07 Gru 2009, Pon 18:31, PID: 189007
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Gru 2009, Pon 18:37 przez riverbelow.)
Na ulicy nigdy nie jestem swobodna. Wciąż wypatruję znajomych [czy przypadkiem nie idą - o, nie! będę się musiała odezwać. Coś powiedzieć. I znowu, znowu będzie ten strach w oczach i sztywnienie ciała]. Idzie ktoś - z daleka czuję skrępowanie, boję się, że ten ktoś będzie się gapić. Nie daj Boże, jak jest to grupka chłopaków - bardzo często mam ochotę skręcić, byleby jak najdalej od nich, ale częściej przechodzę, strzelając oczami na boki jak głupia, byleby nie na nich i czując się jak idiotka.
Zdarza mi się mylić słowa, jak np. proszę o coś w sklepie - czasem dopiero po fakcie zdaję sobie sprawę, że byłam zdenerwowana.
Bardzo często nie potrafię nic konstruktywnego odpowiedzieć, jak ktoś mnie skrytykuje, albo czuję że nadmiernie się mną interesuje [chyba że chodzi o osoby które dobrze znam albo bardzo dobrze się czuję w ich towarzystwie].
Unikam wszelkich sytuacji, w których czułabym się 'zagrożona' (przykład? Bliższe spotkanie z chłopakiem, tj. jego obecność przy automacie, z którego brałam kawę. Objaw? Trzęsące się ręce i kolana. Miałam wtedy ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Także na 'odległość' miewam takie objawy - czemu, nie wiem).
Na lekcjach nie odzywam się w ogóle albo wtrącam pojedyncze słowa, takie rzucone przy chórze ogółu. Mocno się stresuję przed wypowiedzią przed klasą, nawet dwuzdaniową. I reaguję stresem, kiedy nauczyciel się do mnie zwróci, albo zawiesi głos dłużej przy wyczytywaniu mnie (tj. serce coraz mocniej bije, ręce się pocą, czuję się 'niepewnie' ze swoim ciałem - słowem, emocje buzują i się nasilają, jeśli np. wiem że będę zapytana - oczekiwanie, to koszmar).
Przy kontaktach z ludźmi, których dobrze znam albo udało mi się wyjątkowo dobrze z nimi zintegrować nie mam objawów stresu (ale najczęściej i tak mam mokre ręce, tak ogólnie). Jestem przy nich sobą, choć czasem czuję się jak głupek, jak coś palnę albo oni się dziwnie wobec mnie zachowują (cokolwiek to znaczy).
Przy kontaktach z ludźmi których nie znam/znam słabo/znam z widzenia, czuję się jak człowiek drugiej kategorii i dziwak. Wstydzę się ich, a jednocześnie staram z nimi gadać; skutek niezbyt zachwycający, gadam od rzeczy, nie rozwijam tematów, słowem, trudno jest mi wdać się w dłuższą rozmowę dotyczącą czegoś innego niż aktualnych szkolnych spraw. A jak już takoż się zdarzy - chowam się w sobie, staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę, boję się. Widzę, że niektórzy ludzie z klasy [poszłam w tym roku do 1 LO] okazują mi sympatię, jak na razie sympatia nie jest odwzajemniona, bo te osoby mi 'nie pasują' - teoretycznie rzecz biorąc są naprawdę miłe, ale niekiedy pewne siebie, ekspresywne, energiczne, i jakoś dziwnie się czuję w ich towarzystwie; jakbym nie potrafiła im dorównać. Głupio mi strasznie z tego powodu, bo nie chcę żeby sobie pomyślały że zadzieram nosa albo ich nie lubię, ale czasem po prostu nie wiem jak z nimi gadać i jestem mało swobodna [wychodzę na cichą, spokojną trusię i nieciekawą osobę, a taka nie jestem]. Czasem, jak się rozkręcę, bywa nieźle, ale nie do końca dobrze.
Cudownie się czuje, gdy jestem z osobami, które są spokojne, niekonfliktowe (z wierzchu przynajmniej), mało pewne siebie. Tja... I o których wiem że mnie akceptują [ostatnio, jedna `pewniara` stwierdziła że mnie bardzo polubiła... OK, gadam z nią, ale tak swobodnie jak z osobami sprawiającymi wrażenie niepewnych siebie, się z nią nie czuję]. Otwieram się wtedy totalnie, nie wracam tak uwagi na to, co mówię, nie kontroluję się tak. Pokazuję wtedy moje rzeczywiste cechy charakteru - dosyć wesoła, impulsywna (sic!), gadatliwa, rezolutna (dość), ale jednocześnie dojrzała, indywidualistka, kreatywna, trochę głośna, sympatyczna. Jedna osoba która mnie lepiej poznała, stwierdziła że jestem 'pełna życia'.
Tak naprawdę to zależy od człowieka, jak się przy nim zachowuję; przy niektórych praktycznie wcale się nie otwieram, przy innych w stopniu średnim, przy jeszcze innych praktycznie całkiem (rzadkość).
Przykłady;
-strach przed dłuższą/bogatszą konfrontacją z ludźmi (co za tym idzie płytkie związki z ludźmi, bardzo długi czas zawierania przyjaźni; aktualnie mam takie dwie niby-przyjaciółki; ale im i tak wszystkiego nie powiem i czasem kiepsko się z nimi czuję; ze swojej własnej winy).
-strach przed jazdą (samotnie, z kimś jakoś daję sobie radę) środkami MPK.
-strach przed kłótnią (brak umiejętności obrony)
-strach przed... stresem (zespół drażliwego jelita, nie mam nasilonych objawów, tj. objawia się to tylko rano, ale i tak w szkole czasem na pierwszych lekcjach cierpię i biegam do toalety; zadziwiające, że w tym roku mam tak TYLKO, kiedy mam na 8 do szkoły).
-strach przed wypowiadaniem się przed ludźmi (najszczególniej przed większą grupką - 32 osobowa klasa i ja na środku - koszmar. Na zajęciach, kiedy jesteśmy podzieleni na grupki, jest niebo lepiej).
-strach przed wyśmianiem, upokorzeniem.
-strach przed krzykiem (na mnie).
-strach przed jedzeniem (z jedną osobą - nienawidzę, kiedy patrzy jak jem!).
-strach przed nadmierną uwagą skierowaną na moją osobę (objawy wtedy; niepewność siebie, niepokój; jednocześnie tego chcę, ale nie wiem co zrobić, żeby się tego NIE bać),
-[czasami] strach przed rozmową przez telefon, ze sprzedawcą w sklepie.
-strach przez spotkaniem kogoś znajomego.
-NAWET strach przed wyjściem z ławki!
Wyszedł esej...
Straszna jestem?
Mój strach nie jest paraliżujący (choć, w skrajnych przypadkach bywa), ale jest bardzo uciążliwy i ... nie chcę z nim żyć.
Zdarza mi się mylić słowa, jak np. proszę o coś w sklepie - czasem dopiero po fakcie zdaję sobie sprawę, że byłam zdenerwowana.
Bardzo często nie potrafię nic konstruktywnego odpowiedzieć, jak ktoś mnie skrytykuje, albo czuję że nadmiernie się mną interesuje [chyba że chodzi o osoby które dobrze znam albo bardzo dobrze się czuję w ich towarzystwie].
Unikam wszelkich sytuacji, w których czułabym się 'zagrożona' (przykład? Bliższe spotkanie z chłopakiem, tj. jego obecność przy automacie, z którego brałam kawę. Objaw? Trzęsące się ręce i kolana. Miałam wtedy ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Także na 'odległość' miewam takie objawy - czemu, nie wiem).
Na lekcjach nie odzywam się w ogóle albo wtrącam pojedyncze słowa, takie rzucone przy chórze ogółu. Mocno się stresuję przed wypowiedzią przed klasą, nawet dwuzdaniową. I reaguję stresem, kiedy nauczyciel się do mnie zwróci, albo zawiesi głos dłużej przy wyczytywaniu mnie (tj. serce coraz mocniej bije, ręce się pocą, czuję się 'niepewnie' ze swoim ciałem - słowem, emocje buzują i się nasilają, jeśli np. wiem że będę zapytana - oczekiwanie, to koszmar).
Przy kontaktach z ludźmi, których dobrze znam albo udało mi się wyjątkowo dobrze z nimi zintegrować nie mam objawów stresu (ale najczęściej i tak mam mokre ręce, tak ogólnie). Jestem przy nich sobą, choć czasem czuję się jak głupek, jak coś palnę albo oni się dziwnie wobec mnie zachowują (cokolwiek to znaczy).
Przy kontaktach z ludźmi których nie znam/znam słabo/znam z widzenia, czuję się jak człowiek drugiej kategorii i dziwak. Wstydzę się ich, a jednocześnie staram z nimi gadać; skutek niezbyt zachwycający, gadam od rzeczy, nie rozwijam tematów, słowem, trudno jest mi wdać się w dłuższą rozmowę dotyczącą czegoś innego niż aktualnych szkolnych spraw. A jak już takoż się zdarzy - chowam się w sobie, staram się jak najszybciej zakończyć rozmowę, boję się. Widzę, że niektórzy ludzie z klasy [poszłam w tym roku do 1 LO] okazują mi sympatię, jak na razie sympatia nie jest odwzajemniona, bo te osoby mi 'nie pasują' - teoretycznie rzecz biorąc są naprawdę miłe, ale niekiedy pewne siebie, ekspresywne, energiczne, i jakoś dziwnie się czuję w ich towarzystwie; jakbym nie potrafiła im dorównać. Głupio mi strasznie z tego powodu, bo nie chcę żeby sobie pomyślały że zadzieram nosa albo ich nie lubię, ale czasem po prostu nie wiem jak z nimi gadać i jestem mało swobodna [wychodzę na cichą, spokojną trusię i nieciekawą osobę, a taka nie jestem]. Czasem, jak się rozkręcę, bywa nieźle, ale nie do końca dobrze.
Cudownie się czuje, gdy jestem z osobami, które są spokojne, niekonfliktowe (z wierzchu przynajmniej), mało pewne siebie. Tja... I o których wiem że mnie akceptują [ostatnio, jedna `pewniara` stwierdziła że mnie bardzo polubiła... OK, gadam z nią, ale tak swobodnie jak z osobami sprawiającymi wrażenie niepewnych siebie, się z nią nie czuję]. Otwieram się wtedy totalnie, nie wracam tak uwagi na to, co mówię, nie kontroluję się tak. Pokazuję wtedy moje rzeczywiste cechy charakteru - dosyć wesoła, impulsywna (sic!), gadatliwa, rezolutna (dość), ale jednocześnie dojrzała, indywidualistka, kreatywna, trochę głośna, sympatyczna. Jedna osoba która mnie lepiej poznała, stwierdziła że jestem 'pełna życia'.
Tak naprawdę to zależy od człowieka, jak się przy nim zachowuję; przy niektórych praktycznie wcale się nie otwieram, przy innych w stopniu średnim, przy jeszcze innych praktycznie całkiem (rzadkość).
Przykłady;
-strach przed dłuższą/bogatszą konfrontacją z ludźmi (co za tym idzie płytkie związki z ludźmi, bardzo długi czas zawierania przyjaźni; aktualnie mam takie dwie niby-przyjaciółki; ale im i tak wszystkiego nie powiem i czasem kiepsko się z nimi czuję; ze swojej własnej winy).
-strach przed jazdą (samotnie, z kimś jakoś daję sobie radę) środkami MPK.
-strach przed kłótnią (brak umiejętności obrony)
-strach przed... stresem (zespół drażliwego jelita, nie mam nasilonych objawów, tj. objawia się to tylko rano, ale i tak w szkole czasem na pierwszych lekcjach cierpię i biegam do toalety; zadziwiające, że w tym roku mam tak TYLKO, kiedy mam na 8 do szkoły).
-strach przed wypowiadaniem się przed ludźmi (najszczególniej przed większą grupką - 32 osobowa klasa i ja na środku - koszmar. Na zajęciach, kiedy jesteśmy podzieleni na grupki, jest niebo lepiej).
-strach przed wyśmianiem, upokorzeniem.
-strach przed krzykiem (na mnie).
-strach przed jedzeniem (z jedną osobą - nienawidzę, kiedy patrzy jak jem!).
-strach przed nadmierną uwagą skierowaną na moją osobę (objawy wtedy; niepewność siebie, niepokój; jednocześnie tego chcę, ale nie wiem co zrobić, żeby się tego NIE bać),
-[czasami] strach przed rozmową przez telefon, ze sprzedawcą w sklepie.
-strach przez spotkaniem kogoś znajomego.
-NAWET strach przed wyjściem z ławki!
Wyszedł esej...
Straszna jestem?
Mój strach nie jest paraliżujący (choć, w skrajnych przypadkach bywa), ale jest bardzo uciążliwy i ... nie chcę z nim żyć.