30 Mar 2018, Pią 17:00, PID: 739275
To był skrót myślowy. W sensie że chodziło mi dokładnie o to, co napisałeś - może bardziej akuratnie będzie napisać "NIE LICZĄ SIĘ fakty, tylko interpretacje".
Jestem po kierunku technicznym. Ale jak sam zauważyłeś, ścisłe kierunki mają zastosowanie w swoich praktycznych niszach i mają się nijak do praktyki życia codziennego i problemów komunikacyjnych, interpersonalnych i intrapersonalnych tak na marginesie polecam książkę "logika i argumentacja - praktyczny kurs logicznego myślenia". Daje dużo do myślenia, że nawet zdawałoby się najbardziej ścisłe nauki - logika i matematyka zawierają duży margines umowności, nieścisłości i zostawiają dużo luk interpretacyjnych
Nareszcie udało mi się ująć w słowa, o co mi tak dokładnie chodzi: Ogólnie... nie przemawia do mnie idea, że na nasze emocje wpływają WYŁĄCZNIE nasze sposoby interpretacji zjawisk... Bo to cholernie niekonstruktywne. Na przykład ktoś ma problem. Odczuwa pewien wewnętrzny niepokój, dyskomfort. To dla niego sygnał, że coś jest nie tak i trzeba poszukać rozwiązania. A on zamiast szukać rozwiązania, będzie się otumaniał "zmianą przekonań", że to tylko jego interpretacja i wystarczy przestać o tym myśleć w ten sposób itp. a będzie wszystko dobrze. I w ten sposób problemu się nie rozwiąże.
Innymi słowy CBT kojarzy mi się z taką spychologią umysłową, która nie uczy konstruktywnego podejścia do rozwiązywania realnych problemów.
Jestem po kierunku technicznym. Ale jak sam zauważyłeś, ścisłe kierunki mają zastosowanie w swoich praktycznych niszach i mają się nijak do praktyki życia codziennego i problemów komunikacyjnych, interpersonalnych i intrapersonalnych tak na marginesie polecam książkę "logika i argumentacja - praktyczny kurs logicznego myślenia". Daje dużo do myślenia, że nawet zdawałoby się najbardziej ścisłe nauki - logika i matematyka zawierają duży margines umowności, nieścisłości i zostawiają dużo luk interpretacyjnych
Nareszcie udało mi się ująć w słowa, o co mi tak dokładnie chodzi: Ogólnie... nie przemawia do mnie idea, że na nasze emocje wpływają WYŁĄCZNIE nasze sposoby interpretacji zjawisk... Bo to cholernie niekonstruktywne. Na przykład ktoś ma problem. Odczuwa pewien wewnętrzny niepokój, dyskomfort. To dla niego sygnał, że coś jest nie tak i trzeba poszukać rozwiązania. A on zamiast szukać rozwiązania, będzie się otumaniał "zmianą przekonań", że to tylko jego interpretacja i wystarczy przestać o tym myśleć w ten sposób itp. a będzie wszystko dobrze. I w ten sposób problemu się nie rozwiąże.
Innymi słowy CBT kojarzy mi się z taką spychologią umysłową, która nie uczy konstruktywnego podejścia do rozwiązywania realnych problemów.