29 Kwi 2019, Pon 14:02, PID: 790535
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Kwi 2019, Pon 14:03 przez Acj.)
Moja terapia przebiega ostatnio podobnie, a chyba zacząłem ją w październiku nawet, ale pamięć mnie może zawodzi...
Tyle pięknych deklaracji ode mnie. Chcę być człowiekiem lepszym (tutaj później było wałkowane definicja pojęcia 'lepszego człowieka' ;p), szanowanym, lubianym, bardziej towarzyskim. Przestać siebie nienawidzić i o wszystko obwiniać. Zacząć żyć, a nie jakoby być wyłącznie obserwatorem zdarzeń wokół... Poznawać nowych ludzi.
Tylko niestety jakoś ostatnio nic mi terapia nie pomaga, mimo widocznej próby pomocy ze strony terapeutki. I to pytanie po każdym spotkaniu - "Jakie spostrzeżenia ma Pan po dzisiejszym spotkaniu?" (tak trochę parafrazuję, bo to bardziej było co mi dana godzina dała;p). No nie wiem. Nie mam bladego pojęcia. Od wielu miesięcy to samo pytanie i nadal nie mam na nie żadnej, nienaciąganej odpowiedzi. Odpowiedzi bez potrzeby kłamania.
Wychodzę teraz z założenia, że do zmiany potrzebuję teraz ludzi. Ludzi co by mnie zaakceptowali takim, jakim jestem i co odrobinę swojego czasu by mi poświęcili. Niestety po studiach ciężko jest o takie znajomości i pozostaje wyłącznie wypisywanie co tydzień na forum w podkategorii miasta propozycję gry w bilard (nie, nie jest to autopromocja, ależ skąd).
Takie życie.;p Zupełnie jakby gdzieś w trakcie liceum się popełniło błąd i wszystko się porypało od tamtego czasu. Głupia niska samoocena. Szukanie problemów tam, gdzie ich nie było. Zamykanie się w sobie. Tak ciężko jest teraz z rezultatami tych błędów sobie poradzić.
Tyle pięknych deklaracji ode mnie. Chcę być człowiekiem lepszym (tutaj później było wałkowane definicja pojęcia 'lepszego człowieka' ;p), szanowanym, lubianym, bardziej towarzyskim. Przestać siebie nienawidzić i o wszystko obwiniać. Zacząć żyć, a nie jakoby być wyłącznie obserwatorem zdarzeń wokół... Poznawać nowych ludzi.
Tylko niestety jakoś ostatnio nic mi terapia nie pomaga, mimo widocznej próby pomocy ze strony terapeutki. I to pytanie po każdym spotkaniu - "Jakie spostrzeżenia ma Pan po dzisiejszym spotkaniu?" (tak trochę parafrazuję, bo to bardziej było co mi dana godzina dała;p). No nie wiem. Nie mam bladego pojęcia. Od wielu miesięcy to samo pytanie i nadal nie mam na nie żadnej, nienaciąganej odpowiedzi. Odpowiedzi bez potrzeby kłamania.
Wychodzę teraz z założenia, że do zmiany potrzebuję teraz ludzi. Ludzi co by mnie zaakceptowali takim, jakim jestem i co odrobinę swojego czasu by mi poświęcili. Niestety po studiach ciężko jest o takie znajomości i pozostaje wyłącznie wypisywanie co tydzień na forum w podkategorii miasta propozycję gry w bilard (nie, nie jest to autopromocja, ależ skąd).
Takie życie.;p Zupełnie jakby gdzieś w trakcie liceum się popełniło błąd i wszystko się porypało od tamtego czasu. Głupia niska samoocena. Szukanie problemów tam, gdzie ich nie było. Zamykanie się w sobie. Tak ciężko jest teraz z rezultatami tych błędów sobie poradzić.