07 Maj 2018, Pon 17:52, PID: 745444
gratulacje, trzeba niemałej odwagi i siły by wyjść na przeciw FS!
powiem wam już na forum niegdyś wspominałem że również pracuję na stanowisku, który wymaga kontaktu z człowiekiem w cztery oczy i właściwie to jakiś taki ciekawy paradoks, że tam sobie jakoś daję radę a gdy mam wyjść na zewnątrz sam coś załatwić to niekiedy najchętniej zatrudniłbym menadżera który robiłby to za mnie taki wywołuje to we mnie dyskomfort...
ja za siebie wziąłem się jakieś 4-5 lat temu, kiedy wiedziałem już że FS ściąga mnie na samo dno psychiczne, musiałem ogromnie się przełamać, niejednokrotnie kończyło się to straszliwym pobudzeniem organizmu, bo dosłownie wychodziłem z siebie żeby coś w tej kwestii osiągnąć, na siłę próbowałem zbliżyć się do innych, zmuszałem się tak bardzo i niezdrowo, że staż w urzędzie państwowym właściwie wywołał u mnie zespół stresu pourazowego przez ciągłe zalanie adrenaliną, mój mózg przestawił się na tryb wojny, sny o tym miałem jeszcze 1,5 roku po skończeniu tego stażu... nie potrafiłem już znaleźć równowagi, niestety musiałem sięgnąć po farmakoterapię i dopiero chyba wtedy doszło do jakiegoś przełomu, podjąłem zatrudnienie w korporacji i jakoś to leci... mogę powiedzieć, że na pewien sposób również skończyłem z fobią, może bardziej zasadnie byłoby powiedzieć zawiesiłem ją, ale dzieje się to dopiero po interwencji SNRI i betablokerów, nie boję się przyznać że leczę się, to że to pomaga to najlepszy dowód na to, że coś w mózgu nie było w porządku, natręctwa, PTSD, dysocjacje, nerwice, za wiele tego... nie ma cudów, ale można jakoś żyć, oddychać, a nie bezustannie drżeć
powiem wam już na forum niegdyś wspominałem że również pracuję na stanowisku, który wymaga kontaktu z człowiekiem w cztery oczy i właściwie to jakiś taki ciekawy paradoks, że tam sobie jakoś daję radę a gdy mam wyjść na zewnątrz sam coś załatwić to niekiedy najchętniej zatrudniłbym menadżera który robiłby to za mnie taki wywołuje to we mnie dyskomfort...
ja za siebie wziąłem się jakieś 4-5 lat temu, kiedy wiedziałem już że FS ściąga mnie na samo dno psychiczne, musiałem ogromnie się przełamać, niejednokrotnie kończyło się to straszliwym pobudzeniem organizmu, bo dosłownie wychodziłem z siebie żeby coś w tej kwestii osiągnąć, na siłę próbowałem zbliżyć się do innych, zmuszałem się tak bardzo i niezdrowo, że staż w urzędzie państwowym właściwie wywołał u mnie zespół stresu pourazowego przez ciągłe zalanie adrenaliną, mój mózg przestawił się na tryb wojny, sny o tym miałem jeszcze 1,5 roku po skończeniu tego stażu... nie potrafiłem już znaleźć równowagi, niestety musiałem sięgnąć po farmakoterapię i dopiero chyba wtedy doszło do jakiegoś przełomu, podjąłem zatrudnienie w korporacji i jakoś to leci... mogę powiedzieć, że na pewien sposób również skończyłem z fobią, może bardziej zasadnie byłoby powiedzieć zawiesiłem ją, ale dzieje się to dopiero po interwencji SNRI i betablokerów, nie boję się przyznać że leczę się, to że to pomaga to najlepszy dowód na to, że coś w mózgu nie było w porządku, natręctwa, PTSD, dysocjacje, nerwice, za wiele tego... nie ma cudów, ale można jakoś żyć, oddychać, a nie bezustannie drżeć