08 Cze 2009, Pon 15:14, PID: 155276
Hektor napisał(a):Absolutnie nie widzę powodu, przez który osoba cierpiąca na FS miałaby obawiać się pozostawania w związku z drugą osobą. Związek zmienia życie gdyż jest pozytywnym wyzwaniem, sprawia, że się chce "chcieć", bo jest dla kogo.
O ile rzeczywiście wiele osób moze być dla nas stymulatorami tudzież nawet "motorami" czyli skutecznie pomagać nam w naszych wysiłkach o tyle robienie czegoś "dla Niego/Niej" uwazam za kompletne nieporozumienie. Dlaczego? Ano dlatego że człowiek jest istotą ułomną. A jesli jest takowa to w każdej chwili może nas zwyczajnie olać. Nie nie jestem jakimś samotnikiem- zgredem pozbawionym szczątek ufnosci w rodzaj ludzki. "Dorobiłem" sie paru przyjaciół płci jednej i drugiej, za mną tez związek. mimo wszystko jednak uwazam iz podstawa wszelkiego aktu typu "bo robie to dla Nej/niego" jest troszke zbyt krucha.
Wiec dla kogo ? odpowiedź tyleż prosta co banalna (ale takie rzeczy sa czasem najlepsze) dla samego siebie, dla rozwoju zainteresowań, dla osiągnięcia czegoś w zyciu no i last but not least dla zjednania sobie szacunku przez swoje mistrzostwo.
Dla ilustracji podam 2 przykłady.
Alfred Tarski- wybitny logik i matematyk bardzo duzo osiagnął w swojej dziedzinie. Stworzył nowa dynamicznie rozwijajaca się gałąź logiki. czytam wlaśnie jego biografie. Moge z czystym sumieniem stwierdzic iż nie zrobił on NIC tylko i wyłącznie "dla kogoś" (mowie o jego dokonaniach naukowych) Przeciwnie robil to wszystko z pasji odkrywania nowych rzeczy. skutki nie daly na soebie dlugo czekac. Zdobył sobie duże uznanie i szacunek. mial wielu doktorantów ale i doktorantek z, którymi rozmawiał nie tylko przy biurku... Kobiety do niego lgnęły. ale czy on to robil dla tych kobiet? Nie, ale produktem ubocznym bylo jego wielkie powodzenie.
Drugi przykład to...autopsja. miałem ostatnio wystapienie publiczne w materii naukowej- dość dla mnie ważnej. W tym przedsięwzieciu bardzo wspierala mnie pewna osoba, której jestem niezmiernie za to wdzięczny. Mówila, że mam duże mozliwosci i byloby czymś złym jakbym ich nie wykorzystał, co wiecej zagroziła mi końcem znajomosci jesli moje wystąpienie nie dojdzie do skutku z mojej winy. Czy ja to robiłem dla Niej? Nie, robiłem to dla zdobycia paru punktów w CV i dla paru innych rzeczy no i przede wszystkim "siedziałem" w tej tematyce od dość dawna. A osoba, którą dzisiaj wspomniałem dzisiaj jest jutro może jej nie byc.
Reasumując: Istnieje stare dobre rozróżnienie fungujące na terenie filozofii pomiędzy "okazją" a "przyczyną". zrobić coś ważnego dobrego a może nawet i wielkiego i PRZY OKAZJI zyskac sobie sympatie/szacunek/przyjaźń/miłość/łóżko danej osoby- jak najbardziej. miałem więcej takich przypadków niż ten powyzszy. Ale robić rto w bezpośrednim związku przyczynowym zwiazanym z daną osobą - zdecydowanie nie, moze to doprowadzić później do strasznej frustry.
sorki za przydługi post ale dawno tu nie piszłem, musiałem sie "wyżyć"
Qba