16 Gru 2013, Pon 15:16, PID: 373174
Cześć Allete Masz rację, dobre rady, ale z tym nie tak hop siup, w zasadzie to bardziej miałem na myśli dążenie, stopniową naukę (terapia), rozwój z pomocą specjalistów własnego poczucia wartości, które z jakiegoś powodu jest zaniżone..
Nie można zmienić całkowicie swojej osobowości, ale wg psychologa klinicznego, do którego jeżdżę można ją jak najbardziej modyfikować, zmieniać stosunek do różnych spraw..Przekonania kluczowe (?)..no nie wiem, czy nie można ich zmieniać, aż tak na tym się nie znam, różne są szkoły psychoterapii, ja z swoim psychologiem pracuję nad nimi i wiem, że wiele z nich się już zmieniło.
Wciąż mam spore problemy wymagające leczenia, ale pamiętam jaki byłem 15 lat temu, jaki byłem 10 lat temu, a jaki 5 lat temu, jakie miałem relacje z rodzicami, zakorzeniony od dziecka strach przed despotyczną i nadmiernie krytyczną matką, tzn lęk przed jej złą oceną, później lęk przed żoną (przeniesiony automatycznie z matki), która również była dominująca i bardzo krytyczna. W tej chwili to wszystko diametralnie się zmieniło..
Moja odwaga z czasem urosła..Tak, powiedziałem już bardzo wiele rzeczy rodzicom, żonie też, praktycznie wszystko co mnie bolało, nie mieli zupełnie świadomości swoich niezdrowych zachowań, zaprzeczali, nie mniej jednak broniłem swojego zdania stanowczo i dobitnie, było ciężko, ale teraz jest w miarę ok, mam większy szacunek i u rodziców, i chyba u żóny
Moja matka z despotki stopniowo zamieniła się najpierw w „potulną owieczkę”, a teraz mam z nią jakby bardziej koleżeńsko-partnerskie stosunki (z ojcem też)
.Ja, choć w mojej rodzinie nie było alkoholu jako takiego, tzn rodzice nie byli alkoholikami (siostra mojej matki była alkoholiczką) to jestem DDD, dorosłym dzieckiem rodziców dysfuncyjnych (taka diagnoza)
Piszesz o matce,że jest ważna w pierwszych latach życia swojego dziecka, to Ci powiem, że moja matka od swojej (mojej babci) dostała na przykład takie zalecenie, aby nie brała mnie na ręce, podczas gdy płakałem, ponieważ mógłbym się przyzwyczaić i chcieć częściej.
Wiem z terapii, że nie miałem prawidłowego modelu mężczyzny, dopiero na terapii uczyłem się (wciąż uczę) jak być normalnym facetem, mój ojciec pomimo szeregu zalet, prestiżowego wykształcenia miał bardzo niską samoocenę, był uległy i podporządkowany we wszystkim matce. Nie wierzył w słuszność swojego myślenia. Taki schemat wyniosłem z domu „dziedziczenie psychologiczne” i później sam taki byłem w swoim małżeństwie, teraz powoli wszystko się zmienia.
Tak, porażki nas uczą, sądzę, że uczymy się na błędach, ale czasem powielamy pewne błędy wyniesione z domu i potrzebny jest ktoś stojący „obok” spoza układu rodzinnego, czasem nawet środowiskowego..Z tego co ja wiem rodzina jest pewnym układem, nawet jakby zespołem naczyń połączonych, pewne schematy zachowań, wzorce myślenia (nie zawsze zdrowe), właśnie przekonania mogą być przekazywane nawet z pokolenia na pokolenie, coś w czym tkwisz od dziecka uznajesz na przykład za normalność, może okazać się za bardzo zaburzone..
Rolą psychologa jest np. wychwycić to, uświadomić Ci pewne sprawy i pokazać zdrowy kierunek zmian, który prowadził by do osiągnięcia takiego stylu życia który prowadzą ludzie względnie szczęśliwi, zrównoważeni i to jak radzą sobie z problemami, które w życiu zdarzają się przecież wszystkim
Oczywiście dom rodzinny, rodzice to nie wszystko, jest jeszcze środowisko, szkoła, no i różne traumy, które niestety się nam przydarzają (np. taka jak twoja..), ja też przeżyłem swoją, którą spotkała mnie w młodości na zimowisku, ośmieszanie, poniżanie, dyskryminowanie, przemoc psychiczna ze strony starszych zdegenerowanych „kolegów” z którymi przyszło mi mieszkać w pokoju, miałem 16 lat, ich było czterech, zmusili mnie, sprowokowali do intymnych wyznań na temat młodzieńczych doświadczeń dot. masturbacji, sami opowiadali najpierw o sobie, ale magnetofon, który był ukryty za moimi plecami włączyli tylko gdy ja mówiłem..
Ciągnęli mnie za język, wyciągali najdrobniejsze szczegóły, wszystko się nagrało!
Przez całe 2 tygodnie prawie codziennie straszyli mnie, że odtworzą tą kasetę na dyskotekach, wieczorkach, imprezach, które odbywały się na obozie prawie codziennie, gdzie były też dziewczyny, oczywiście ja zostawałem w pokoju spodziewając się za każdym razem strasznej kompromitacji, byłem zawstydzony i przerażony, przekonany, że to wkrótce nastąpi. Było mi głupio,że w ogóle o tym gadałem, miałem okropne wyrzuty sumienia. Robili mi też różne inne numery, ogólnie gnoili..
Kasety w końcu nie odtworzyli, chyba zabrakło im odwagi.. pod koniec obozu, w przed ostatni dzień udało mi się z pomocą jednego z kolegów wykraść ją i skasować.
Od dziecka miałem niską samoocenę, a to co się wydarzyło było chyba gwoździem do „trumny”w temacie utraty mojego zdrowia emocjonalnego. Po powrocie dalej bałem się,że ich gdzieś spotkam na mieście i że powiedzą o tym moim znajomym, ogólnie stanę się pośmiewiskiem, no i spotykałem ich jakiś czas pod szkołą do której uczęszczałem, ponieważ to liceum,to przychodzili na podryw, wyzywali mnie publicznie od „koniobijców” gnojki!
.Od tego momentu zaczęła się moja fobia społeczna, „zjazd” w dół, czułem się coraz gorzej,coraz większy lęk, najpierw przed nimi, później „rozlał”się także na innych ludzi.
Nie martw się na pewno dasz radę! tylko daj sobie trochę czasu, nie musisz od razu błyskać super elokwencją na terapii jedziesz tam, żeby nauczyć się pewnych rzeczy, na początek powiesz np. „cześć, mam na imię ..” i wystarczy , będziecie mieli cały miesiąc na opowiadanie swoich historii.
Nie wiem, jak głębokie są twoje problemy i ile czasu terapii potrzebujesz ,żeby wrócić do zdrowia, ale miej świadomość,że 1 miesiąc może nie wystarczy i będziesz np. musiała kontynuować terapię np. indywidualnie ,ambulatoryjnie (nie wiem), na wszystko potrzeba czasu,ale i tak moim zdaniem robisz właśnie siedmiomilowy krok w kierunku swojego leczenia(duży szacun!) i jeśli będziesz uczestniczyć czynnie w sesjach, to na pewno dowiesz się szeregu rzeczy o których może nie wiesz.
Allete, duży szacunek za to,że przyznałaś się swojemu psychiatrze!!! To jedno z zaleceń terapeutycznych dla uzależnionych,aby poinformować lekarza, żeby przyznać się.. Duża rzecz moim zdaniem, wymagała od Ciebie odwagi, widać, że chcesz i masz wolę się leczyć. k:
Ale pamiętaj, powoli i stopniowo! J
POWODZENIA!! Odezwij się jak wrócisz, trzymam kciuki!!
Nie można zmienić całkowicie swojej osobowości, ale wg psychologa klinicznego, do którego jeżdżę można ją jak najbardziej modyfikować, zmieniać stosunek do różnych spraw..Przekonania kluczowe (?)..no nie wiem, czy nie można ich zmieniać, aż tak na tym się nie znam, różne są szkoły psychoterapii, ja z swoim psychologiem pracuję nad nimi i wiem, że wiele z nich się już zmieniło.
Wciąż mam spore problemy wymagające leczenia, ale pamiętam jaki byłem 15 lat temu, jaki byłem 10 lat temu, a jaki 5 lat temu, jakie miałem relacje z rodzicami, zakorzeniony od dziecka strach przed despotyczną i nadmiernie krytyczną matką, tzn lęk przed jej złą oceną, później lęk przed żoną (przeniesiony automatycznie z matki), która również była dominująca i bardzo krytyczna. W tej chwili to wszystko diametralnie się zmieniło..
Moja odwaga z czasem urosła..Tak, powiedziałem już bardzo wiele rzeczy rodzicom, żonie też, praktycznie wszystko co mnie bolało, nie mieli zupełnie świadomości swoich niezdrowych zachowań, zaprzeczali, nie mniej jednak broniłem swojego zdania stanowczo i dobitnie, było ciężko, ale teraz jest w miarę ok, mam większy szacunek i u rodziców, i chyba u żóny
Moja matka z despotki stopniowo zamieniła się najpierw w „potulną owieczkę”, a teraz mam z nią jakby bardziej koleżeńsko-partnerskie stosunki (z ojcem też)
.Ja, choć w mojej rodzinie nie było alkoholu jako takiego, tzn rodzice nie byli alkoholikami (siostra mojej matki była alkoholiczką) to jestem DDD, dorosłym dzieckiem rodziców dysfuncyjnych (taka diagnoza)
Piszesz o matce,że jest ważna w pierwszych latach życia swojego dziecka, to Ci powiem, że moja matka od swojej (mojej babci) dostała na przykład takie zalecenie, aby nie brała mnie na ręce, podczas gdy płakałem, ponieważ mógłbym się przyzwyczaić i chcieć częściej.
Wiem z terapii, że nie miałem prawidłowego modelu mężczyzny, dopiero na terapii uczyłem się (wciąż uczę) jak być normalnym facetem, mój ojciec pomimo szeregu zalet, prestiżowego wykształcenia miał bardzo niską samoocenę, był uległy i podporządkowany we wszystkim matce. Nie wierzył w słuszność swojego myślenia. Taki schemat wyniosłem z domu „dziedziczenie psychologiczne” i później sam taki byłem w swoim małżeństwie, teraz powoli wszystko się zmienia.
Tak, porażki nas uczą, sądzę, że uczymy się na błędach, ale czasem powielamy pewne błędy wyniesione z domu i potrzebny jest ktoś stojący „obok” spoza układu rodzinnego, czasem nawet środowiskowego..Z tego co ja wiem rodzina jest pewnym układem, nawet jakby zespołem naczyń połączonych, pewne schematy zachowań, wzorce myślenia (nie zawsze zdrowe), właśnie przekonania mogą być przekazywane nawet z pokolenia na pokolenie, coś w czym tkwisz od dziecka uznajesz na przykład za normalność, może okazać się za bardzo zaburzone..
Rolą psychologa jest np. wychwycić to, uświadomić Ci pewne sprawy i pokazać zdrowy kierunek zmian, który prowadził by do osiągnięcia takiego stylu życia który prowadzą ludzie względnie szczęśliwi, zrównoważeni i to jak radzą sobie z problemami, które w życiu zdarzają się przecież wszystkim
Oczywiście dom rodzinny, rodzice to nie wszystko, jest jeszcze środowisko, szkoła, no i różne traumy, które niestety się nam przydarzają (np. taka jak twoja..), ja też przeżyłem swoją, którą spotkała mnie w młodości na zimowisku, ośmieszanie, poniżanie, dyskryminowanie, przemoc psychiczna ze strony starszych zdegenerowanych „kolegów” z którymi przyszło mi mieszkać w pokoju, miałem 16 lat, ich było czterech, zmusili mnie, sprowokowali do intymnych wyznań na temat młodzieńczych doświadczeń dot. masturbacji, sami opowiadali najpierw o sobie, ale magnetofon, który był ukryty za moimi plecami włączyli tylko gdy ja mówiłem..
Ciągnęli mnie za język, wyciągali najdrobniejsze szczegóły, wszystko się nagrało!
Przez całe 2 tygodnie prawie codziennie straszyli mnie, że odtworzą tą kasetę na dyskotekach, wieczorkach, imprezach, które odbywały się na obozie prawie codziennie, gdzie były też dziewczyny, oczywiście ja zostawałem w pokoju spodziewając się za każdym razem strasznej kompromitacji, byłem zawstydzony i przerażony, przekonany, że to wkrótce nastąpi. Było mi głupio,że w ogóle o tym gadałem, miałem okropne wyrzuty sumienia. Robili mi też różne inne numery, ogólnie gnoili..
Kasety w końcu nie odtworzyli, chyba zabrakło im odwagi.. pod koniec obozu, w przed ostatni dzień udało mi się z pomocą jednego z kolegów wykraść ją i skasować.
Od dziecka miałem niską samoocenę, a to co się wydarzyło było chyba gwoździem do „trumny”w temacie utraty mojego zdrowia emocjonalnego. Po powrocie dalej bałem się,że ich gdzieś spotkam na mieście i że powiedzą o tym moim znajomym, ogólnie stanę się pośmiewiskiem, no i spotykałem ich jakiś czas pod szkołą do której uczęszczałem, ponieważ to liceum,to przychodzili na podryw, wyzywali mnie publicznie od „koniobijców” gnojki!
.Od tego momentu zaczęła się moja fobia społeczna, „zjazd” w dół, czułem się coraz gorzej,coraz większy lęk, najpierw przed nimi, później „rozlał”się także na innych ludzi.
Nie martw się na pewno dasz radę! tylko daj sobie trochę czasu, nie musisz od razu błyskać super elokwencją na terapii jedziesz tam, żeby nauczyć się pewnych rzeczy, na początek powiesz np. „cześć, mam na imię ..” i wystarczy , będziecie mieli cały miesiąc na opowiadanie swoich historii.
Nie wiem, jak głębokie są twoje problemy i ile czasu terapii potrzebujesz ,żeby wrócić do zdrowia, ale miej świadomość,że 1 miesiąc może nie wystarczy i będziesz np. musiała kontynuować terapię np. indywidualnie ,ambulatoryjnie (nie wiem), na wszystko potrzeba czasu,ale i tak moim zdaniem robisz właśnie siedmiomilowy krok w kierunku swojego leczenia(duży szacun!) i jeśli będziesz uczestniczyć czynnie w sesjach, to na pewno dowiesz się szeregu rzeczy o których może nie wiesz.
Allete, duży szacunek za to,że przyznałaś się swojemu psychiatrze!!! To jedno z zaleceń terapeutycznych dla uzależnionych,aby poinformować lekarza, żeby przyznać się.. Duża rzecz moim zdaniem, wymagała od Ciebie odwagi, widać, że chcesz i masz wolę się leczyć. k:
Ale pamiętaj, powoli i stopniowo! J
POWODZENIA!! Odezwij się jak wrócisz, trzymam kciuki!!