20 Cze 2010, Nie 19:38, PID: 211175
agrets napisał(a):Piasałam w innym temacie o uruchamainiu własnych (często nieuświadomionych) zasobów w krytycznej sytuacji. Nie rzadko dzieje się tak właśnie wtedy gdy jest się zdanym TYLKO na siebie.Cytat:Nie masz rodziców, dziadków, rodzeństwa? Nawiąż z nimi kontakt, masz na to 6 dni .
W takim sensie, to nie mam. Ale wyczerpałam już limit, gdzie się tylko dało.
Bo właśnie wtedy sami musimy konfrontować się z rzeczywistością bez uników, ucieczek.
Okazuje się wówczas, że bardziej nas przerażają wyobrażenia o X, niż realny X.
Ja żeby dodać sobie otuchy często mówię sobie "no nawet jeśli ....., to przecież słońce nie zgaśnie"
Naprawdę nie ma sytuacji bez wyjścia, agrets. Jak zawalę na jednej płaszczyźnie -jest to początek jakiegoś nowego etapu.
Szalenie ważne jest mieć wobec siebie realne oczekiwania, dlatego nie zakładaj sobie, że musisz się "wyleczyć" z lęków w 6 dni, bo to nierealne.
Stań mocno na ziemi: bój się... i rób swoje, ale nie zamykaj się w "muszę", nie mogę".
Polaryzacja nas ogranicza, przestrasza i blokuje, a rzeczywistość nie jest czarno-biała i nie jest tak, że jesteśmy doi czegoś zmuszeni.
Spróbuj zamieniać "muszę", na "chcę, bo"...wówczas zobaczysz jak wiele masz możliwości
Cytat:Jednocześnie jeśli tym razem zawale pracę, to już nie pozostanie mi nic, jak dołączyć do tych z ulicy.Bzdura.
Fakty są takie: jeśli zawalisz pracę, to...zawalisz prace.
To jeszcze daleko do wylądowania na ulicy.
Kilka lat temu przez kilka m-cy byłam bez pracy. Nie miałam co jeśc i za co opłacić stancji. Zadbałam o zaspokojenie tych podstawowych potrzeb-szukałam pomocy ...w moprze i caritasie.
Dostałam jednorazową pomoc, która pozwoliłą mi uwierzyć, że nie ma sytuacji bez wyjścia.
By napisać i rozesłać porządne cv i lm, chodziłam do Biura Aktywizacji Bezrobotnych, do Urzedu Pracy i korzystając z ich telefonu, komputera, drukarki oraz z pomocą osób tam pracujących wyszłam z rozpaczliwego marazmu w jaki wpadłam...Schowałam dumę w kieszeń, zapomniałam że mam "opory"-wziełam sie za robotę, żeby stanać na nogi.
Póżniej podnosiłam sobie poprzeczkę. Już pracując, szukałam czegoś lepszego. Chciałam pracować w ZUS-ie, więc wkuwałam przepisy i stawiałam się na wszystkie możliwe rekrutacje.
A w miedzyczasie trafiło mi się coś innego...
Wracając do Twoich (zacytowanych powyżej) słow: nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielką krzywdę robisz sobie takim myśleniem, które w Twoich oczach skazuje Cię na porażkę, kiedy nie spełniasz TYLKO 1 warunku.
Cytat:Zaś psychoterapii było kilka...Jak dawno temu?
Indywidualnych czy grupowych?
I jakie masz refleksje na ich temat?
Nie pakuj się w leki, agrets-to droga do nikąd.
Może lepiej odpuść sobie psychiatrów, dopóki nie zaczniesz chodzić do psychologa.