25 Lis 2018, Nie 7:08, PID: 772751
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lis 2018, Nie 7:48 przez alette.)
(17 Lis 2018, Sob 6:56)Bobek 90 napisał(a): Ostatnio trochę nad tym rozmyślałem, jest jakikolwiek sens w tym żeby stary byk z zaburzeniem osobowości (nie mogę się zdecydować z jakim, pasują co najmniej dwa), który od lat najmłodszych permanentnie spadał z jednej patologii w drugą (odrzucenie przez jednego z rodziców, przemoc domowa, nadopiekuńczość drugiego rodzica, wieloletnie uzależnienie,...) który nie cierpi tylko na fobie (ZOK, i myślę że coś by się z pewnością znalazło), i który nie prowadzi żadnego życie towarzyskiego poza pracą/szkolą od dobrych kilku lat lat , poszedł na terapie?Bobek 90, jesteś wiąż młodym mężczyzną, porównaj - ja mam 38 lat i jetem uzależniona od leków. Jasne, że warto byś udał się na psychoterapię, dobrze dobraną, najpierw psycholog diagnosta porobi Ci testy, porozmawia z Tobą i będziesz wiedział od niego, jaki rodzaj terapii będzie dla Ciebie najlepszy.
Nigdy nie bylem na terapii, nigdy nie brałem leków. Ciekawi mnie czy w moim przypadku, jest w ogóle jakikolwiek sens rozpoczynać leczenie. Skrzywiony jestem bardzo bardzo, 30-stka zbliża się wielkimi krokami, i jakby tego mało, doszedłem już do takiego momentu że nic mi się nie chce. Może tak naprawdę chce ale się boje, a może rzeczywiście już tak się pogodziłem z moim losem że wszystko mam w dup*e bo nie wierze że cokolwiek mogę zmienić. Czy jest tu ktoś kto był w tak żałosnej sytuacji jak ja, i mu terapia w zauważalny sposób pomogła?
(17 Lis 2018, Sob 14:40)Bobek90 napisał(a): Zawsze można kontynuować bezradność, i przebujać kolejne kilkanaście lat w hibernacji. W sumie to już zmarnowałem młodość, ponoć najpiękniejszy okres w życiu. Może rzeczywiście trochę źle sformułowałem moje pytanie. Ja jestem trochę pesymistycznym cynikiem, bardzo trudno mi znaleźć jakikolwiek sens w czymś, mieć poczucie że to ma jakąś rzeczywistą wartość, że po prostu warto zacisnąć zęby.Bobek, cy to Cię zadowoli? Takie życie? Wg mnie nie zmarnowałeś młodości, doświadczyłeś różnych sytuacji, spotkałeś różnych ludzi, czy to wszystko było absolutnie złe? Nic pozytywnego nie zdarzyło się w Twoim życiu? Przemawia przez ciebie pesymizm. Chodzenie na terapię, wcale nie oznacza, że od razu musisz łykać leki. Psychoterapeuta uświadomi Tobie, błędy w Twoim myśleniu o samym sobie, widzę, że takie masz. Oczywiście, że warto mieć nadzieję, ze psychoterapia, pomoże Tobie być bardziej zadowolonym ze swojego życia, terapeuta będzie wymagał Twojego zaangażowania, ale to na pewno pomoże.
Chodzi mi o to że jak mam spędzić najbliższe 5 lat chodząc po terapiach, łykając tabletki jak drażetki, żeby na koniec stanąć pod lustrem i powiedzieć sobie "dalej jestem społeczną i mentalną kaleką, ale w 5 niezobowiązujących banalnych społecznie sytuacjach czuje się bardziej komfortowo" no to ja nie wiem czy jest sens żeby robić sobie nadzieje. Nie pytam się czy terapia mi pomoże bo to jasne że coś tam musi, ale czy warto robić sobie jakieś umiarkowane nadzieje w takich przypadkach nie na poprawę, tylko na stanie się w miarę zdrowy