06 Maj 2009, Śro 18:20, PID: 146356
Jedzenie na poprawę nastroju czy odstresowanie niekoniecznie jest złym rozwiązaniem. Problem leży nie tyle w tym, że jemy, ale w tym JAK jemy.
Zenek w ciągu godziny wypije dwa wina i dwa piwa. Wiele frajdy mu to nie sprawi, ale co wypił to jego.
Janek jest natomiast koneserem i potrafi siedzieć godzinę nad jednym, dwoma kieliszkami dobrego wina. Doceniając smak, aromat, kolor i teksturę każdego pojedynczego łyku wina, wiedząc, że pierwszy łyk będzie zupełnie inny, niż wszystkie kolejne, itp. Choć wypije dużo mniej niż Zenek - ma z tego duuużo więcej frajdy.
Podobnie z objadaniem się do poprawy nastroju. Problemem nie musi być samo objadanie się - bo gdy nauczysz się smakować, to jedna-dwie kostki dobrej czekolady dadzą Ci więcej przyjemności, pocieszenia i odstresowania niż cała tabliczka.
Zenek w ciągu godziny wypije dwa wina i dwa piwa. Wiele frajdy mu to nie sprawi, ale co wypił to jego.
Janek jest natomiast koneserem i potrafi siedzieć godzinę nad jednym, dwoma kieliszkami dobrego wina. Doceniając smak, aromat, kolor i teksturę każdego pojedynczego łyku wina, wiedząc, że pierwszy łyk będzie zupełnie inny, niż wszystkie kolejne, itp. Choć wypije dużo mniej niż Zenek - ma z tego duuużo więcej frajdy.
Podobnie z objadaniem się do poprawy nastroju. Problemem nie musi być samo objadanie się - bo gdy nauczysz się smakować, to jedna-dwie kostki dobrej czekolady dadzą Ci więcej przyjemności, pocieszenia i odstresowania niż cała tabliczka.