03 Lip 2019, Śro 11:41, PID: 797605
Dziękuję za odpowiedzi ☺️ Tak, odrobinę mi to pomogło, wyrzucić z siebie to co czuję. Na tym forum czuję się tak swojo, bo jednak jest nas tutaj dosyć sporo, borykających się z podobnymi problemami. Co jest też niestety przykre, że musimy się tak męczyć i czasem niewiele możemy zrobić (częściej nawet nic) w lepszym kierunku.
Dobrze, że odpisaliście. Wiem, że mam depresję, czuję to. Najgorzej jest jesienią i zimą, wtedy często płaczę, mam dosyć tego stanu, kiedy pogoda jest po prostu wstrętna, zimno, deszcze i ponuro, nie chce się z domu wychodzić. Poza tym oprócz jakiegoś wyjścia na zakupy nie mam co ze sobą zrobić. Tylko żyje tym co w domu. Wiosną zawsze czuję się lepiej, przynajmniej jest ciepło i dużo słońca, wychodzę przynajmniej na podwórko, tylko muszę się przyznać, że kiedyś zmiana pór roku bardziej mnie cieszyła i pojawiało się we mnie więcej optymizmu, bo teraz nie ma go w ogóle. Przyszła ta wiosna, obecnie mamy lato, a już jakoś przestało mnie to zadowalać. Bo wiem, że pora roku na cieplejszą nic nie zmieni. Kiedyś może mnie to też bardziej cieszyło, bo miałam jedną koleżankę, z którą dość często się widziałam, niemal codziennie jeździłyśmy na rowerach, spacerowałysmy, ponarzekałysmy coś sobie we dwie, ale też można było pożartować, lecz niestety mieszka teraz daleko i kontakt jest jedynie przez internet. Ma też już męża. Także nawet na rower samej nie chce mi się iść, chyba po prostu czuję się samotna. Z siostrą też już nie pogadam tak jak kiedyś, ona już mnie nie rozumie jak coś jej ponarzekam, mówi, że przesadzam, teraz to co się u niej dzieje jest najważniejsze. Ja co roku spędzam sama sylwestra nigdzie nie wychodząc, raz tylko jak miałam chłopaka to gdzieś wyszliśmy i raz byłam u tej koleżanki, a tak to zawsze co roku tak samo. Święta takie z rodzicami i rodzeństwem też mnie nie cieszą, są nudne i takie przewidywalne. Tak wygląda właśnie moje życie, strasznie boje się przyszłości. Myślę, że kiedyś się obudzę mając 30 lat i dalej tak będzie jak jest teraz. Będę mieszkać z rodzicami, nic nie osiągnąwszy, może nawet bez pracy, bez drugiej połówki, dzieci, itp. Wtedy z tego żalu i poczucia beznadziejności targnę się na swoje życie. Szkoda, że nie mogę się wyżalic rodzinie, oni tego nie rozumieją, znaczy mama mi mówi, że nie chce żebym tak miała, ale jestem młoda i mam się nie poddawać. Cóż, te słowa niewiele mi dają, i tak jestem samotna i tak w pojedynkę bardzo bezradna. Z prawkiem dam sobie jeszcze szansę, ale bardzo się boję, że i tak może nie wyjść
Dobrze, że odpisaliście. Wiem, że mam depresję, czuję to. Najgorzej jest jesienią i zimą, wtedy często płaczę, mam dosyć tego stanu, kiedy pogoda jest po prostu wstrętna, zimno, deszcze i ponuro, nie chce się z domu wychodzić. Poza tym oprócz jakiegoś wyjścia na zakupy nie mam co ze sobą zrobić. Tylko żyje tym co w domu. Wiosną zawsze czuję się lepiej, przynajmniej jest ciepło i dużo słońca, wychodzę przynajmniej na podwórko, tylko muszę się przyznać, że kiedyś zmiana pór roku bardziej mnie cieszyła i pojawiało się we mnie więcej optymizmu, bo teraz nie ma go w ogóle. Przyszła ta wiosna, obecnie mamy lato, a już jakoś przestało mnie to zadowalać. Bo wiem, że pora roku na cieplejszą nic nie zmieni. Kiedyś może mnie to też bardziej cieszyło, bo miałam jedną koleżankę, z którą dość często się widziałam, niemal codziennie jeździłyśmy na rowerach, spacerowałysmy, ponarzekałysmy coś sobie we dwie, ale też można było pożartować, lecz niestety mieszka teraz daleko i kontakt jest jedynie przez internet. Ma też już męża. Także nawet na rower samej nie chce mi się iść, chyba po prostu czuję się samotna. Z siostrą też już nie pogadam tak jak kiedyś, ona już mnie nie rozumie jak coś jej ponarzekam, mówi, że przesadzam, teraz to co się u niej dzieje jest najważniejsze. Ja co roku spędzam sama sylwestra nigdzie nie wychodząc, raz tylko jak miałam chłopaka to gdzieś wyszliśmy i raz byłam u tej koleżanki, a tak to zawsze co roku tak samo. Święta takie z rodzicami i rodzeństwem też mnie nie cieszą, są nudne i takie przewidywalne. Tak wygląda właśnie moje życie, strasznie boje się przyszłości. Myślę, że kiedyś się obudzę mając 30 lat i dalej tak będzie jak jest teraz. Będę mieszkać z rodzicami, nic nie osiągnąwszy, może nawet bez pracy, bez drugiej połówki, dzieci, itp. Wtedy z tego żalu i poczucia beznadziejności targnę się na swoje życie. Szkoda, że nie mogę się wyżalic rodzinie, oni tego nie rozumieją, znaczy mama mi mówi, że nie chce żebym tak miała, ale jestem młoda i mam się nie poddawać. Cóż, te słowa niewiele mi dają, i tak jestem samotna i tak w pojedynkę bardzo bezradna. Z prawkiem dam sobie jeszcze szansę, ale bardzo się boję, że i tak może nie wyjść