07 Kwi 2019, Nie 14:04, PID: 788280
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Kwi 2019, Nie 21:15 przez Strachliwy.)
Dawno temu, kiedy byłem jeszcze w miarę normalny, byłem w dwóch związkach. W skrócie - tą pierwszą poznałem na studiach, mieliśmy wspólnych znajomych, dlatego zjawisko piwniczenia występowało nieznacznie, z resztą to była krótka, kilkumiesięczna relacja. Ja pełniłem dla niej funkcję pocieszyciela zaraz po rozstaniu z chłopakiem, więc to musiało skończyć się źle.
To odcięcie od reszty świata zależy od stopnia fascynacji drugą osobą i zaangażowania w związek. Poza tym inaczej na to patrzy mężczyzna, a inaczej kobieta. Ona była akurat moją pierwszą z którą rozpocząłem współżycie, więc ta fascynacja była większa no i z tego powodu rozstanie z nią złamało mnie psychicznie i zablokowało na nawiązywanie nowych znajomości.
Moje życie w tym okresie wyglądało tak, że w tygodniu pracowałem na dwie zmiany, a w weekendy miałem zajęcia na uczelni. Znajomych poza uczelnią nie miałem prawie żadnych, więc każdą wolą chwilę poświęcałem albo siłowni, albo spotkaniach z nią. Wiadomo, że jak chcieliśmy się seksić, to nie zapraszaliśmy znajomych, bo to by było mocno po+. A tak to normalnie ustawialiśmy się wspólnie do knajpy, kina, na basen czy na balety. Tak ja to wspominam z mojej perspektywy.
Jeżeli chodzi o nią, to nigdy nie traktowała mnie poważnie, jako kogoś na stałe, nawet swojej rodzinie mnie nie przedstawiła.
Co do tej drugiej którą poznałem kilka lat później (już chorowałem na FS, ale objawy nie były aż tak nasilone), tutaj wyglądało to trochę inaczej, także mieliśmy wspólnych znajomych. Na początku było ok, wspólne wypady z jej oraz moimi kumplami, ale później co raz bardziej się zamykaliśmy na otoczenie. Była dominująca i chciała żebym robił to co ona chce. A ja jej robiłem na przekór. : D Skończyło się na tym, że chciała abym z nią zamieszkał, bo sama wynajmowała lokal. Nie zgodziłem się i stwierdziłem, że to najwyższy czas na rozstanie.
To odcięcie od reszty świata zależy od stopnia fascynacji drugą osobą i zaangażowania w związek. Poza tym inaczej na to patrzy mężczyzna, a inaczej kobieta. Ona była akurat moją pierwszą z którą rozpocząłem współżycie, więc ta fascynacja była większa no i z tego powodu rozstanie z nią złamało mnie psychicznie i zablokowało na nawiązywanie nowych znajomości.
Moje życie w tym okresie wyglądało tak, że w tygodniu pracowałem na dwie zmiany, a w weekendy miałem zajęcia na uczelni. Znajomych poza uczelnią nie miałem prawie żadnych, więc każdą wolą chwilę poświęcałem albo siłowni, albo spotkaniach z nią. Wiadomo, że jak chcieliśmy się seksić, to nie zapraszaliśmy znajomych, bo to by było mocno po+. A tak to normalnie ustawialiśmy się wspólnie do knajpy, kina, na basen czy na balety. Tak ja to wspominam z mojej perspektywy.
Jeżeli chodzi o nią, to nigdy nie traktowała mnie poważnie, jako kogoś na stałe, nawet swojej rodzinie mnie nie przedstawiła.
Co do tej drugiej którą poznałem kilka lat później (już chorowałem na FS, ale objawy nie były aż tak nasilone), tutaj wyglądało to trochę inaczej, także mieliśmy wspólnych znajomych. Na początku było ok, wspólne wypady z jej oraz moimi kumplami, ale później co raz bardziej się zamykaliśmy na otoczenie. Była dominująca i chciała żebym robił to co ona chce. A ja jej robiłem na przekór. : D Skończyło się na tym, że chciała abym z nią zamieszkał, bo sama wynajmowała lokal. Nie zgodziłem się i stwierdziłem, że to najwyższy czas na rozstanie.