22 Mar 2010, Pon 2:41, PID: 199622
Witam. Przeczytałam całe dotychczasowe forum o zomirenie - tak go nazywam - bo pod taką nazwą został mi przepisany.
Mam niespełna 42 lata i poza sobą stany depresyjne i lękowe.
Obecnie moja życie (stany emocjonalne, lękowe) coraz bardziej wymykają mi się spod kontroli.
Pod wpływem silnych emocji, wpadłam w płacz, który przerodził się najprawdopodobniej w histeryczny, a w efekcie zaczęłam się dusić.
Nie mając sił wybrałam się więc do lekarza pierwszego kontaktu, który mieszka tuż za rogiem. Dostałam zastrzyk z hydroksyzyny i receptę na Zomiren.
Przed laty również dostałam to od niej, ale brałam bardzo sporadycznie (w sumie jedno opakowanie).
Teraz ponownie wypisała mi ten lek w dawce 0,5 mg dwa razy dziennie. Przed snem i rano po przebudzeniu.
Próbowałam znaleźć w Waszych wypowiedziach informację na temat skutków i działania tego leku ale nie dowiedziałam się wszystkiego.
Biorę regularnie od 4 dni, ściśle wg zapisu.
Jedyne reakcje mojego organizmu to: otępienie, zobojętnienie i smutek.
Najtrudniej jednak pojąć mi to, że nie jem od dwóch dni. W sobotę wypiłam tylko kubek jogurtu, dziś 3 kawy. I dziwi mnie fakt, że nie odczuwam głodu. W żołądku coś tam burczy czasem, ale uczucie łaknienia gdzieś zniknęło.
Miło by mi było, gdybym zrzuciła troszkę, chociaż nie jestem osobą otyłą, jednakże martwi mnie ten fakt, bo lubię sobie zjeść coś smacznego.
Do końca też nie wiem, czy mnie dotyczy ten problem czyli lęk społeczny.
Pracuję w firmie, w której głownym elementem jest człowiek. Muszę mieć z nim kontakt praktycznie pełne 8h. I to z ludźmi róznego autoramentu, więc muszę gadać, że tak powiem "róznymi" językami.
W pracy czuję się jak ryba w wodzie, natomiast wyjście na zewnątrz często wzbudza we mnie niechęć, strach, a i agresję. Nie lubię przemieszczać się wśród tłumu, nie znoszę spojrzeń ludzkich, odnoszę wrażenie, że jestem jakimś dziwolągiem i albo ja nie pasuję do społeczeństwa albo ono do mnie. Najchętniej uciekam do domu i tu się czuję bezpieczna (mimo, że problemy domowe się nasilają). Ogólnie jestem uważana za wesołą i towarzyską osobę, jednak czuję się wciąż inna, zbyt inna by móc fumcjonować wsród ludzi w sposób tzw. "normalny" i wręcz nie uciekam się do nich, chociaż paradoksalnie bardzo mi ich brak.
Tyle w "dużym" skrócie na początek.
Tylko dlaczego nie jem?
Poproszę o Wasze sugestie.
Pozdrawiam.
Mam niespełna 42 lata i poza sobą stany depresyjne i lękowe.
Obecnie moja życie (stany emocjonalne, lękowe) coraz bardziej wymykają mi się spod kontroli.
Pod wpływem silnych emocji, wpadłam w płacz, który przerodził się najprawdopodobniej w histeryczny, a w efekcie zaczęłam się dusić.
Nie mając sił wybrałam się więc do lekarza pierwszego kontaktu, który mieszka tuż za rogiem. Dostałam zastrzyk z hydroksyzyny i receptę na Zomiren.
Przed laty również dostałam to od niej, ale brałam bardzo sporadycznie (w sumie jedno opakowanie).
Teraz ponownie wypisała mi ten lek w dawce 0,5 mg dwa razy dziennie. Przed snem i rano po przebudzeniu.
Próbowałam znaleźć w Waszych wypowiedziach informację na temat skutków i działania tego leku ale nie dowiedziałam się wszystkiego.
Biorę regularnie od 4 dni, ściśle wg zapisu.
Jedyne reakcje mojego organizmu to: otępienie, zobojętnienie i smutek.
Najtrudniej jednak pojąć mi to, że nie jem od dwóch dni. W sobotę wypiłam tylko kubek jogurtu, dziś 3 kawy. I dziwi mnie fakt, że nie odczuwam głodu. W żołądku coś tam burczy czasem, ale uczucie łaknienia gdzieś zniknęło.
Miło by mi było, gdybym zrzuciła troszkę, chociaż nie jestem osobą otyłą, jednakże martwi mnie ten fakt, bo lubię sobie zjeść coś smacznego.
Do końca też nie wiem, czy mnie dotyczy ten problem czyli lęk społeczny.
Pracuję w firmie, w której głownym elementem jest człowiek. Muszę mieć z nim kontakt praktycznie pełne 8h. I to z ludźmi róznego autoramentu, więc muszę gadać, że tak powiem "róznymi" językami.
W pracy czuję się jak ryba w wodzie, natomiast wyjście na zewnątrz często wzbudza we mnie niechęć, strach, a i agresję. Nie lubię przemieszczać się wśród tłumu, nie znoszę spojrzeń ludzkich, odnoszę wrażenie, że jestem jakimś dziwolągiem i albo ja nie pasuję do społeczeństwa albo ono do mnie. Najchętniej uciekam do domu i tu się czuję bezpieczna (mimo, że problemy domowe się nasilają). Ogólnie jestem uważana za wesołą i towarzyską osobę, jednak czuję się wciąż inna, zbyt inna by móc fumcjonować wsród ludzi w sposób tzw. "normalny" i wręcz nie uciekam się do nich, chociaż paradoksalnie bardzo mi ich brak.
Tyle w "dużym" skrócie na początek.
Tylko dlaczego nie jem?
Poproszę o Wasze sugestie.
Pozdrawiam.