25 Lip 2013, Czw 1:24, PID: 357960
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lip 2013, Czw 1:42 przez Fridita.)
Jestem na samym bupropionie od 16 dni. Wcześniej brałam paroksetynę przez ponad 3 lata. Zapadła decyzja o zmianie leku z powodu hipersomni i ogólnej obojętności na wszystko.
Drugiego dnia stosowania gwałtownie wzrosła motywacja i chęć do działania, czułam się więc bardzo dobrze, wręcz odnosiłam wrażenie, że mogę przenosić góry (euforia), ale niestety trwało to bardzo krótko, bo już następnego dnia stan ten minął zastąpiony znacznym niepokojem. Kolejne 10 dni było udręką. Ciągły niepokój, ataki paniki, emocje odczuwalne ze zwielokrotnioną intensywnością, gwałtowny wzrost lęku społecznego, pobudzenie niedające spokojnie usiąść w miejscu. Do tego doszła jeszcze płaczliwość i myśli samobójcze. Co jeszcze? Straszne zawroty głowy, nawet przy minimalnym jej poruszeniu, ogromne osłabienie, dreszcze, zimne poty, suchość i pieczenie oczu.
Na tę chwilę jest już trochę lepiej, jednak dalej zmagam się z zaostrzeniem fobii. Ostatnio ciężko mi było nawet rozmawiać z lekarzem, a na paroksetynie nie było to już problemem.
Wszystkim się teraz bardziej przejmuję, odnoszę wrażenie, że otrzeźwiałam z tego stanu błogiej sennej obojętności i z przerażeniem patrzę na swoje życie.
Od razu zaobserwowałam z kolei znacznie mniejszą potrzebę snu i to chyba jedyna dobra rzecz, która utrzymuje się do dziś.
Nie wiem czy jest sens oczekiwania aż lek zacznie działać na lęk, jeśli w ogóle zacznie. Chyba go odstawię i wrócę z powrotem do paroksetyny, zwłaszcza, że teraz będę zmuszona do kontaktu z ludźmi, z uwagi na pracę o którą się staram i nie mam czasu czekać na działanie.
Drugiego dnia stosowania gwałtownie wzrosła motywacja i chęć do działania, czułam się więc bardzo dobrze, wręcz odnosiłam wrażenie, że mogę przenosić góry (euforia), ale niestety trwało to bardzo krótko, bo już następnego dnia stan ten minął zastąpiony znacznym niepokojem. Kolejne 10 dni było udręką. Ciągły niepokój, ataki paniki, emocje odczuwalne ze zwielokrotnioną intensywnością, gwałtowny wzrost lęku społecznego, pobudzenie niedające spokojnie usiąść w miejscu. Do tego doszła jeszcze płaczliwość i myśli samobójcze. Co jeszcze? Straszne zawroty głowy, nawet przy minimalnym jej poruszeniu, ogromne osłabienie, dreszcze, zimne poty, suchość i pieczenie oczu.
Na tę chwilę jest już trochę lepiej, jednak dalej zmagam się z zaostrzeniem fobii. Ostatnio ciężko mi było nawet rozmawiać z lekarzem, a na paroksetynie nie było to już problemem.
Wszystkim się teraz bardziej przejmuję, odnoszę wrażenie, że otrzeźwiałam z tego stanu błogiej sennej obojętności i z przerażeniem patrzę na swoje życie.
Od razu zaobserwowałam z kolei znacznie mniejszą potrzebę snu i to chyba jedyna dobra rzecz, która utrzymuje się do dziś.
Nie wiem czy jest sens oczekiwania aż lek zacznie działać na lęk, jeśli w ogóle zacznie. Chyba go odstawię i wrócę z powrotem do paroksetyny, zwłaszcza, że teraz będę zmuszona do kontaktu z ludźmi, z uwagi na pracę o którą się staram i nie mam czasu czekać na działanie.