07 Sie 2019, Śro 14:50, PID: 801135
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Sie 2019, Śro 14:51 przez Zasió.)
To wszystko jest ważne, ale mocno, czasem bardzo mocno przecenianie.
Jeśli w życiu mam poważne problemy i cos mocno mnie stresuje, albo mam depresję, to choćbym pomimo tego potrafił dobrze spać i spał odpowiednią ilość czasu (są ludzie, którzy uciekają w sen) - niczego to nie zmieni.
Wiadomo, że łatwiej się człowiek porusza, mniej męczy i lepiej czuje bez nadwagi, wiadomo, że lepiej się czuję, gdy jest wyspany, ale to są truizmy i rzeczy oczywiste od zawsze.
Wiadomo, że BARDZO ZŁA dieta prowadząca do niedoborów wpływa na samopoczucie i kondycję, ale to, ze przeciętny człowiek rusza się raczej w pracy i przy obowiązkach domowych, a nie na cross-ficie i czasem je sałatkę, a czasem chipsy, - to niczego nie zmienia, jeśli jest normalny. Niczego nie rujnuje w jego życiu.
Bycie fit - jeśli nie zrzucasz akurat 50 kg nadwagi - to głównie działanie na psychikę, takie samo jak kupowanie sobie ładnych rzeczy do domu, ładnych ciuchów, elektronicznych zabawek albo wycieczek na Gran Canarię. No bo przecież bardzo urozmaicone i smaczne (chociaż mam wątpliwości czy wszystko, co fit, jest smaczne) jedzenie też poprawia nastrój. Tyle ze jednego kręci bycie fit, a drugiego nowy 50" TV.
Oczywiście jedzenie samego junk-foodu nie jest OK, ale przekaz o byciu bardzo fit kieruje się niemalże do ogółu, a ogół w Polsce wciąż jest gdzieś po środku, nie stołuje się tylko w KFC i Macu.
Jeśli w życiu mam poważne problemy i cos mocno mnie stresuje, albo mam depresję, to choćbym pomimo tego potrafił dobrze spać i spał odpowiednią ilość czasu (są ludzie, którzy uciekają w sen) - niczego to nie zmieni.
Wiadomo, że łatwiej się człowiek porusza, mniej męczy i lepiej czuje bez nadwagi, wiadomo, że lepiej się czuję, gdy jest wyspany, ale to są truizmy i rzeczy oczywiste od zawsze.
Wiadomo, że BARDZO ZŁA dieta prowadząca do niedoborów wpływa na samopoczucie i kondycję, ale to, ze przeciętny człowiek rusza się raczej w pracy i przy obowiązkach domowych, a nie na cross-ficie i czasem je sałatkę, a czasem chipsy, - to niczego nie zmienia, jeśli jest normalny. Niczego nie rujnuje w jego życiu.
Bycie fit - jeśli nie zrzucasz akurat 50 kg nadwagi - to głównie działanie na psychikę, takie samo jak kupowanie sobie ładnych rzeczy do domu, ładnych ciuchów, elektronicznych zabawek albo wycieczek na Gran Canarię. No bo przecież bardzo urozmaicone i smaczne (chociaż mam wątpliwości czy wszystko, co fit, jest smaczne) jedzenie też poprawia nastrój. Tyle ze jednego kręci bycie fit, a drugiego nowy 50" TV.
Oczywiście jedzenie samego junk-foodu nie jest OK, ale przekaz o byciu bardzo fit kieruje się niemalże do ogółu, a ogół w Polsce wciąż jest gdzieś po środku, nie stołuje się tylko w KFC i Macu.