwia pewne rzeczy, bo łatwiej jest zapłakać nad krzywdą dziecka niż dorosłego człowieka. Ale tak, jak napisał Enigma, można zamiast "wewnętrznego dziecka" wstawić sobie coś innego. W jaki sposób Ty rozumiesz ten koncept, bo nie do końca zrozumiałem?