19 Maj 2017, Pią 19:05, PID: 702141
(09 Maj 2017, Wto 10:46)mak napisał(a): - nieodwaga, boję się wielu rzeczy, boję się chyba że nie będę umiała: jazdy na nartach (że się przewrócę i coś złamię), pływania (że wejdzie mi woda do nosa), choroby (że jestem chora na raka), pająków (nawet w książkach i na zdjęciach), wystąpień publicznych (nawet w gronie rodziny), jednak najgorszym lękiem jest ten, że tak naprawdę nic we mnie nie ma, że jestem tylko nadmuchaną bańką, która sobie wiele o sobie wyobraża ale tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania (czy to jest lęk egzystencjalny?)
Co do nart to nie ma się czego bać, trzeba zaakceptować fakt, że na pewno się upadnie ucząc się jeździć i spróbować. Małe jest prawdopodobieństwo, że się złamie nogę (no chyba, że ma się pięć rozmiarów za duże buty i narty jak mój mąż za pierwszym razem). Najlepiej wypożyczyć sobie w wypożyczalni sprzęt - oni wiedzą jaki dopasować i wziąć instruktora, który pokaże postawę narciarską i na bieżąco będzie ją korygował. Sama się bałam nauki jazdy, ale mąż mnie namówił. Podeszłam do nauki właśnie z nastawieniem, że upadki są czymś normalnym, jak przy nauce chodzenia, więc nie ma się czym przejmować. Jazda na nartach to super sprawa - fajne widoki i to uczucie wolności, przestrzeni, podobne jak przy jeździe rowerem z górki. Polecam.
A co do pływania, to że woda wejdzie do nosa, to się zdarza. Najlepiej więc może zacząć od oswajania się z wodą, jak na nauce pływania - wydechów do wody, zamaczania całego ciała robiąc beczkę.
Nie można odmawiać sobie wszystkiego, wynajdując jakieś irracjonalne powody, szkoda życia. We wszystkim znajdziemy powód, by czegoś nie robić, więc mamy leżeć w łóżku i czekać na śmierć?
A co do proszenia o pomoc, to ja nie byłam psychiatry, a u psychoterapeuty. Uważam, że bardzo mi pomógł. Impulsem do pójścia do niego, było to, że osoba, którą uważałam za autorytet powiedziała mi coś takiego, że straciłam poczucie własnej wartości całkiem, a także problemy w komunikacji w rodzinie, przez to stałam się nerwowa, płaczliwa, myślałam o samobójstwie. Psychoterapeuta uświadomił mi, że w życiu miałam wiele takich pseudoautorytetów, którym wierzyłam, że skupiałam się tylko na negatywnych przekazach i tak zbudowałam poczucie swojej nicości.