28 Lut 2009, Sob 14:17, PID: 128237
Mhm, coś jest w psychodelicznym rocku, jeśli o to chodzi. Mnie zawsze fascynowali Pink Floyd, ich muzyka. Gitary (w piosence Fletcher Memorial Home - ta solówka gitarowa jest niesamowita, aż łzy mi lecą, jak to słyszę, a po plecach mi przechodzą ciarki.) Poza tym album "Dark side of the moon" - niesamowity - i piosenka "Speak to me - breathe" - tekst wymiata. Albo "Time". Teksty z księżyca, albo w każdym razie nie z Ziemi. I wychwytuję tam dźwięki, które są jakoś bardziej ukryte. Pod tym względem lubię też bardzo Genesis (zwłaszcza album Seeling England by the pound - za znakomite teksty i ciekawe aranżacje), the Beatles też momentami byli fajni, ale to już niższa liga. Ale te pierwsze zespoły to te których słucham i które zmuszają mnie do refleksji nad pięknem muzyki i ludzkich umiejętności. Słucham też wielu innych, ale tam już orgazmów nie przeżywam.