11 Lut 2009, Śro 9:04, PID: 123135
Swego czasu pracowalam w miejscu, gdzie wszelkie imprezy bly norma. Imieniny, oplatki, sledziki, spotkania w czasie pracy i po pracy. Kiedy tam trafilam ludzie byli zzyci, wszyscy ponad 40tke, ja bylam ledwo po 20tce. Tylko u mnie nie bylo jak uciec od tych imprez, musialam uczestniczyc. Poczatkowo stresowalam sie, milczalam jak zakleta. Ale ja staram sie zawsze myslec, zepraca to praca, tam mam byc inna, profesjonalizm jest w cenie. Poza tym, mysle ze w ten sposob okazuje sie szacunek szefom i wspolpracownikom, nic z tego, ze wiekszosc moze nas nie szanowac, ja staram sie patrzec na siebie. Wolalam jakos w tym uczestniczyc, niz zeby potem gadali po katach jaka ta fragile dziwna, mloda, a bawic sie nie chce. Tym bardziej, ze po roku do zespolu dolaczyl chlopak, ktory mial ewidentna fobie, szkoda mi go bylo, bo widzialam przez co przechodzi. On uciekal ze wszystkich imprez tego typu, wiedzialam i slyszalam co ci ludzie o nim gadaja, straszne. Ale kilka razy sie pojawil, delikatnie namowiony przeze mnie, i tez nic sie nie stalo, wszyscy sprawiali wrazenie zadowolonych, ze sie w ogole pokazal. Bylo ciezko, ale mozna sie przyzwyczaic. Przeciez ludzie widza, jaki jestes na co dzien, nie oczekuja, ze nagle podczas imienin zmienisz sie w dusze towarzystwa. Moim zdaniem trzeba probowac.